Rywalka rzuciła Igę Świątek na kolana. I wtedy zdarzył się cud
Iga Świątek była bezradna. Choć Polka dwoiła się i troiła, rywalka po prostu nie popełniała błędów. Zdołała nawet przełamać ją w tie-breaku drugiego seta, a wcześniej miała też piłki meczowe. Nagle doszło jednak do sensacyjnego zwrotu. Mecz czwartej rundy Wimbledonu z Belindą Bencic był jednym z najlepszych spotkań Igi Świątek w minionym sezonie. Przede wszystkim dlatego, że liderka pokazała, że potrafi wyjść nawet z największych tarapatów. I to na nawierzchni, na której nie odnosiła jako seniorka większych sukcesów.
Belinda Bencic miała być jedną z najtrudniejszych możliwych rywalek dla Igi Świątek. Już na początku meczu było widać, że obawy nie były nieuzasadnione
Szwajcarka miała dwie piłki meczowe w drugim secie. Potem przełamała Polkę w tie-breaku. I nagle doszło do sensacyjnego zwrotu
Ten mecz pokazał, dlaczego nawierzchnia nie stanowi dla Świątek większego problemu. W tym roku Bencic na pewno nie zagrozi liderce rankingu
Wimbledon ruszył 1 lipca. Na relacje z turnieju zapraszamy do Przeglądu Sportowego Onet
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Przed rokiem nastroje dotyczące występu Igi Świątek były zupełnie inne, niż choćby w tym roku. Wówczas wiedzieliśmy o dominacji Polki, która stawała się mimo wszystko coraz mniejsza z uwagi na świetną formę Aryny Sabalenki. W 2022 r., najlepszym w jej karierze, liderka nie była w stanie przebrnąć nawet przez trzecią rundę Wimbledonu. Ten niezmiennie pozostawał jej klątw
Rok później w końcu udało się przełamać niemoc. Polka w I rundzie ograła bez większych problemów Zhu Lin, potem pokonała Sarę Sorribes Tormo, aż wreszcie zwyciężyła nad Petrą Martić. W żadnym z tych spotkań nie straciła choćby jednego seta, pokazując, że tym razem stać ją na znacznie lepszy rezultat w legendarnym turnieju. Czwarta runda miała jednak przynieść prawdziwie trudne wyzwanie. Nieporównywalne do tych, z jakimi musiała mierzyć się wcześniej.
Belinda Bencic należała bowiem do grona rozstawionych. Notowana na 14. miejscu w kobiecej drabince Szwajcarka to przecież ostatnia mistrzyni olimpijska z Tokio, która co prawda nigdy nie wygrała turnieju wielkoszlemowego, ale była notowana nawet na 4. miejscu rankingu WTA. To zawodniczka znana z tego, że doskonale radzi sobie na każdej nawierzchni. Można było spodziewać się bardzo poważnych kłopotów.
Te pojawiły się już na początku meczu. Bencic nie dawała bowiem się zdominować tak, jak działo się to w meczach z poprzednimi rywalkami. Świetną defensywą udało jej się uratować przy dwóch piłkach setowych dla Świątek przy stanie 5:4 w pierwszym secie, a potem doprowadziła do tie-breaka.On był już koncertem Bencic. Wygrała cztery pierwsze punkty, a potem komfortowo broniła wypracowanej przewagi. I choć zmarnowała trzy piłki setowe, to przy czwartej była już bezwzględna. Szwajcarka sensacyjnie prowadziła z pierwszą rakietą świata 7:6(4) i była o mały krok od sprawienia sensacji.I choć w drugiej partii to Świątek jako pierwsza przełamała, to Bencic wcale nie obniżyła lotów. Po kilku gemach odrobiła straty, a przy stanie 5:6, gdy było o krok od drugiego tie-breaka, Szwajcarka spisała się świetnie przy serwisie Polki i miała dwie piłki meczowe. Przy tej niebywałej próbie nerwów Iga Świątek pokazała, że jest w stanie radzić sobie z ogromną presją. Wyratowała się w niezwykle efektowny sposób.Nieuchronne stało się faktem. Doszło do drugiego tie-breaka, w którym Bencic prowadziła 2:1 z przełamaniem. Utrzymanie serwisu zagwarantowałoby jej awans do ćwierćfinału, ale, o dziwo, mistrzyni olimpijska nie zdobyła już później ani jednego punktu. Seria sześciu wygranych wymian pozwoliła Świątek na powrót do gry i wyrównanie wyniku. Zadecydować musiał trzeci set.
Zobacz również: 118 uderzeń bólu. Wiemy, co dolega Arynie Sabalence. “Ryzyko dla całej kariery”
Tym razem do tie-breaka już nie doszło. W trzeciej partii doczekaliśmy się tylko jednego przełamania, przy stanie 2:1, co oznaczało, że Iga Świątek wypracowała sobie arcyważną przewagę nad rywalką. Nie oddała jej już do samego końca spotkania, gwarantując sobie awans do ćwierćfinału Wimbledonu po raz pierwszy w karierze. Trudno było dziwić się ogromnej radości Igi Świątek po zwycięstwie 6:7(4), 7:6(2), 6:3.
W tym roku nie zagrozi Idze Świątek
Mimo wszystko Świątek mogła być bardzo zadowolona z najlepszego w karierze występu na kortach Wimbledonu. Wtedy pokazała, że jest w stanie doskonale radzić sobie na kortach trawiastych, choć w poprzednich latach wydawało się, że ta nawierzchnia jest jej koszmarem. Teraz Polka będzie wśród zdecydowanych faworytek do sukcesu w tegorocznym turnieju.
Na pewno jednak nie zagra w nim z Belindą Bencic. Szwajcarka wyszła na kort po raz ostatni we wrześniu 2023 r., a chwilę później poinformowała, że spodziewa się dziecka. Jej córka przyszła na świat 23 kwietnia 2024 r. I choć Bencic prędzej czy później z pewnością wróci do zawodowego tenisa, to na pewno nie wydarzy się to podczas tegorocznego Wimbledonu.