Agnieszka Radwańska reaguje na słowa o “fałszywej” Idze Świątek. Mówi wprost
Brązowy medal Igi Świątek to czwarty medal reprezentacji Polski w trwających igrzyskach olimpijskich. W decydującym meczu Polka pokonała Annę Karolinę Schmiedlovą 6:2, 6:1, ale musiała podnieść się po bolesnej półfinałowej porażce, która kosztowała ją wiele łez. Emocji nie brakowało także wcześniej, gdy Świątek w ćwierćfinale mierzyła się z Danielle Collins, a ta zarzucała Polce fałszywe zachowanie, a wcześniej kierowała w jej stronę agresywne zagrania. Wprost o tej sytuacji wypowiedziała się Agnieszka Radwańska.
Łzy Igi Świątek, które pojawiły się u niej zaraz po zwycięstwie w meczu o brązowy medal turnieju singlowego, a te po półfinałowej porażce z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7, to zupełnie różne sytuacje. Świątek, jako jedna z niewielu zawodniczek ze światowej czołówki poważnie podeszła do olimpijskiej rywalizacji, a na olimpijskim medalu zależało jej, tym bardziej że jej tata Tomasz także był olimpijczykiem.
Trudna doba dla Igi Świątek. Nie kryła emocji
Kiedy w piątek pokonała Słowaczkę w walce o brązowy medal, na wielkim telebimie na korcie centralnym dało się zobaczyć, jak Polka ociera łzy wzruszenia i wszystkiego tego, co przeżywała przez ostatnią dobę.
— W meczu o brąz zobaczyliśmy zdeterminowaną Igę, która grała swój najlepszy tenis i nie dała rywalce żadnych szans. To była pełna dominacja i deklasacja. Każda porażka boli i są takie, które zostają w głowie na długo. Tenis ma jednak to do siebie, że jest mało czasu między meczami, więc z dnia na dzień trzeba wstawać i zaczynać wszystko od nowa, by ze świeżą głową wyjść na kort — mówi finalistka Wimbledonu (2012) i ekspertka Eurosportu Agnieszka Radwańska.
W półfinale Świątek przegrała z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7. Porażka bolała, tym bardziej że w drugim secie Polka straciła prowadzenie 4:0.
— Nigdy nie widziałam tak dobrze grającej Chinki, która rozegrała praktycznie bezbłędny mecz poza tym przestojem na początku drugiego seta. Iga momentami zaczęła się spieszyć, a wtedy presja robi się coraz większa i zaczynają schody. Z drugiej strony szacunek dla Chinki, bo wygrać z najlepszą zawodniczką świata, dociskając ją w trudnym momencie, jest nie lada wyzwaniem i to jeszcze na kortach Rolanda Garrosa. Ten wszechstronny tenis rywalki sprawił Idze po prostu problem — mówi Radwańska.
Zarzuty Collins wobec Świątek. Radwańska mówi o niesportowym zachowaniu
Dużo negatywnych emocji było też wokół Igi Świątek po jej ćwierćfinałowym meczu z Danielle Collins. 31-letnia Amerykanka skreczowała w meczu z Polką, a później zarzuciła jej fałszywe zachowanie podczas meczu, choć sama kierowała w jej stronę agresywne zagrania. Jak to, gdy uderzyła mocno, kierując piłkę prosto w żebra Świątek.
— To było bardzo niesportowe zachowanie. Tym bardziej że miała otwarte zagranie po linii albo po crossie. Z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że to część gry, więc w jakiś sposób jest to wytłumaczalne. Niezrozumiałe było za to zejście z kortu, tłumaczone kontuzją, podczas gdy dwie godziny później Collins wyszła na mecz deblowy — mówi Agnieszka Radwańska.
Rzeczywiście Collins w duecie z Desirae Krawczyk rywalizowała z ukraińskim deblem Ludmyła i Nadia Kiczenok, ale przegrała.
— Nie znam relacji między Igą i Danielle, ale takich rzeczy się nie robi. Nie rozumiem, o co chodziło. Czasami zdarza się jakaś wymiana zdań między zawodniczkami, ale sama byłam zaskoczona zachowaniem Amerykanki. Przedziwna sytuacja — mówi Radwańska.
Niektórzy twierdzą, że zachowanie Collins to dowód na to, że Iga Świątek nie jest lubianą zawodniczką w zawodowym tourze, ale Radwańska przywołuje przykłady przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj z czasów jej kariery.
— Trudno się nie przyjaźnić, jeśli tyle czasu spędziło się w jednej szatni i przez wiele lat spotykało na turniejach. Ja do dziś przyjaźnię się z Caroline Woźniacki czy Angelique Kerber albo Polkami, z którymi grałam. Choć oczywiście to wszystko jest sprawą indywidualną — dodaje finalistka Wimbledonu z 2012 r.
Kiedy rozmawialiśmy z Radwańską, jeszcze nie widziała się z Igą Świątek po jej wygranym meczu, ale zdradziła, co może jej powiedzieć.
— Na pewno przekażę Idze, żeby cieszyła się z medalu. Jeśli chodzi o upragnione złoto, to jeszcze będzie co najmniej raz miała okazję o nie powalczyć w igrzyskach — kończy Radwańska.
Brązowy medal Igi Świątek to czwarty medal reprezentacji Polski w trwających igrzyskach olimpijskich. W decydującym meczu Polka pokonała Annę Karolinę Schmiedlovą 6:2, 6:1, ale musiała podnieść się po bolesnej półfinałowej porażce, która kosztowała ją wiele łez. Emocji nie brakowało także wcześniej, gdy Świątek w ćwierćfinale mierzyła się z Danielle Collins, a ta zarzucała Polce fałszywe zachowanie, a wcześniej kierowała w jej stronę agresywne zagrania. Wprost o tej sytuacji wypowiedziała się Agnieszka Radwańska.
Łzy Igi Świątek, które pojawiły się u niej zaraz po zwycięstwie w meczu o brązowy medal turnieju singlowego, a te po półfinałowej porażce z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7, to zupełnie różne sytuacje. Świątek, jako jedna z niewielu zawodniczek ze światowej czołówki poważnie podeszła do olimpijskiej rywalizacji, a na olimpijskim medalu zależało jej, tym bardziej że jej tata Tomasz także był olimpijczykiem.
Trudna doba dla Igi Świątek. Nie kryła emocji
Kiedy w piątek pokonała Słowaczkę w walce o brązowy medal, na wielkim telebimie na korcie centralnym dało się zobaczyć, jak Polka ociera łzy wzruszenia i wszystkiego tego, co przeżywała przez ostatnią dobę.
— W meczu o brąz zobaczyliśmy zdeterminowaną Igę, która grała swój najlepszy tenis i nie dała rywalce żadnych szans. To była pełna dominacja i deklasacja. Każda porażka boli i są takie, które zostają w głowie na długo. Tenis ma jednak to do siebie, że jest mało czasu między meczami, więc z dnia na dzień trzeba wstawać i zaczynać wszystko od nowa, by ze świeżą głową wyjść na kort — mówi finalistka Wimbledonu (2012) i ekspertka Eurosportu Agnieszka Radwańska.
W półfinale Świątek przegrała z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7. Porażka bolała, tym bardziej że w drugim secie Polka straciła prowadzenie 4:0.
— Nigdy nie widziałam tak dobrze grającej Chinki, która rozegrała praktycznie bezbłędny mecz poza tym przestojem na początku drugiego seta. Iga momentami zaczęła się spieszyć, a wtedy presja robi się coraz większa i zaczynają schody. Z drugiej strony szacunek dla Chinki, bo wygrać z najlepszą zawodniczką świata, dociskając ją w trudnym momencie, jest nie lada wyzwaniem i to jeszcze na kortach Rolanda Garrosa. Ten wszechstronny tenis rywalki sprawił Idze po prostu problem — mówi Radwańska.
Zarzuty Collins wobec Świątek. Radwańska mówi o niesportowym zachowaniu
Dużo negatywnych emocji było też wokół Igi Świątek po jej ćwierćfinałowym meczu z Danielle Collins. 31-letnia Amerykanka skreczowała w meczu z Polką, a później zarzuciła jej fałszywe zachowanie podczas meczu, choć sama kierowała w jej stronę agresywne zagrania. Jak to, gdy uderzyła mocno, kierując piłkę prosto w żebra Świątek.
— To było bardzo niesportowe zachowanie. Tym bardziej że miała otwarte zagranie po linii albo po crossie. Z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że to część gry, więc w jakiś sposób jest to wytłumaczalne. Niezrozumiałe było za to zejście z kortu, tłumaczone kontuzją, podczas gdy dwie godziny później Collins wyszła na mecz deblowy — mówi Agnieszka Radwańska.
Rzeczywiście Collins w duecie z Desirae Krawczyk rywalizowała z ukraińskim deblem Ludmyła i Nadia Kiczenok, ale przegrała.
— Nie znam relacji między Igą i Danielle, ale takich rzeczy się nie robi. Nie rozumiem, o co chodziło. Czasami zdarza się jakaś wymiana zdań między zawodniczkami, ale sama byłam zaskoczona zachowaniem Amerykanki. Przedziwna sytuacja — mówi Radwańska.
Niektórzy twierdzą, że zachowanie Collins to dowód na to, że Iga Świątek nie jest lubianą zawodniczką w zawodowym tourze, ale Radwańska przywołuje przykłady przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj z czasów jej kariery.
— Trudno się nie przyjaźnić, jeśli tyle czasu spędziło się w jednej szatni i przez wiele lat spotykało na turniejach. Ja do dziś przyjaźnię się z Caroline Woźniacki czy Angelique Kerber albo Polkami, z którymi grałam. Choć oczywiście to wszystko jest sprawą indywidualną — dodaje finalistka Wimbledonu z 2012 r.
Kiedy rozmawialiśmy z Radwańską, jeszcze nie widziała się z Igą Świątek po jej wygranym meczu, ale zdradziła, co może jej powiedzieć.
— Na pewno przekażę Idze, żeby cieszyła się z medalu. Jeśli chodzi o upragnione złoto, to jeszcze będzie co najmniej raz miała okazję o nie powalczyć w igrzyskach — kończy Radwańska.