Iga Świątek złamała serca kibicom. Nie mogła wybrać lepszego momentu
Jeszcze kilkanaście dni temu organizatorzy turnieju WTA w Berlinie triumfalnie ogłaszali, że Iga Świątek po raz pierwszy w karierze wystąpi na kortach w dzielnicy Grunewald. Na dosłownie kilka dni przed startem imprezy Polka wycofała się, łamiąc serca kibicom, którzy liczyli na jej przyjazd. Nie powinni oni zapominać, że liderka sama wie najlepiej, czego potrzebuje jej organizm. Przerwa nadeszła w najlepszym możliwym momencie. Za to należą jej się słowa uznania
Korespondencja z Berlina
Przechadzając się po terenie kompleksu tenisowego Rot Weiss w Berlinie, nietrudno było natknąć się na rozmowy w języku polskim. Zwłaszcza w środę w stolicy Niemiec zjawiło się wielu Polaków, którzy zostali zachęceni zapowiadanym na ten dzień występem Polki. Niektórzy mogli czuć rozczarowanie, do którego mają prawo. Nie powinni jednak zapominać o istotnym czynniku warunkującym nieobecność mistrzyni Roland Garros.
Mniej więcej 10 kwietnia Iga Świątek zakończyła swój krótki urlop i zjawiła się w szwajcarskim Biel, gdzie polska reprezentacja grała w Billie Jean King Cup. Od razu po rozegraniu dwóch spotkań przeniosła się do Stuttgartu, gdzie rywalizowała niemal do samego końca. Czasu na odpoczynek nie było wiele, bo potem przyszedł start w Madrycie. A potem w Rzymie i wreszcie w Paryżu. Swój ostatni mecz Świątek rozegrała 8 czerwca.
To niemal dwa miesiące bez chwili odpoczynku, z koniecznością rozgrywania spotkań o najwyższą stawkę tak naprawdę co dwa dni. Pierwsza rakieta świata uznała, że potrzebuje kilku tygodni przerwy, na którą nie mogłaby liczyć w przypadku startu w Berlinie. Z pewnością złamała w ten sposób serca wielu kibicom, którzy wykupili bilety, licząc na jej występ. Ta decyzja wydaje się jednak konieczna i przemyślana.
Trudna decyzja Igi Świątek
To był ostatni moment na odpoczynek, bo później podobna szansa nie powtórzy się przez dłuższy czas. Świątek, choć prowadzi w rankingu z gigantyczną przewagą, musi liczyć się z ogromnymi oczekiwaniami związanymi z medalową walką podczas igrzysk olimpijskich. Każde miejsce poniżej podium będzie dla kibiców rozczarowaniem, z czego sprawę zdaje sobie sama tenisistka.
W takich warunkach, pod ogromną presją, ciało potrafi pracować inaczej niż zazwyczaj. I z tego powodu należało podjąć trudną decyzję. Gdyby nie zdecydowała się na przerwę, nie mogłaby odpocząć przed walką o triumf w Wimbledonie i wreszcie w igrzyskach w Paryżu. A przecież to właśnie z tymi turniejami wiążą się największe nadzieje, a nie z imprezą w Berlinie. To główne cele 23-latki w tym sezonie. Jeśli trzeba z czegoś zrezygnować celem odpoczynku, turnieje takie jak ten w Berlinie muszą ustąpić miejsca większym rywalizacjom.
REKLAMA
DODAJ KOMENTARZ
Mniej więcej 10 kwietnia Iga Świątek zakończyła swój krótki urlop i zjawiła się w szwajcarskim Biel, gdzie polska reprezentacja grała w Billie Jean King Cup. Od razu po rozegraniu dwóch spotkań przeniosła się do Stuttgartu, gdzie rywalizowała niemal do samego końca. Czasu na odpoczynek nie było wiele, bo potem przyszedł start w Madrycie. A potem w Rzymie i wreszcie w Paryżu. Swój ostatni mecz Świątek rozegrała 8 czerwca.
To niemal dwa miesiące bez chwili odpoczynku, z koniecznością rozgrywania spotkań o najwyższą stawkę tak naprawdę co dwa dni. Pierwsza rakieta świata uznała, że potrzebuje kilku tygodni przerwy, na którą nie mogłaby liczyć w przypadku startu w Berlinie. Z pewnością złamała w ten sposób serca wielu kibicom, którzy wykupili bilety, licząc na jej występ. Ta decyzja wydaje się jednak konieczna i przemyślana.
REKLAMA
Trudna decyzja Igi Świątek
To był ostatni moment na odpoczynek, bo później podobna szansa nie powtórzy się przez dłuższy czas. Świątek, choć prowadzi w rankingu z gigantyczną przewagą, musi liczyć się z ogromnymi oczekiwaniami związanymi z medalową walką podczas igrzysk olimpijskich. Każde miejsce poniżej podium będzie dla kibiców rozczarowaniem, z czego sprawę zdaje sobie sama tenisistka.
W takich warunkach, pod ogromną presją, ciało potrafi pracować inaczej niż zazwyczaj. I z tego powodu należało podjąć trudną decyzję. Gdyby nie zdecydowała się na przerwę, nie mogłaby odpocząć przed walką o triumf w Wimbledonie i wreszcie w igrzyskach w Paryżu. A przecież to właśnie z tymi turniejami wiążą się największe nadzieje, a nie z imprezą w Berlinie. To główne cele 23-latki w tym sezonie. Jeśli trzeba z czegoś zrezygnować celem odpoczynku, turnieje takie jak ten w Berlinie muszą ustąpić miejsca większym rywalizacjom.
Zobacz także: Nokaut! A potem nagły zwrot w meczu Aryny Sabalenki. I ta odpowiedź
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież Aryna Sabalenka, Coco Gauff i Jelena Rybakina również mierzą się z wielką presją, a w Berlinie wystąpiły. To prawda, ale żadna z nich nie miała do czynienia w ostatnich tygodniach z tak wielką dawką grania co dwa-trzy dni. Sabalenka do startu w Niemczech od kwietnia rozegrała 19 spotkań. Gauff — 16. Rybakina — 14. A Świątek aż 24, więc miała prawo odczuwać większą potrzebę odpoczynku od swoich rywalek.
REKLAMA
DODAJ KOMENTARZ
Mniej więcej 10 kwietnia Iga Świątek zakończyła swój krótki urlop i zjawiła się w szwajcarskim Biel, gdzie polska reprezentacja grała w Billie Jean King Cup. Od razu po rozegraniu dwóch spotkań przeniosła się do Stuttgartu, gdzie rywalizowała niemal do samego końca. Czasu na odpoczynek nie było wiele, bo potem przyszedł start w Madrycie. A potem w Rzymie i wreszcie w Paryżu. Swój ostatni mecz Świątek rozegrała 8 czerwca.
To niemal dwa miesiące bez chwili odpoczynku, z koniecznością rozgrywania spotkań o najwyższą stawkę tak naprawdę co dwa dni. Pierwsza rakieta świata uznała, że potrzebuje kilku tygodni przerwy, na którą nie mogłaby liczyć w przypadku startu w Berlinie. Z pewnością złamała w ten sposób serca wielu kibicom, którzy wykupili bilety, licząc na jej występ. Ta decyzja wydaje się jednak konieczna i przemyślana.
REKLAMA
Trudna decyzja Igi Świątek
To był ostatni moment na odpoczynek, bo później podobna szansa nie powtórzy się przez dłuższy czas. Świątek, choć prowadzi w rankingu z gigantyczną przewagą, musi liczyć się z ogromnymi oczekiwaniami związanymi z medalową walką podczas igrzysk olimpijskich. Każde miejsce poniżej podium będzie dla kibiców rozczarowaniem, z czego sprawę zdaje sobie sama tenisistka.
W takich warunkach, pod ogromną presją, ciało potrafi pracować inaczej niż zazwyczaj. I z tego powodu należało podjąć trudną decyzję. Gdyby nie zdecydowała się na przerwę, nie mogłaby odpocząć przed walką o triumf w Wimbledonie i wreszcie w igrzyskach w Paryżu. A przecież to właśnie z tymi turniejami wiążą się największe nadzieje, a nie z imprezą w Berlinie. To główne cele 23-latki w tym sezonie. Jeśli trzeba z czegoś zrezygnować celem odpoczynku, turnieje takie jak ten w Berlinie muszą ustąpić miejsca większym rywalizacjom.
Zobacz także: Nokaut! A potem nagły zwrot w meczu Aryny Sabalenki. I ta odpowiedź
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież Aryna Sabalenka, Coco Gauff i Jelena Rybakina również mierzą się z wielką presją, a w Berlinie wystąpiły. To prawda, ale żadna z nich nie miała do czynienia w ostatnich tygodniach z tak wielką dawką grania co dwa-trzy dni. Sabalenka do startu w Niemczech od kwietnia rozegrała 19 spotkań. Gauff — 16. Rybakina — 14. A Świątek aż 24, więc miała prawo odczuwać większą potrzebę odpoczynku od swoich rywalek.
REKLAMA
Bez porównania do rywalek
Ich mniejsza liczba spotkań przekłada się też na dłuższy odpoczynek pomiędzy poszczególnymi turniejami, na co nie mogła liczyć Polka. A pomimo tego wygrywała każde kolejne spotkanie od przegranej w półfinale w Stuttgarcie. Co istotne, to jedyna porażka Polki w całym sezonie na kortach ziemnych. Oby udało jej się utrzymać tę statystykę do zakończenia igrzysk olimpijskich.
Wycofanie się z gry w Berlinie mogło nie spodobać się części kibicom. Wielu z nich rozumie jednak, że wielka mistrzyni potrafi reagować na to, co mówi jej własny organizm. To właśnie dzięki temu swoją wielkość osiągnął przecież Novak Djoković. Iga Świątek ma dopiero 23 lata, a już teraz podejmuje bardzo rozważne decyzje, nawet jeśli są trudne. Nie ma wątpliwości, że to zaprocentuje w przyszłości.