Horror jak w meczu ze Świątek. Mistrzyni US Open czekała półtora roku
Aż sześć lat czekała Naomi Osaka, by znów zagrać w ćwierćfinale turnieju WTA na trawie, wtedy dokonała tego w Nottingham, a ostatecznie odpadła w półfinale, z Ashleigh Barty. Teraz też miała taką szansę, w holenderskim mieście ’s-Hertogenbosch. I była bardzo blisko, o mały kroczek. W trzecim secie jej starcia z Biancą Andreescu o zwycięstwie decydował tie-break. I wygrała go kanadyjska mistrzyni US Open z 2019 roku, całe blisko trzygodzinne spotkanie zaś 6:4, 3:6, 7:6 (3).
Mączka i trawa to te nawierzchnie, na których Naomi Osaka nie radziła sobie jakoś szczególnie – nawet wówczas, gdy przewodziła całej stawce w rankingu WTA. Dość powiedzieć, że w Roland Garros i Wimbledonie ani razu nie przeszła trzeciej rundy. Tymczasem niespełna pół roku po swoim powrocie na korty, po urodzeniu dziecka, pokazuje, że coś zaczyna się zmieniać.W Paryżu jako jedyna była w stanie nawiązać walkę z Igą Świątek. Mało tego, stoczyła pasjonujący bój z liderką rankingu i późniejszą zwyciężczynią, miała nawet piłkę meczową w trzecim secie. Nie wykorzystała tej szansy, przegrała cała spotkanie.
Na trawie było jeszcze gorzej, tu od czerwca 2018 roku ani razu nie grała nawet w ćwierćfinale. Co tu zresztą dużo mówić, omijała tę nawierzchnię szerokim łukiem. Od lata 2019 roku i dwóch porażek z Julią Putincewą, nie pojawiła się na niej ani razu.Dwie świetne zawodniczki po przejściach walczyły o półfinał w Holandii. Zacięte widowiskoTeraz Osaka zaś wróciła w Nottingham, przygotowuje się do Wimbledonu. I po wygraniu dwóch spotkań wpadła na inną wielkoszlemową triumfatorkę, młodszą od siebie Biancę Andreescu. Ona objawiła się światu w 2019 roku, w Newport pokonała w finale Jessicę Pegulę, w Indian Wells Angelique Kerber, w Toronto i US Open – Serenę Williams. Cztery triumfy 18-, a później 19-letniej Kanadyjki – to było coś niesamowitego. I zaraz po tamtym triumfie w Nowym Jorku wpadła w Pekinie na Naomi Osakę, przegrała zacięte trzysetowe starcie.Teraz zaś w Anglii doszło do rewanżu – po raz pierwszy od tamtego czasu.
Znów było to zacięte, wyrównane starcie, z niewielką ilością przełamań. Andreescu jako jedyna dokonała tej sztuki w siódmym gemie, popisując się kapitalnym refleksem przy siatce. Osaka mogła wyrównać w ostatniej chwili, na 5:5. Wywalczyła break pointa, niewiele jednak z tego wyszło, przegrała seta.
Decydował więc trzeci set, w którym wszystko toczyło się po myśli Andreescu, prowadziła 5:2. Jak Osaka w meczu ze Świątek w Paryżu. Z tą różnicą, że Kanadyjka nie miała piłki meczowej. Osaka odrobiła straty, wyrównała na 5:5, później na 6:6. Doszło do tie-breaka, a w nim Japonka prowadziła 3:2, miała dwa serwisy i… przegrała pięć kolejnych punktów.