Nie takiego meczu się spodziewaliśmy! Iga Świątek wszystkich zaskoczyła
Rywalka postraszyła Igę Świątek! 33-letnia Rumunka Irina-Camelia Begu już na początku meczu przełamała liderkę, a w drugiej partii serwowała nawet po wygranie seta. Polska faworytka turnieju olimpijskiego była w potężnych tarapatach, ale… odpowiedziała w najlepszy możliwy sposób! Ostatecznie wygrała 6:2, 7:5 po fenomenalnym finiszu i dalej jest w grze o złoty medal igrzysk w Paryżu.
Po ceremonii otwarcia, która wzbudziła ogromne poruszenie wśród widzów z całego świata, nie trzeba było długo czekać na rozpoczęcie wielkich sportowych emocji. Już pierwszego dnia właściwej imprezy na kort miała bowiem wyjść jedna z największych polskich nadziei medalowych. Iga Świątek wygrała trzy ostatnie edycje Roland Garros, trudno zatem było nie wiązać z jej występem dużych nadziei.
Drabinka mogła ułożyć się lepiej, bowiem faworytce turnieju nie udało się uniknąć w swojej połówce choćby Łotyszki Jeleny Ostapenko, ale wycofanie Jeleny Rybakiny nieco ułatwiło sprawę Polce. O tym jednak nie mogła póki co myśleć, najważniejsze było postawienie pierwszego kroku w trakcie inauguracji.
Jeśli chodzi o wylosowanie pierwszej rywalki, to Iga Świątek nie miała akurat prawa narzekać. Los skojarzył ją bowiem z Iriną-Camelią Begu, doświadczoną, 33-letnią Rumunką. Owszem, w przeszłości była notowana nawet na 22. pozycji rankingu WTA, ale miało to miejsce aż osiem lat temu.
Przed przystąpieniem do igrzysk olimpijskich Begu zajmowała 136. pozycję, więc w meczu z liderką nie dawano jej dużych szans. Sama Rumunka na pewno również zdawała sobie z tego sprawę i chciała po prostu pokazać się z jak najlepszej strony. Faworytka była tylko jedna, o czym wszyscy wiedzieli już po losowaniu. Była nią zawodniczka w efektownym, biało-czerwonym stroju.
Początek w wykonaniu Igi Świątek mógł dać nam nieco optymizmu, choć to były dopiero pierwsze wymiany spotkania. Liderka rankingu nie miała większych problemów z błyskawicznym przełamaniem serwisu Iriny-Camelii Begu, czyniąc to bez straty punktu już przy pierwszej możliwej okazji.
Rozpoczęcie spotkania zwiastowało “spacerek” faworytki, lecz rywalka szybko pokazała, że wcale nie zamierza poddawać się bez walki. Choć przegrywała 0:2 w pierwszym secie, to w kolejnym gemie miała już dwie szanse na przełamanie i wykorzystała drugą z nich. Rumunka skorzystała z niespodziewanie słabej postawy Świątek przy siatce, punktując ją mijającymi passing shotami.
Begu wyrównała wynik, a chwilę później doprowadziła do stanu 0-30 przy serwisie Polki. Zaczęło pachnieć niespodziewanym prowadzeniem Rumunki, ale Świątek odpowiedziała kapitalnym serwisem i to dzięki niemu dość łatwo obroniła swoje podanie.
Wszystko wskazywało na to, że niespodziewane kłopoty Igi Świątek były jedynie przejściowe. Choć skuteczność przy break pointach nie była najlepsza, mistrzyni Roland Garros w końcu powiększyła prowadzenie do trzech gemów różnicy. W tym momencie w końcu mogła poczuć się nieco bardziej komfortowo, a prowadzenie w setach było już naprawdę blisko.
I właśnie w tym momencie Świątek rozegrała swój najlepszy gem od początku spotkania. Podeszła do niego jakby nieco bardziej rozluźniona, popisała się kapitalnym returnem i w konsekwencji szybko wygrała seta 6:2, korzystając z podwójnego błędu serwisowego rywalki w ostatnim punkcie. Pomimo początkowych kłopotów pierwszej rakiety świata Irina-Camelia Begu nie potrafiła przejąć inicjatywy w kluczowym momencie. 23-latka wykorzystała to bezlitośnie.
Nasza reprezentantka mogła tylko korzystać ze swojego statusu najlepszej tenisistki świata, która zawsze ma przywilej grania na zadaszonych kortach. W Paryżu od rana padał deszcz, przez co na pozostałych turniejowych arenach gra była wstrzymana. Teoretycznie trudniejsze warunki i wilgotność powietrza nie przeszkadzały Idze Świątek, która w końcu wróciła do formy, jaką pokazywała w Roland Garros.
Początek drugiej partii był nieco bardziej wyrównany i nie oglądaliśmy przełamań, choć mogło nas cieszyć to, że Iga Świątek nie notowała większych zawahań dyspozycji. Te pojawiły się dopiero w siódmym gemie, lecz nieoczekiwanie to Irina-Camelia Begu doczekała się dwóch szans na wygranie gema przy serwisie Polki. I niestety już pierwsza z nich została wykorzystana.
Niespodziewane kłopoty Igi Świątek. I ta odpowiedź…
Faworytka znalazła się w nieoczekiwanych tarapatach, choć jeszcze kilka minut wcześniej zupełnie nic na to nie wskazywało. Tymczasem w drugim secie to Rumunka była bliżej wyrównania strat. W końcu to ona znalazła się pod ogromną presją, serwując przy stanie 5:4. Utrzymanie serwisu dałoby jej wygranie seta. Ale uczynienie tego w meczu z najlepszą tenisistką świata wcale nie należy do łatwych…
Zobacz również: Jan Zieliński zabrał głos po rezygnacji Huberta Hurkacza. “Mielibyśmy szanse w sądzie”
Świątek wypracowała sobie trzy szanse na przełamanie, dzięki czemu była o mały krok od wyrównania wyniku. Begu jednak nie zamierzała się załamywać chwilowym niepowodzeniem i wygrała kolejne trzy wymiany, oddalając zagrożenie w wielkim stylu. A jednak pojawiła się czwarta szansa, tym razem wykorzystana! Polka wróciła do gry w wielkim stylu i teraz to ona mogła serwować!
Znów to Iga Świątek była na fali. Udało jej się odzyskać prowadzenie i zagwarantować sobie co najmniej występ w tie-breaku. Ale ten nie był potrzebny! Przy stanie 6:2, 6:5 i serwisie Begu Polka wypracowała sobie trzy piłki meczowe i znów wykorzystała pierwszą po podwójnym błędzie serwisowym rywalki.