Wrze po ujawnieniu skandalu gwiazdora! Polacy zostali skrzywdzeni?!

Przegląd Sportowy OnetTenisWrze po ujawnieniu skandalu gwiazdora! Polacy zostali skrzywdzeni?!

Sprawa Jannika Sinnera wywołała burzę w środowisku tenisowym. Chodzi o dwukrotne wykrycie śladowych ilości niedozwolonej substancji w organizmie lidera rankingu ATP i jego dwukrotne tymczasowe zawieszenie, o którym nie wiedziała opinia publiczna. Ostateczna kara, jakiej podlegał Włoch, jest niewspółmierna do tego, co przechodzili sportowcy, będący w podobnej sytuacji. W tle są głośne sprawy z ostatnich miesięcy — na czele z 13-miesięcznym zawieszeniem tenisisty Kamila Majchrzaka czy walczącą do ostatniej chwili o występ w igrzyskach kajakarką Dorotą Borowską.

W organizmie lidera rankingu ATP wykryto clostebol. Jannik Sinner dwukrotnie uzyskał pozytywny wynik testów, choć chodziło jedynie o śladowe ilości. Dwukrotnie był też przez to tymczasowo zawieszony, ale jego odwołania szybko zostały uznane
W środowisku zawrzało. Tenisiści i eksperci mówią o nierównym traktowaniu zawodników ze względu na status
O opinię w tej sprawie zapytaliśmy dyrektora POLADA Michała Rynkowskiego. Podobna sytuacja dotyczyła w ostatnim czasie polskiej kajakarki Doroty Borowskiej
Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

W organizmie Jannika Sinnera na wiosnę dwukrotnie wykryto śladowe ilości sterydów, a konkretnie clostebolu. O wszystkim poinformowała we wtorek Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA). Kara, jaką zawodnik może dostać przy takim przewinieniu, to nawet 4-letnia dyskwalifikacja. W przypadku lidera rankingu ATP skończyło się na odwieszeniu tymczasowego zawieszenia oraz odebraniu mu nagrody pieniężnej i punktów za turniej w Indian Wells (w trakcie tej imprezy wykryto u niego clostebol). W środowisku zawrzało i mówi się o nierównym traktowaniu sportowców ze względu na ich status. Głos zabrał także polski tenisista Kamil Majchrzak, który pod koniec grudnia ubiegłego roku, mógł wrócić do uprawiania sportu po 13-miesięcznym zawieszeniu za naruszenie przepisów antydopingowych. We Włoszech jest też głośno o powracającym wkrótce koszykarzu Riccardo Moraschinim, którego przerwa trwała ponad rok, a zawieszenie było spowodowane tą samą substancją, co u Sinnera.

Dalszy ciąg materiału pod wideo
Próbki pobrano w marcu. Wyniki z turnieju zostały anulowane

Ale po kolei. We wtorek ITIA potwierdziła, że “niezależny trybunał zwołany przez Sport Resolutions orzekł, że włoski tenisista Jannik Sinner nie ponosi winy ani nie dopuścił się zaniedbania w związku z dwoma naruszeniami przepisów antydopingowych w ramach Programu Antydopingowego Tenisa (TADP), w związku z tym, że w marcu 2024 r. dwukrotnie uzyskał pozytywny wynik testu na obecność zabronionej substancji – clostebolu” — tak czytamy w oficjalnej informacji zamieszczonej na stronie agencji.

Jedna z próbek została dostarczona przez tenisistę 10 marca tego roku podczas turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells. W tej, jak i w kolejnej pobranej osiem dni później, po zakończeniu zmagań, wykryto clostebol w bardzo niskich stężeniach. Obydwie próbki dały jednak pozytywny wynik. Należy podkreślić, że ów steryd, choć nie poprawia znacząco wytrzymałości sportowca, jest bardzo łatwo wykrywalny, stąd nawet śladowe ilości dają pozytywny wynik badania.

Czytaj także: Ogłosili decyzję w sprawie lidera rankingu i się zaczęło! Wybuchła burza

Zgodnie ze Światowym Kodeksem Antydopingowym (WADC) od razu po wykryciu następuje automatyczne zawieszenie sportowca. Tak było w przypadku lidera rankingu ATP, co miało miejsce w dniach 4-5 kwietnia br. oraz 17-20 kwietnia br. Sinner po każdym pozytywnym wyniku testu skutecznie odwoływał się od tego tymczasowego zawieszenia do trybunału wyznaczonego przez Sport Resolutions o uchylenie kary. Tak też się działo.
Ten spray można dostać we Włoszech bez recepty. Można sprowadzić na siebie kłopoty

Sinner wyjaśniał też, w jaki sposób niedozwolona substancja dostała się do jego organizmu. Stało się tak przez jego fizjoterapeutę, który stosował dostępny we Włoszech bez recepty spray na rany (skaleczył się skalpelem, jakiego używał do usuwania pęcherzy ze stopy tenisisty), zawierający właśnie clostebol. Członek sztabu stosował ten spray między 5 a 13 marca, czym doprowadził do nieświadomego zakażenia tenisisty przez skórę podczas wykonywanych przez fizjoterapeutę zabiegów.

ITIA po konsultacjach z ekspertami naukowymi uznała tłumaczenia zawodnika za wiarygodne i zaakceptowała wniosek Sinnera o uchylenie tymczasowego zawieszenia. Poza tym agencja przeprowadziła dochodzenie poprzez pogłębione wywiady z samym zawodnikiem i wszystkimi, którzy współpracowali przy całym procesie. W ten sposób wyjaśnienia lidera rankingu ATP dotyczące źródła clostebolu w próbkach zostały zaakceptowane, a naruszenie zasad antydopingowych nie uznano za celowe.

Jednak dopiero po rozprawie w Sport Resolutions, która odbyła się 15 sierpnia tego roku, gdzie niezależny trybunał ustalił, że nie doszło do zaniedbania ze strony Sinnera, sprawa ujrzała światło dzienne. Wiele osób ze środowiska tenisowego uważa, że jako światowa “jedynka” Sinnerowi wolno więcej i jest traktowany w odmienny sposób od pozostałych zawodników, którzy w przeszłości znajdowali się w podobnej sytuacji. Mocno na ten temat wypowiadał się Nick Kyrgios, a także polscy eksperci na czele z Joanną Sakowicz-Kostecką czy Dawidem Celtem.
U Borowskiej też chodziło o clostebol. Rynkowski tłumaczy

O to, skąd takie rozbieżności w czasie informowania o postępowaniu, zapytaliśmy dyrektora POLADA Michała Rynkowskiego.

— Na organie antydopingowym spoczywa obowiązek, aby do opinii publicznej przesłać finalną decyzję. Informowanie o poszczególnych etapach to już wewnętrzna procedura każdego organu — mówi Rynkowski w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.

— Przede wszystkim mamy zbyt mało faktów, żeby jednoznacznie ocenić sprawę Jannika Sinnera, a kwestie merytoryczne mają tutaj największe znaczenie. Należy domniemywać, że został on niezwłocznie zawieszony po tym, jak wykryto u niego niedozwoloną substancję, a odwieszenie go nastąpiło w momencie, gdy uprawdopodobnił, w jaki sposób substancja dostała się do jego organizmu, a dodatkowo świadczyło to o nieświadomym zastosowaniu przez zawodnika lub jego niskiej winie. Z perspektywy samej substancji mamy tu podobieństwo do przypadku Doroty Borowskiej. Pamiętajmy też, że ostatecznie u kajakarki nie doszło do odwieszenia tymczasowego zawieszenia, ale stwierdzenia o braku winy — dodaje szef Polskiej Agencji Antydopingowej, nawiązując do głośnej sprawy ostatnich tygodni.
Dorota Borowska rzutem na taśmę zdążyła przylecieć do Paryża na swój olimpijski start. Do ostatniej chwili trwało wyjaśnianie jej sprawy.
Dorota Borowska rzutem na taśmę zdążyła przylecieć do Paryża na swój olimpijski start. Do ostatniej chwili trwało wyjaśnianie jej sprawy. (Foto: OLIVIER MORIN / AFP)

Polska kanadyjkarka dotarła do Paryża na dwa dni przed jej olimpijskim startem po tym, jak toczyła się batalia o jej uniewinnienie. Borowska przez ponad miesiąc walczyła o udowodnienie prawdy po tym, jak clostebol dostał się do jej organizmu przez maść, którą smarowała łapy swojego poranionego psa podczas zgrupowania w Sabaudii. Ostatecznie udało jej się wystartować w igrzyskach, choć zakończyła je bez medalu. Już sam występ był dla niej gigantycznym wydarzeniem po trwającej kilka tygodni batalii, jaka poprzedziła jej wylot do Paryża.
Włoski koszykarz mówi o radzieckich sportowcach. On też ucierpiał

Clostebol dostał się także do organizmu włoskiego koszykarza Riccardo Moraschiniego, który 20 sierpnia mógł wrócić do treningów po rocznym zawieszeniu, które nałożono na niego w styczniu 2022 r. Jednak cały proces zajął jeszcze kilka miesięcy. Najpierw przez dwa i pół miesiąca toczyły się sprawy w pierwszej instancji, a kolejne półtora zajęła apelacja. W jego przypadku chodziło o pół nanograma niedozwolonej substancji w organizmie, także pochodzące z podobnego sprayu, jakiego użył fizjoterapeuta Sinnera.

U Moraschiniego było tak, że to jego narzeczona użyła sprayu na okaleczenie, a do organizmu koszykarza substancja dostała się przez dotyk.

Czytaj także: Jan Zieliński zabrał głos w spawie Sinnera. Odniósł się do słów Majchrzaka

— Jako dowód w sprawie posłużyłem się nagraniami wideo, które moja narzeczona wysłała mi ze swoim palcem, z datą ich zarejestrowania. Ta sama prokuratura uznała, że wszystko wydarzyło się przez przypadek. Dlatego dostałem tylko rok w zawieszeniu, zamiast czterech lat, co było maksymalnym wyrokiem — mówił Moraschini w rozmowie z włoskim dziennikiem “La Repubblica”.

— W dzisiejszych czasach nikt nie użyłby clostebolu dobrowolnie. Łatwo go wykryć, a daje przewagę tylko, jeśli używałoby się go w ilościach takich, jak radzieccy sportowcy w latach 80. — dodaje koszykarz, który ostatnio występował w drużynie Reyer Venezia Mestre.

— Nie znam dokładnie sprawy włoskiego koszykarza, ale jeśli otrzymał informację o tymczasowym zawieszeniu i bardzo ogólnie wskazał, co mogło być źródłem pochodzenia substancji, to możliwe, że te dowody nie były wystarczające. Jeżeli u Sinnera od razu przedstawiono twarde dowody na to, że dostała się ona do organizmu w sposób niezawiniony przez zawodnika, była podstawa do odwieszenia tymczasowego zawieszenia — tłumaczy nam Rynkowski.
Majchrzak zamieścił gorzki wpis. Otrzymał wsparcie

Jak podkreśla szef POLADA, czas, jaki upłynie od momentu otrzymania przez zawodnika informacji o zawieszeniu do przedstawienia dowodów, odgrywa tutaj kluczową rolę.

— Dlatego cały ten proces trwał tak długo u Kamila Majchrzaka, bo musiała nastąpić analiza odżywek, a mowa o aż trzech zabronionych substancjach, jakie dostały się do jego organizmu — podkreśla Rynkowski.

Sam Kamil Majchrzak także nie milczał w tej głośnej sprawie dotyczącej Sinnera. Polak skupia się teraz na występie w US Open, ale nie mógł przejść obojętnie obok informacji, jakie pojawiły się we wtorek, a poparło go wiele osób ze środowiska, m.in. jego kolega z kortu — Jan Zieliński.

“Kilka godzin przed meczem dotarły do mnie najnowsze wieści z tenisowego świata. Są one dla mnie szokujące i wyjątkowo dotkliwe. Nie zagłębiałem się w szczegóły dla własnego zdrowia i komfortu psychicznego jednak fakt, że ja przez większość czasu trwania mojej sprawy nawet nie mogłem postawić nogi na nieprywatnym korcie… a wychodzi na to, że inni mogą normalnie grać i spełniać marzenia w tej samej sytuacji nie daje mi spokoju. Jestem zdruzgotany i zszokowany. Ale tak jak wspominałem, może nie mam racji. Poza tym, kogo obchodzi to, co ja myślę, chłopak spoza czołówki” — pisał Majchrzak w mediach społecznościowych.

Przypomnijmy, że jego 13-miesięczne zawieszenie zakończyło się 29 grudnia ubiegłego roku. Powodem kary dla 27-letniego Polaka były niedozwolone substancje, jakie znajdowały się w przyjmowanych przez niego odżywkach jesienią 2022 r. Tenisista udowodnił, że nie miał świadomości, że znajdują się z nich niedozwolone substancje. Nie krył także, że ponad rok bez rywalizacji na światowym poziomie, był najtrudniejszym okresem w jego karierze. Tym bardziej nie mógł pogodzić się z faktem, że w przypadku Sinnera, tymczasowe zawieszenie zostało dość szybko uchylone, a jedyną karą dla zawodnika z czołówki była utrata punktów oraz nagrody finansowej.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Similar Posts

Leave a Reply