Co za mecz Świątek z Sabalenką! 10 piłek meczowych nie oddaje tego, co się działo
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.
To nie był dobry dzień Igi Świątek. Polska tenisistka po raz trzeci w tym roku mierzyła się z Aryną Sabalenką, ale po raz pierwszy musiała uznać wyższość bardzo dobrze dysponowanej rywalki. Białorusinka dopiero za dziesiątą piłką meczową wygrała 6:3, 6:3 i zameldowała się w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Świątek przez prawie całe starcie nie potrafiła odnaleźć dobrego rytmu i timingu uderzeń. – Znów jest za daleko od piłki. Szarpie się Iga – mówił Dawid Celt, komentator Canal+Sport. Nie pomógł nawet imponujący zryw w końcówce.Pojedynki Igi Świątek i Aryny Sabalenki stały się już klasykami, albowiem wiele z nich było naprawdę godną wizytówką kobiecego tenisa. Po raz trzynasty obie tenisistki zmierzyły się w półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Było to ich trzecie starcie w tym roku – dwa poprzednie na kortach ziemnych w maju wygrała Polka.7:5Iga Świątek prawdziwy test przetrwała już w ćwierćfinale, gdy 4:6, 6:3, 7:5 pokonała Mirrę Andriejewą. – Nie mogłam grać w taki sam sposób, jak zawsze. Czułam, że gramy na podobnym poziomie. Każdy punkt miał znaczenie. Potrzebowałam nieco bardziej naciskać na rywalkę. Starałam się być bardziej aktywna w drugim i trzecim secie. Granie tym samym tempem nie było wystarczające – mówiła liderka światowego rankingu po tym spotkaniu . Sabalenka w drodze do najlepszej czwórki nie straciła nawet seta. To jej pierwszy półfinał od wyleczenia kontuzji barku, przez który straciła Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie.
Zły początek Świątek. Zbyt łatwo przełamywana
Wspomniany uraz uniemożliwiał Białorusince optymalne serwisowanie, ale w Cincinnati nie było już po nim śladu. Trzecia rakieta świata w trzech wcześniejszych meczach podanie straciła tylko raz. Wysoki poziom prezentowała także od początku starcia z Igą Świątek. Polce dłużej zajęło złapanie odpowiedniego rytmu i tempa uderzeń, ale nie pozwoliła rywalce odskoczyć po szybkim przełamaniu.