A więc to dotknęło nawet Igę Świątek. Cały świat się pomylił
Iga Świątek krzyczała w stronę trybun, chcąc znaleźć rozwiązanie problemów z niespodziewanej strony. To nie był obraz Polki, do jakiego nas przyzwyczaiła. W ten sposób zachowuje się niezwykle rzadko, zazwyczaj przekuwając targające nią emocje w jeszcze lepszą grę. Nie będzie polskiego złota olimpijskiego w tenisie, o czym zadecydował jeden aspekt. Wszyscy powinniśmy sobie przypomnieć, że nawet w Paryżu Świątek wciąż jest “tylko” człowiekiem.
Od samego początku meczu z Qinwen Zheng Iga Świątek zupełnie nie przypominała samej siebie. Tenisistka, która przez większość sezonu jest wielką dominatorką, tym razem nie była w stanie wykorzystać nawet prowadzenia 4:0 w drugim secie. To absolutnie niespotykane sceny w meczach liderki rankingu, zwłaszcza na tym obiekcie, gdzie triumfowała już czterokrotnie.
Trzeba powiedzieć to wprost: porażka Igi Świątek w półfinale igrzysk olimpijskich to nie koniec świata. Polka z dużym prawdopodobieństwem będzie miała w swojej karierze jeszcze kolejną szansę na złoto. Jednocześnie wciąż nie straciła nadziei na olimpijski medal, który spróbuje zdobyć już w piątek. Ten turniej wciąż może zakończyć się dla polskich kibiców wielkim sukcesem
Iga Świątek była przytłoczona
Początek Igi Świątek w olimpijskiej imprezie w Paryżu był trudny i widać było, że pierwsza rakieta świata musiała radzić sobie z wielką tremą. Później jednak z każdym kolejnym meczem było lepiej, a 23-latka wyglądała coraz pewniej. Gdy zapewniła sobie dwa mecze w strefie medalowej, z jej serca spadł nie kamień, lecz głaz. Wciąż jednak trzeba było postawić kolejny krok
To się niestety nie udało. Qinwen Zheng rozegrała najlepszy mecz przeciwko Idze Świątek w całej karierze, wygrywając po raz pierwszy w siedmiu starciach. Po stronie Polki tym razem zawiodła nie tyle sama tenisowa klasa, ile umiejętność radzenia sobie z gigantyczną presją.
Wiedziała, że jest zdecydowaną faworytką do awansu do finału. Pamiętała, że nigdy wcześniej nie przegrała z Chinką. Świątek po prostu przytłoczyła presja, z jaką nie musiała się mierzyć od kilkunastu miesięcy. Choć mogła przyzwyczaić się już do tego, że jest zdecydowaną faworytką każdego z turniejów, w którym bierze udział, w Paryżu było nieco inaczej.
Nerwy były za duże
Chodziło nie tylko o mit igrzysk olimpijskich, legendarnej imprezy, która w przypadku 23-latki ma też duże znaczenie rodzinne. Już w Tokio Świątek chciała wygrać za wszelką cenę, by spełnić marzenie swoje oraz ojca. W Paryżu Polka przystąpiła do gry jako zawodniczka znacznie lepsza, doskonalsza, niemalże kompletna, a jednak znów okazało się, że nawet takie tenisistki nie są odporne na stres.
Nam pozostaje cieszyć się, że ta porażka nadeszła właśnie teraz, a nie choćby rundę wcześniej. Wtedy żal byłby znacznie większy, tymczasem porażka w półfinale daje jeszcze jedną nadzieję. Niezależnie od tego, z kim Iga Świątek zagra o brązowy medal, teoretycznie powinna mieć znacznie łatwiej niż w meczu z Qinwen Zheng. Chinka to przecież zawodniczka z czołowej dziesiątki, czego nie możemy powiedzieć ani o Donnie Vekić, ani tym bardziej o Annie-Karolinie Schmiedlovej.
Dziś nerwy nie pozwoliły Idze Świątek na ugranie choćby jednego seta. To się zdarza, również najwybitniejszym sportowcom, również w grze o najwyższą stawkę. Pamiętajmy, to nie koniec świata. Igrzyska olimpijskie w Paryżu wciąż mogą zakończyć się dla nas polskim sukcesem w tenisie
Brąz to wciąż wielkie osiągnięcie, które pozwala na zapisanie się w historii światowego sportu. Teraz trzeba postawić ostatni krok, bo jeśli Iga Świątek wróci na swój poziom sprzed meczu z Zheng, o podium możemy być spokojni