Iga Świątek: Nie myślałam, że osiągnę coś wielkiego
Do dziś nie przepada za pływaniem, chociaż dla niej i jej siostry sport zaczynał się na basenie, zanim przerzuciły się na tenis. Przedstawiamy Igę Świątek w długim wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet, w którym opowiada o swojej drodze na największe korty świata i o pasjach, które pomagają jej zachować równowagę w życiu. Najlepsza tenisistka świata opowiada o albumach muzycznych, które zabrałaby na bezludną wyspę, i momentach takich jak koncert Adele, które przywołują szczególne wspomnienia i intensywne emocje. Jak podczas meczu charytatywnego dla ogarniętej wojną Ukrainy.
Były inspirujące momenty po drodze, które uświadomiły mi, że postępuję właściwie. Jednym z nich był zdecydowanie mój debiut w juniorskim turnieju Wielkiego Szlema. Miałem 15 lat i grałem w French Open z graczami poniżej 18 roku życia. Dotarłem do ćwierćfinału i zaskoczyłem wszystkich, w tym siebie. Samo bycie tam, na tych kortach, oglądanie wielkich gwiazd tenisa przechodzących obok uświadomiło mi, że ciężka praca się opłaca, ponieważ może być fajnym sposobem na życie. Ponadto tenis rządził w Paryżu przez dwa tygodnie i byłem jego częścią. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem
Przegląd Sportowy Onet: Czy był taki moment, w którym poczułeś, że możesz wiele osiągnąć w tenisie?
Iga Świątek: Zawsze czułam, że raczej nie osiągnę niczego wielkiego.
Dlaczego?
Agnieszka Radwańska była jedyną sportsmenką z prawie 40 milionów Polaków, która osiągnęła coś wielkiego, więc nie wierzyłam, że mogę być następna. Jestem osobą racjonalną i tak patrzę na rzeczy. Czasami jest to podejście zero-jedynkowe i niekoniecznie zgodne z rzeczywistością, ponieważ świat tak nie działa. Ale dlatego myślałam tak, jak myślałam. Jednak pracowałam cały czas, ponieważ lubiłam rywalizację i to, że robiłam coś innego niż szkoła.
Były inspirujące momenty po drodze, które uświadomiły mi, że postępuję właściwie. Jednym z nich był zdecydowanie mój debiut w juniorskim turnieju Wielkiego Szlema. Miałem 15 lat i grałem w French Open z graczami poniżej 18 roku życia. Dotarłem do ćwierćfinału i zaskoczyłem wszystkich, w tym siebie. Samo bycie tam, na tych kortach, oglądanie wielkich gwiazd tenisa przechodzących obok uświadomiło mi, że ciężka praca się opłaca, ponieważ może być fajnym sposobem na życie. Ponadto tenis rządził w Paryżu przez dwa tygodnie i byłem jego częścią. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałemDla ciebie i twojej trzy lata starszej siostry Agaty sport zaczął się na basenie, a nie na korcie tenisowym. Czy lubiłaś pływać?
Nie podobało mi się to, bałem się wody. Nawet teraz nie lubię pływać. Wolę po prostu się pluskać. Poza tym, spędzałem czas w basenie, kiedy dochodziłem do siebie po kontuzjach, więc skojarzenia są ponure.Nie byłem utalentowanym pływakiem, ale z tego, co słyszałem, moja siostra była. Życie toczy się swoim torem i seria wydarzeń sprawiła, że robiliśmy różne rzeczy. Zacząłem grać w tenisa i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ponieważ w przeciwieństwie do pływania, ten sport mi odpowiada.
Twoja siostra zrezygnowała z tenisa, kiedy była w gimnazjum. Jaka była jej przewaga na korcie, a jaka Twoja?
Kiedy byliśmy mali, większość uwagi – mam na myśli liczbę sesji treningowych i zaangażowanie trenera – skupiała się na Agacie. Było to prawdopodobnie dlatego, że była starsza, więc wszystko, co robiła, było bardziej zaawansowane. Pamiętam, że ilekroć ktoś nas porównywał lub słyszałam, jak mój tata coś o nas ukradkiem mówił, to ja zawsze byłam bardziej zdolna, ale Agata była tą pilną. Jako dziecko byłam bardzo energiczna, a może nawet trochę roztargniona, więc czasami potrzebowałam zderzenia z rzeczywistością, aby mieć poczucie obowiązku, nauczyć się regularności i dyscypliny. Agata natomiast miała to od samego początku.
Nie, nie mam. Mój tata powiedział, że przywiązuje dużą wagę do tego, że jest to sport indywidualny. Rywalizował w drużynie, w czwórkach i czuł, że sukces drużyny nie zależy wyłącznie od niego. Dlatego chciał, aby sytuacja była bardziej przejrzysta dla mnie i Agaty i abyśmy sami decydowali o tym, co osiągniemy. Nigdy nie czułam się bardzo samotna na korcie. Lubię nawet być sama na korcie, podejmować własne decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Poza tym w ciągu ostatnich kilku lat zdałam sobie sprawę, że tenis jest wprawdzie sportem indywidualnym, ale za mną stoi bardzo duży zespół ludzi, którzy przyczynili się do tego, że gram na korcie i gram dobrze.
Kiedy jestem na korcie sam, 90% czasu przygotowań spędzam z ludźmi, którzy tłumaczą mi, co muszę zrobić. Nawet jeśli kiedyś czułem się trochę odizolowany, podobało mi się to, ponieważ samotność oznacza również niezależność na korcie. Kiedy byłem młodszy, podobało mi się uczucie, że to ja podejmuję decyzje.
Twój tata był wioślarzem, zajął siódme miejsce w czwórkach na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 roku. Jak bardzo jego doświadczenia sportowe i charakter wpłynęły na twoje podejście do sportu?
To z pewnością miało ogromny wpływ. Mój tata postanowił, że chce, aby jego córki uprawiały sport. Próbowaliśmy różnych dyscyplin, ponieważ chciał, abyśmy robili coś fajnego. W trakcie tego procesu sprawy stawały się coraz bardziej skomplikowane.
Tata rozumiał, że wioślarstwo i tenis to dwie różne rzeczy, więc kiedy nas uczył, niekoniecznie odwoływał się do swojego doświadczenia. Z pewnością nauczył nas dyscypliny i profesjonalizmu. Później, krok po kroku, zajmowali się nami eksperci w określonych dziedzinach, ale tata był kapitanem tego statku przez długi czas i bez niego z pewnością nie nauczylibyśmy się podstaw.
Twój ojciec często mówił ci, że samotność jest nieodłączną częścią tenisa. Czy ty też tak to postrzegasz
Kiedyś powiedziałeś: „Musiałem zrozumieć, że przegrana w meczu wpływa na całe twoje życie”. Czy był moment, w którym twoje podejście do porażki uległo zmianie?
Zdecydowanie. Kiedy byłam młodsza, myślałam, że przegrana w meczu wpływa na to, co ludzie o mnie myślą, jak mnie postrzegają. Porażka wpływała na moją samoocenę. Praca z psychologiem Darią Abramovicz i innymi zmieniła to. Teraz jestem o wiele bardziej świadoma i zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, aby nad tym pracować. W pierwszej połowie tego sezonu sytuacja była odwrotna, ponieważ wygrywałam mecze. Jednak tenis to sport, w którym przegrywasz jak co tydzień, ponieważ tylko jedna osoba może zakończyć turniej w pełni usatysfakcjonowana. Porażkę należy traktować konstruktywnie. Nadal mam problemy z jej zaakceptowaniem. Myślę, że sposób, w jaki zostałam wychowana, ambicja, uczyniły ze mnie perfekcjonistkę. Czasami, nawet jeśli zagrałam dobry turniej, jeśli przegram ostatni mecz, nie jestem z tego zadowolona i mam problem z obiektywnym spojrzeniem na cały proces. Jednak takie sytuacje zdarzają się coraz rzadziej. Coraz częściej patrzę na całość. Dorastanie sprawia również, że uczę się, aby nie polegać całkowicie na sporcie w moim życiu
Psychologowie sportu często mówią, że jeśli ktoś ciągle wygrywa, nagła porażka może mieć orzeźwiający wpływ. Czy zgodziłbyś się z tym stwierdzeniem w kontekście meczu Wimbledonu z Alize Cornet? O czym myślałeś, schodząc z kortu po tym meczu?