Trwają igrzyska, a tu takie wieści o Arynie Sabalence. Trzy godziny męczarni!
Aryna SabalenkaAryna Sabalenka (Foto: Scott Taetsch / Stringer / Getty Images)
Aryna Sabalenka po ponad miesiącu przerwy powróciła na światowe korty. Białorusinka, która z powodu kontuzji opuściła Wimbledon i wycofała się z igrzysk olimpijskich w Paryżu, ma już za sobą pierwszy mecz w turnieju WTA 500 w Waszyngtonie, w którym pokonała Kamillę Rachimową. Starcie ze znacznie niżej notowaną rywalką nie było jednak dla byłej liderki rankingu WTA łatwe. Wręcz przeciwnie! Tenisistka z Mińska, aby pokonać Rosjankę, potrzebowała blisko trzech godzin. Ostatecznie wygrała 7:5, 4:6, 6:4.
— Pod względem mentalnym jestem gotowa na powrót. Czuję się świeża. Mam nadzieję, że kontuzja [barku] nie będzie mi już doskwierać. Wierzę, że problemy zdrowotne już mnie nie dopadną — mówiła utytułowana tenisistka przed rozpoczęciem rywalizacji w stolicy Stanów Zjednoczonych.
I faktycznie Sabalenka już w pierwszym meczu po powrocie udowodniła, że jest gotowa na zażartą walkę, choć na pewno spodziewała się zdecydowanie łatwiejszej przeprawy w swoim pierwszym występie po udanej rekonwalescencji. Rachimowa (105. WTA) postawiła jednak faworytce bardzo trudne warunki i zmusiła ją do olbrzymiego wysiłku.
Aryna Sabalenka wróciła do gry. I miała wielkie kłopoty
Rosjanka już w pierwszym secie potwierdziła, że jest w stanie sprawić niespodziankę, przegrywając minimalnie – 5:7. W drugiej odsłonie pojedynku zwycięstwa już odebrać sobie nie dała. Rachimowa pokonała Białorusinkę 6:4 i doprowadziła do wyrównania. Warto podkreślić, że już wtedy obie tenisistki rywalizowały ze sobą ponad dwie godziny.
Zobacz także: Rosyjski gwiazdor wyleciał z igrzysk. I zaczął się kajać
Ostatni set także był wyrównany, a o jego losach i zarazem losach całego pojedynku zadecydowało tylko jedno przełamanie. W siódmym gemie Sabalenka zdołała odebrać podanie przeciwniczce, a ta nie była już w stanie odrobić strat i po 2 godzinach i 47 minutach zaciętej walki musiała uznać wyższość byłej liderki rankingu WTA, która awans przypieczętowała asem serwisowym.
W ćwierćfinale 26-latka z Mińska zmierzy się z Wang Yuchen lub swoją bardziej doświadczoną rodaczką, Wiktorią Azarenką. Starcie Chinki i Białorusinki odbędzie się w czwartek, 1 sierpnia. Początek o godz. 19.00.
Sportowy świat wciąż trzyma w napięciu Igrzyska Olimpijskie, a szczególną uwagę przyciągają zmagania na kortach tenisowych. Wczoraj wieczorem kibice na całym świecie zamarli przed ekranami, gdy Aryna Sabalenka, jedna z faworytek do złotego medalu, stanęła do pojedynku, który miał się okazać jednym z najtrudniejszych w jej karierze. Trzy godziny męczarni, emocji i zaskakujących zwrotów akcji – tak można podsumować ten niezwykle zacięty mecz.Aryna Sabalenka, Białorusinka, która w ostatnich miesiącach zachwycała swoją formą i determinacją, przystąpiła do meczu z wielkimi nadziejami. Wszyscy spodziewali się pewnego zwycięstwa, jednak rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Jej rywalka, choć na papierze wydawała się mniej doświadczona i słabsza, postawiła twarde warunki i zmusiła Sabalenkę do walki na najwyższych obrotach.Pierwszy set rozpoczął się nieco niespodziewanie, gdyż Sabalenka szybko straciła swoje podanie i już na starcie znalazła się w trudnej sytuacji. Jej rywalka, młoda i ambitna tenisistka z Czech, Karolina Muchova, prezentowała świetną formę i zdawała się nie obawiać wielkiego nazwiska po drugiej stronie siatki. Muchova grała odważnie, z precyzją trafiając w rogi kortu i zmuszając Sabalenkę do biegania po całym boisku.Pomimo tych trudności, Aryna zdołała się zmobilizować i stopniowo odzyskiwała kontrolę nad grą. Jej potężne serwisy oraz mocne uderzenia z głębi kortu zaczęły przynosić efekty, a licznie zgromadzeni kibice obserwowali, jak powoli, ale skutecznie, odrabia straty. Set zakończył się tie-breakiem, który Sabalenka wygrała dzięki swojej determinacji i nieustępliwości.Drugi set to jednak prawdziwy rollercoaster emocji. Muchova, mimo porażki w pierwszej partii, nie zamierzała się poddawać. Od samego początku narzuciła wysokie tempo, a Sabalenka miała trudności z utrzymaniem swojego rytmu. Kilka błędów serwisowych i nerwowych zagrań sprawiło, że Białorusinka musiała gonić wynik. Muchova z kolei grała jak natchniona, skutecznie punktując i zmuszając Sabalenkę do błędów.Pod koniec drugiego seta na korcie zaczęło być widać oznaki zmęczenia u obu zawodniczek. Każda piłka była wyzwaniem, a publiczność żywiołowo reagowała na każdy punkt. Po kolejnych wyrównanych gemach doszło do drugiego tie-breaka tego wieczoru. Tym razem to Muchova zachowała więcej zimnej krwi i wygrała seta, doprowadzając do wyrównania stanu meczu.Decydujący set przyniósł prawdziwe emocje i dramatyzm. Obie tenisistki wiedziały, że nie mogą sobie pozwolić na żadne błędy. Sabalenka, z zaciśniętymi zębami, walczyła o każdą piłkę, choć na jej twarzy malowało się wyraźne zmęczenie. Muchova, z kolei, wciąż grała na wysokim poziomie, zmuszając swoją rywalkę do nadludzkiego wysiłku.Gem za gemem, punkt za punkt, mecz zbliżał się do końca, a na trybunach panowała coraz większa ekscytacja. Widać było, że obie zawodniczki są na granicy wytrzymałości, ale żadna nie zamierzała odpuścić. W kluczowych momentach Sabalenka potrafiła wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii, które pozwoliły jej przetrwać najtrudniejsze chwile. Jej serwisy znowu zaczęły siać postrach, a precyzyjne uderzenia z linii końcowej trafiały w kort, odbierając Muchovej pewność siebie.W końcu, po niemal trzech godzinach heroicznej walki, Aryna Sabalenka zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Sportowy świat wciąż trzyma w napięciu Igrzyska Olimpijskie, a szczególną uwagę przyciągają zmagania na kortach tenisowych. Wczoraj wieczorem kibice na całym świecie zamarli przed ekranami, gdy Aryna Sabalenka, jedna z faworytek do złotego medalu, stanęła do pojedynku, który miał się okazać jednym z najtrudniejszych w jej karierze. Trzy godziny męczarni, emocji i zaskakujących zwrotów akcji – tak można podsumować ten niezwykle zacięty mecz.Aryna Sabalenka, Białorusinka, która w ostatnich miesiącach zachwycała swoją formą i determinacją, przystąpiła do meczu z wielkimi nadziejami. Wszyscy spodziewali się pewnego zwycięstwa, jednak rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Jej rywalka, choć na papierze wydawała się mniej doświadczona i słabsza, postawiła twarde warunki i zmusiła Sabalenkę do walki na najwyższych obrotach.Pierwszy set rozpoczął się nieco niespodziewanie, gdyż Sabalenka szybko straciła swoje podanie i już na starcie znalazła się w trudnej sytuacji. Jej rywalka, młoda i ambitna tenisistka z Czech, Karolina Muchova, prezentowała świetną formę i zdawała się nie obawiać wielkiego nazwiska po drugiej stronie siatki. Muchova grała odważnie, z precyzją trafiając w rogi kortu i zmuszając Sabalenkę do biegania po całym boisku.Pomimo tych trudności, Aryna zdołała się zmobilizować i stopniowo odzyskiwała kontrolę nad grą. Jej potężne serwisy oraz mocne uderzenia z głębi kortu zaczęły przynosić efekty, a licznie zgromadzeni kibice obserwowali, jak powoli, ale skutecznie, odrabia straty. Set zakończył się tie-breakiem, który Sabalenka wygrała dzięki swojej determinacji i nieustępliwości.Drugi set to jednak prawdziwy rollercoaster emocji. Muchova, mimo porażki w pierwszej partii, nie zamierzała się poddawać. Od samego początku narzuciła wysokie tempo, a Sabalenka miała trudności z utrzymaniem swojego rytmu. Kilka błędów serwisowych i nerwowych zagrań sprawiło, że Białorusinka musiała gonić wynik. Muchova z kolei grała jak natchniona, skutecznie punktując i zmuszając Sabalenkę do błędów.Pod koniec drugiego seta na korcie zaczęło być widać oznaki zmęczenia u obu zawodniczek. Każda piłka była wyzwaniem, a publiczność żywiołowo reagowała na każdy punkt. Po kolejnych wyrównanych gemach doszło do drugiego tie-breaka tego wieczoru. Tym razem to Muchova zachowała więcej zimnej krwi i wygrała seta, doprowadzając do wyrównania stanu meczu.Decydujący set przyniósł prawdziwe emocje i dramatyzm. Obie tenisistki wiedziały, że nie mogą sobie pozwolić na żadne błędy. Sabalenka, z zaciśniętymi zębami, walczyła o każdą piłkę, choć na jej twarzy malowało się wyraźne zmęczenie. Muchova, z kolei, wciąż grała na wysokim poziomie, zmuszając swoją rywalkę do nadludzkiego wysiłku.Gem za gemem, punkt za punkt, mecz zbliżał się do końca, a na trybunach panowała coraz większa ekscytacja. Widać było, że obie zawodniczki są na granicy wytrzymałości, ale żadna nie zamierzała odpuścić. W kluczowych momentach Sabalenka potrafiła wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii, które pozwoliły jej przetrwać najtrudniejsze chwile. Jej serwisy znowu zaczęły siać postrach, a precyzyjne uderzenia z linii końcowej trafiały w kort, odbierając Muchovej pewność siebie.W końcu, po niemal trzech godzinach heroicznej walki, Aryna Sabalenka zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.