Zheng trzy piłki od triumfu i wtedy wydarzyło się to. Fręch ciągle w grze, Chinka w szoku
Magdalena Fręch stanęła przed bardzo trudnym wyzwaniem. W walce o trzecią rundę WTA 1000 w Cincinnati musiała się zmierzyć z Qinwen Zheng, która zdobyła złoty medal podczas igrzysk w Paryżu. W pierwszym secie Chinka zdominowała naszą tenisistkę, ale później Polka postawiła twarde warunki przeciwniczce. W momencie, gdy Chinka prowadziła 6:1, 5:4 15-0 i serwowała po wygraną, spadł deszcz. Organizatorzy poinformowali, że pojedynek zostanie dokończony za kilkanaście godzin.
Magdalena Fręch miała już za sobą trzy spotkania podczas turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdyż musiała się przedostawać do głównej drabinki przez eliminacje. Pokonała w nich Hailey Baptiste i Jessikę Bouzas Maneiro, dzięki czemu otrzymała prawo gry w docelowej rywalizacji. W pierwszej rundzie trafiła na Marie Bouzkovą, niedawną pogromczynię Aryny Sabalenki. Polka odrobiła stratę seta i sprawiła miłą niespodziankę, wygrywając mecz po dobrej grze.
W kolejnej fazie na tenisistkę urodzoną w Łodzi czekało jednak jeszcze poważniejsze wyzwanie. Musiała się zmierzyć z Qinwen Zheng, która niecałe dwa tygodnie wywalczyła olimpijskie złoto podczas igrzysk w Paryżu. Chinka pokonała po drodze m.in. Igę Świątek. Co ciekawe, obie medalistki imprezy czterolecia trenowały ze sobą przed zmaganiami w stanie Ohio. Reprezentantka Azji miała zatem kilka dni na przystosowanie się do nowej nawierzchni oraz piłek, którymi rozgrywany jest turniej w Cincinnati.
Qinwen Zheng serwowała po wygraną i zatrzymał ją deszcz. Druga szansa dla Magdaleny FręchMistrzyni olimpijska od początku spotkania próbowała narzucić własne warunki gry i robiła to skutecznie. Magdalena wyglądała na zagubioną, jakby wszystko działo się dla niej za szybko. Nie miała za bardzo pomysłu, jak dobrać się do przeciwniczki, od której biła duża pewność siebie w uderzeniach. Niewiele brakowało, a mielibyśmy już 4:0 dla Chinki. Przy break poincie popsuła jednak smecza, po którym Fręch skutecznie domknęła gema na swoją korzyść.Qinwen nic sobie z tego faktu nie robiła. Świetnie serwowała i sprawiała kolejne kłopoty naszej tenisistce. Polka zaś popełniała czasami błędy, do których nas nie przyzwyczaiła. Efektem tej mieszanki okazał się kolejny break dla Qinwen, która przy stanie 5:1 serwowała po zwycięstwo w premierowym secie. Pojawił się mały promyk nadziei, że Polka odrobi chociaż część strat, ale 26-latka nie wykorzystała swojej okazji na przełamanie. Później przyszedł setbol dla Zheng. Zakończyła partię już przy pierwszej okazji, wygrywając 6:1
Problemy po stronie naszej tenisistki pojawiły się także na początku drugiej odsłony. Już w gemie otwarcia Magdalena musiała bronić break pointa, na szczęście dokonała tego skutecznie. Polka załapała się na bardziej wyrównaną grę, a Chinka nieco obniżyła skuteczność względem premierowego seta. W piątym gemie toczyła się niezwykle zacięta walka. Fręch obroniła w sumie aż pięć szans na przełamanie i wyszła na prowadzenie 3:2.Kolejna wyrównana rozgrywka pojawiła się cztery gemy później. Po kilkunastu rozegranych akcjach, gdy zawodniczki wróciły do stanu równowagi, doszło do kilkuminutowej przerwy z powodu drobnych opadów deszczu. Moment był o tyle niefortunny, że wszystko działo się przy serwisie Magdaleny. Niestety, po powrocie do rywalizacji Chinka wywalczyła przełamanie i przy stanie 5:4 serwowała po zwycięstwo w meczu.Chinka wygrała jedną akcję serwisem, a potem… pojawiły się kolejny deszcz i tym razem zawodniczki opuściły już kort. Azjatce trudno było uwierzyć w przebieg zdarzeń. Opady okazały się na tyle silne, że po kilkudziesięciu minutach organizatorzy poinformowali o przełożeniu dokończenia spotkania na piątek nie przed godz. 18:30 czasu polskiego. Pozostaje zatem cień nadziei dla Magdaleny, że jeszcze uda jej się odwrócić losy potyczki z mistrzynią olimpijską.
Magdalena Fręch stanęła przed wyjątkowo trudnym wyzwaniem podczas turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdzie jej przeciwniczką w walce o trzecią rundę była Qinwen Zheng – złota medalistka igrzysk olimpijskich w Paryżu. Chinka nie tylko zdobyła najwyższe wyróżnienie na najważniejszej sportowej imprezie czterolecia, ale także pokonała na swojej drodze do złota m.in. Igę Świątek, co tylko podkreślało jej klasę. Fręch musiała zmierzyć się nie tylko z umiejętnościami rywalki, ale także z jej ogromnym impetem, który od samego początku meczu stawiał Polkę w trudnej sytuacji.
Pierwszy set od samego początku przebiegał pod dyktando Zheng. Chinka od razu narzuciła swoje warunki gry, wykorzystując swoją pewność siebie oraz dynamikę uderzeń. Polka, choć waleczna, wydawała się zagubiona i nie miała jasnego planu na to, jak stawić czoła tak wymagającej rywalce. W trzecim gemie, przy stanie 2:0 dla Qinwen, mogło być jeszcze gorzej dla Fręch – przeciwniczka miała kolejną szansę na przełamanie, jednak popełniła błąd przy smeczu, co pozwoliło Magdalenie na odrobienie części strat i wygranie pierwszego gema.
Mimo to, Zheng nie zatrzymała się ani na moment. Jej serwisy były precyzyjne i silne, co sprawiało Polce ogromne problemy w returnach. Qinwen ponownie przełamała Fręch przy stanie 5:1 i serwowała po wygranie seta. Polka miała jeszcze nadzieję na odwrócenie losów tej partii, gdyż pojawiła się okazja na przełamanie, jednak nie zdołała jej wykorzystać. Set zakończył się wynikiem 6:1 na korzyść Chinki.
Druga odsłona spotkania zaczęła się dla Magdaleny Fręch równie trudnie jak pierwsza. Już w gemie otwarcia musiała bronić break pointa, co jednak udało się jej zrobić skutecznie. Wydawało się, że Polka zaczyna łapać rytm gry, a Chinka nieco straciła na skuteczności. W piątym gemie widzowie byli świadkami wyjątkowo zaciętej walki – Fręch obroniła aż pięć szans na przełamanie i wyszła na prowadzenie 3:2. Taka determinacja mogła budzić nadzieje na wyrównanie spotkania.
Niestety, przewaga psychiczna nadal leżała po stronie Qinwen Zheng. Chinka znowu przełamała Polkę przy stanie 4:4, zbliżając się tym samym do zakończenia meczu. W dziewiątym gemie, przy serwisie Magdaleny, doszło do opadów deszczu, co wprowadziło dodatkowy chaos i przerwę w grze. Choć były to drobne opady, to ich wpływ na rytm meczu był widoczny. Po powrocie na kort Chinka zdobyła decydujące przełamanie i serwowała po zwycięstwo. Właśnie w tym momencie, przy stanie 15:0 dla Zheng, deszcz przerwał mecz po raz drugi, tym razem bardziej zdecydowanie.
Zawodniczki musiały opuścić kort, a intensywne opady uniemożliwiły dalszą grę. Organizatorzy postanowili przełożyć dokończenie spotkania na kolejny dzień, co mogło być dla Fręch zarówno szansą, jak i wyzwaniem. Przerwa mogła pozwolić jej na oddech i przemyślenie taktyki, ale także mogła wybić z rytmu przeciwniczkę, która wydawała się pewna swojego zwycięstwa.
Dla Magdaleny Fręch był to już czwarty mecz podczas tego turnieju, gdyż droga do głównej drabinki wiodła przez eliminacje. Polka, która w kwalifikacjach pokonała Hailey Baptiste oraz Jessikę Bouzas Maneiro, pokazała, że jest w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. W pierwszej rundzie zmierzyła się z Marie Bouzkovą, niedawną pogromczynią Aryny Sabalenki, i po stracie pierwszego seta zdołała odwrócić losy meczu, wygrywając go po świetnej grze. To zwycięstwo dodało jej pewności siebie przed starciem z mistrzynią olimpijską, ale jak się okazało, Zheng stanowiła jeszcze większe wyzwanie.
Mecz przeciwko Qinwen Zheng miał także dodatkowy kontekst – Chinka oraz Iga Świątek, brązowa medalistka igrzysk, wspólnie trenowały przed turniejem w Cincinnati. Obie zawodniczki miały zatem czas, aby przyzwyczaić się do nawierzchni oraz piłek, co mogło dać Zheng dodatkową przewagę nad Magdaleną, która musiała przejść przez eliminacje.
Kiedy Qinwen Zheng serwowała po wygraną i deszcz przerwał mecz, wielu kibiców mogło pomyśleć, że to koniec nadziei dla Polki. Jednak ta niespodziewana przerwa dała jej czas na odpoczynek i mentalne przygotowanie się do dalszej walki. Choć warunki atmosferyczne wyraźnie nie sprzyjały żadnej z zawodniczek, to przerwa mogła wpłynąć na przebieg meczu.
Dla Fręch mecz ten był wyjątkowo trudnym sprawdzianem. Choć miała za sobą już kilka udanych występów, to spotkanie z Qinwen Zheng było wyzwaniem, które wymagało od niej najwyższego poziomu koncentracji i umiejętności. Chinka, zdeterminowana i pewna siebie po olimpijskim triumfie, stawiała Polce trudne warunki, a deszcz dodatkowo komplikował sytuację. Jednak w sporcie, jak to bywa, wszystko może się zdarzyć, a piątkowe dokończenie meczu dawało jeszcze cień nadziei na odwrócenie losów spotkania.
pojedynek Magdaleny Fręch z Qinwen Zheng w Cincinnati to historia pełna zmagań z przeciwniczką, warunkami atmosferycznymi i własnymi słabościami. Choć pierwszy set zakończył się jednoznacznym zwycięstwem Chinki, a drugi zdawał się zmierzać w podobnym kierunku, deszczowa przerwa przedłużyła emocje i dała Polce szansę na nowy początek. Bez względu na wynik, Fręch pokazała, że potrafi walczyć z najlepszymi, a jej występ w Cincinnati może być kolejnym krokiem w jej rozwoju jako czołowej polskiej tenisistki.