Niewiarygodny przełom u rywalki Igi Świątek. Robi piorunujące wrażenie
Progres, który poczyniła w tym roku Jasmine Paolini jest wręcz niesamowity. Wyniki Włoszki robią tym większe wrażenie, gdy spojrzy się na jej ostatnie sezony. Druga runda, która w turniejach wielkoszlemowych przez lata była jej sufitem, teraz jest tylko przystankiem na drodze do wielkich sukcesów.
Jasmine Paolini na dobre skradła serca polskich kibiców podczas ostatniego Roland Garros. Babcia Włoszki pochodzi z naszego kraju, a ona sama z dumą mówi o swoich korzeniach. To jednak tylko dodatek. 28-letnia zawodniczka wytwarza wokół siebie tak przyjazną aurę, że nie sposób jej nie kibicować.
W tym sezonie zachwyca nie tylko swoim usposobieniem, ale przede wszystkim wynikami, którymi zapracowała sobie na siódme miejsce w rankingu WTA. Trwający rok rozpoczęła z przytupem — osiągnęła życiowy sukces, awansując do czwartej rundy Australian Open. Był to jednak dopiero przedsmak tego, co miało nastąpić w kolejnych turniejach wielkoszlemowych.
We wspomnianym już wcześniej French Open Włoszka dotarła aż do finału. Tutaj musiała uznać wyższość Igi Świątek, ale osiągnięty przez nią rezultat i tak jest imponujący. Chyba mało kto spodziewał się, że uda jej się powtórzyć ten sukces na trawie.
Niesamowita przemiana Jasmine Paolini
To, co robi w tym roku Paolini jest niesamowite, a rezultaty osiągane przez nią w turniejach wielkoszlemowych robią piorunujące wrażenie. Tym bardziej, gdy spojrzy się na jej wyniki z ostatnich lat.
Do tego sezonu życiowymi sukcesami Włoszki były… druga runda Wimbledonu i US Open. O ile we Francji udało jej się osiągnąć ją trzykrotnie, o tyle w USA zdarzyło się to tylko raz. Tegoroczny bilans Wielkich Szlemów? Czwarta runda, finał, co najmniej finał. Postęp, który poczyniła, jest wręcz kosmiczny.
W finale Wimbledonu Paolini zameldowała się w czwartek po dwusetowym pojedynku z Donną Vekić. Już dziś o godz. 15.00 zmierzy się w nim z Barborą Krejcíkovą.