Iga Świątek marzyła o złocie. Powiedziała, co się wydarzyło. Dźwigała ogromny ciężar
— Postaram się kolejne igrzyska zagrać, ciesząc się z faktu, że na nich jestem, niekoniecznie dźwigając cały ten ciężar — stwierdziła wprost po zdobyciu brązowego medalu igrzysk olimpijskich Iga Świątek w rozmowie z Eurosportem, jasno wskazując na przyczyny tego, że na ukochanych kortach w Paryżu nie zdobyła upragnionego złota. Polka już ze spokojem w głosie opowiedziała o tym, co przeżywała w ostatnich dniach i ponownie dała wszystkim jasny sygnał, z jak wielką presją i ciężarem się mierzy. Wielkim plusem i miłą niespodzianką w najtrudniejszych momentach olimpijskiego turnieju było zachowanie kibiców, w których znalazła wsparcie. — To było coś zaskakującego — powiedziała.
Ostatnie dwa dni na igrzysk olimpijskich były dla Igi Świątek emocjonalnym szaleństwem. W czwartek Polka przegrała półfinał z Qinwen Zheng 2:6, 5:7, pozbawiając siebie szans na wygranie turnieju. Dzień później na otarcie łez pozostało starcie o brązowy medal. Tutaj Świątek już ze spokojem zrobiła to, co do niej należało i sięgnęła po krążek, wygrywając bez większych problemów z Anną Schmiedlovą 6:2, 6:1.
Piątkowe zwycięstwo dało nie tylko brąz, ale również wyciszyło złe emocje
Jak sama przyznała na konferencji prasowej, zwycięstwo w tym meczu było dla jej psychiki niezwykle ważne. — W czwartek przepłakałam chyba z sześć godzin. Gdybym nie grała meczu nazajutrz, pewnie płakałabym tydzień — wprost stwierdziła w rozmowie z dziennikarzami.
W czwartek czuła się, jakby była w żałobie
Jeszcze przed konferencją Świątek stanęła przed kamerami Eurosportu, tym razem już ze spokojem opowiadała o swoich przeżyciach i tym, co się działo, po przegranej z Chinką. — Jestem przeszczęśliwa przede wszystkim dlatego, że ogarnęłam się po wczorajszym meczu, bo naprawdę nie było łatwo. Czułam się, jakbym miała jakąś żałobę — stwierdziła 23-latka.
Wreszcie cieszyła się grą na igrzyskach
Co było receptą na jej zwycięstwo w meczu o trzecie miejsce? — Wyszłam dzisiaj na kort i po prostu czerpałam radość z tego, że gram. Cieszę się, że mogłam zakończyć turniej pozytywnym wynikiem. Medal to jest ogromne wyróżnienie i jestem szczęśliwa. Przez całą karierę pracowałam na to. […] To jest dla mnie coś niesamowitego i nigdy bym się tego nie spodziewała — przyznała Świątek.
Półfinał igrzysk olimpijskich przegrała z… presją
Świątek opowiadając o przyszłych igrzyskach olimpijskich, wyjawiła, co było prawdziwym powodem porażki w półfinale paryskich zmagań. Co prawda już podczas czwartkowej transmisji komentatorzy wskazywali, że Polkę mogła przygnieść presja i to mogło być powodem jej słabszej gry. Po piątkowym zwycięstwie potwierdziła te sugestie. — Postaram się kolejne igrzyska zagrać, ciesząc się z faktu, że mam okazję, niekoniecznie dźwigając cały ten ciężar. […] Siostra może potwierdzić, że wychowane zostałyśmy w duchu takiego mitu igrzysk olimpijskich. Myślę, że przez to sporo wrzuciłam na siebie podczas tego turnieju — przyznała wprost.
Mając z tyłu głowy porażkę, w Paryżu świętowała życiowy sukces
Zaraz po piątkowej wygranej ze Słowaczką Świątek nie celebrowała szczególnie mocno swojego historycznego sukcesu. — Kiedy usiadłam na krześle, czułam się jeszcze trochę pogubiona. Cały czas odczuwałam tę półfinałową porażkę, choć miałam też świadomość, że powinnam być dumna ze zdobycia medalu. Kiedy minie jeszcze kilka dni, będę już może pamiętać tylko to, że go mam w swoim dorobku — wyznała.
Iga Świątek dostała ogromne wsparcie od kibiców
Liderka kobiecego tenisa na świecie nie raz wspominała, że zawodniczki muszą się mierzyć z ogromną falą hejtu po swoich nieudanych meczach. Jak się okazało, polscy fani stanęli na wysokości zadania w jednym trudniejszych momentów jej kariery, o czym sama wspomniała, rozmawiając z Eurosportem.
— Weszłam na chwilę do internetu i to ile dostałam miłych słów i wsparcia, to naprawdę było dla mnie coś bardzo zaskakującego. Właściwie dostałam więcej wiadomości niż po jakimkolwiek wygranym tutaj meczu. Cieszę się, że mam to wsparcie, najbliższych i fanów, mimo że oczekiwali czegoś więcej — podsumowała.
Z porażki może się wykluć jeszcze większy sukces
Tenisowi eksperci nie mają wątpliwości, że to, co wydarzyło się w Paryżu, będzie bezcennym doświadczeniem dla Świątek w dalszej karierze. Maciej Synówka podczas transmisji w TVP Sport stwierdził, że jeśli nasza tenisistka uzna brąz za osobistą porażkę i pozostanie w niej niedosyt, za cztery lata możemy być świadkami jeszcze piękniejszej historii.
— Pamiętajmy o tym, jak ona reaguje na sytuacje, w których coś się jej nie udaje. […] Jestem przekonany, że jeśli uzna ten brąz za porażkę, to możemy być spokojni o to, co się będzie działo za kilka lat w Los Angeles — przyznał wprost Synówka.
— Postaram się kolejne igrzyska zagrać, ciesząc się z faktu, że na nich jestem, niekoniecznie dźwigając cały ten ciężar — stwierdziła wprost po zdobyciu brązowego medalu igrzysk olimpijskich Iga Świątek w rozmowie z Eurosportem, jasno wskazując na przyczyny tego, że na ukochanych kortach w Paryżu nie zdobyła upragnionego złota. Polka już ze spokojem w głosie opowiedziała o tym, co przeżywała w ostatnich dniach i ponownie dała wszystkim jasny sygnał, z jak wielką presją i ciężarem się mierzy. Wielkim plusem i miłą niespodzianką w najtrudniejszych momentach olimpijskiego turnieju było zachowanie kibiców, w których znalazła wsparcie. — To było coś zaskakującego — powiedziała.
Ostatnie dwa dni na igrzysk olimpijskich były dla Igi Świątek emocjonalnym szaleństwem. W czwartek Polka przegrała półfinał z Qinwen Zheng 2:6, 5:7, pozbawiając siebie szans na wygranie turnieju. Dzień później na otarcie łez pozostało starcie o brązowy medal. Tutaj Świątek już ze spokojem zrobiła to, co do niej należało i sięgnęła po krążek, wygrywając bez większych problemów z Anną Schmiedlovą 6:2, 6:1.
Piątkowe zwycięstwo dało nie tylko brąz, ale również wyciszyło złe emocje
Jak sama przyznała na konferencji prasowej, zwycięstwo w tym meczu było dla jej psychiki niezwykle ważne. — W czwartek przepłakałam chyba z sześć godzin. Gdybym nie grała meczu nazajutrz, pewnie płakałabym tydzień — wprost stwierdziła w rozmowie z dziennikarzami.
W czwartek czuła się, jakby była w żałobie
Jeszcze przed konferencją Świątek stanęła przed kamerami Eurosportu, tym razem już ze spokojem opowiadała o swoich przeżyciach i tym, co się działo, po przegranej z Chinką. — Jestem przeszczęśliwa przede wszystkim dlatego, że ogarnęłam się po wczorajszym meczu, bo naprawdę nie było łatwo. Czułam się, jakbym miała jakąś żałobę — stwierdziła 23-latka.
Wreszcie cieszyła się grą na igrzyskach
Co było receptą na jej zwycięstwo w meczu o trzecie miejsce? — Wyszłam dzisiaj na kort i po prostu czerpałam radość z tego, że gram. Cieszę się, że mogłam zakończyć turniej pozytywnym wynikiem. Medal to jest ogromne wyróżnienie i jestem szczęśliwa. Przez całą karierę pracowałam na to. […] To jest dla mnie coś niesamowitego i nigdy bym się tego nie spodziewała — przyznała Świątek.
Półfinał igrzysk olimpijskich przegrała z… presją
Świątek opowiadając o przyszłych igrzyskach olimpijskich, wyjawiła, co było prawdziwym powodem porażki w półfinale paryskich zmagań. Co prawda już podczas czwartkowej transmisji komentatorzy wskazywali, że Polkę mogła przygnieść presja i to mogło być powodem jej słabszej gry. Po piątkowym zwycięstwie potwierdziła te sugestie. — Postaram się kolejne igrzyska zagrać, ciesząc się z faktu, że mam okazję, niekoniecznie dźwigając cały ten ciężar. […] Siostra może potwierdzić, że wychowane zostałyśmy w duchu takiego mitu igrzysk olimpijskich. Myślę, że przez to sporo wrzuciłam na siebie podczas tego turnieju — przyznała wprost.
Mając z tyłu głowy porażkę, w Paryżu świętowała życiowy sukces
Zaraz po piątkowej wygranej ze Słowaczką Świątek nie celebrowała szczególnie mocno swojego historycznego sukcesu. — Kiedy usiadłam na krześle, czułam się jeszcze trochę pogubiona. Cały czas odczuwałam tę półfinałową porażkę, choć miałam też świadomość, że powinnam być dumna ze zdobycia medalu. Kiedy minie jeszcze kilka dni, będę już może pamiętać tylko to, że go mam w swoim dorobku — wyznała.
Iga Świątek dostała ogromne wsparcie od kibiców
Liderka kobiecego tenisa na świecie nie raz wspominała, że zawodniczki muszą się mierzyć z ogromną falą hejtu po swoich nieudanych meczach. Jak się okazało, polscy fani stanęli na wysokości zadania w jednym trudniejszych momentów jej kariery, o czym sama wspomniała, rozmawiając z Eurosportem.
— Weszłam na chwilę do internetu i to ile dostałam miłych słów i wsparcia, to naprawdę było dla mnie coś bardzo zaskakującego. Właściwie dostałam więcej wiadomości niż po jakimkolwiek wygranym tutaj meczu. Cieszę się, że mam to wsparcie, najbliższych i fanów, mimo że oczekiwali czegoś więcej — podsumowała.
Z porażki może się wykluć jeszcze większy sukces
Tenisowi eksperci nie mają wątpliwości, że to, co wydarzyło się w Paryżu, będzie bezcennym doświadczeniem dla Świątek w dalszej karierze. Maciej Synówka podczas transmisji w TVP Sport stwierdził, że jeśli nasza tenisistka uzna brąz za osobistą porażkę i pozostanie w niej niedosyt, za cztery lata możemy być świadkami jeszcze piękniejszej historii.
— Pamiętajmy o tym, jak ona reaguje na sytuacje, w których coś się jej nie udaje. […] Jestem przekonany, że jeśli uzna ten brąz za porażkę, to możemy być spokojni o to, co się będzie działo za kilka lat w Los Angeles — przyznał wprost Synówka.