Dramatyczny mecz Igi Świątek w US Open! Cieszyć może tylko wynik
Dramatyczny mecz Igi Świątek w US Open! Cieszyć może tylko wynikTakie sceny w meczach Igi Świątek zdarzają się niezwykle rzadko. Polka w kilkanaście minut wyszła na prowadzenie 4:0, a potem… zupełnie stanęła. Szczęśliwa przegrana kwalifikacji Kamila Rachimowa wygrała trzy gemy z rzędu i doprowadziła do ogromnych nerwów u liderki rankingu. Końcówka to już czyste szaleństwo. Polka obroniła trzy piłki setowe i ostatecznie wygrała 6:4, 7:6(6), ale po meczu wśród kibiców panować może spory niepokój.Po morderczym maratonie turniejów Iga Świątek nie miała czasu na to, by na dobre odpocząć i odzyskać siły. Po wymagających igrzyskach olimpijskich błyskawicznie przystąpiła do gry w Cincinnati, gdzie dotarła do półfinału. Tam przegrała w dwóch setach z Aryną Sabalenką. Głównym celem dla liderki rankingu pozostawało jednak niezmiennie US Open, przed którym sama Świątek mówiła, że… nie ma wysokich oczekiwań.Trudno jej się dziwić, bo w każdym kolejnym turnieju dochodzi daleko, przez co nie ma zbyt wiele możliwości regeneracji. Na szczęście w Nowym Jorku los nieco się do niej uśmiechnął, dzięki czemu drabinka w pierwszych rundach nie była szczególnie wymagająca. Na start Świątek miała zmierzyć się ze szczęśliwą przegraną kwalifikacji US Open, Kamilą Rachimową.
Rówieśniczka liderki rankingu była uznawana za wielki talent, ale nie rozwinęła się tak, by na dobre zagościć w pierwszej pięćdziesiątce. Najwyżej w karierze była na 65. miejscu. W decydującym meczu kwalifikacji przegrała z Priscillą Hon, lecz udało jej się dostać do turnieju jako szczęśliwa przegrana.
Nie było wątpliwości, która z tenisistek jest faworytką. Świątek mogła skorzystać z tego, że na start przyszło jej mierzyć się ze znacznie niżej notowaną przeciwniczką. W takim spotkaniu mogła postarać się o zyskanie pewności siebie, jakże istotnej w turnieju wielkoszlemowym.
Rówieśniczka liderki rankingu była uznawana za wielki talent, ale nie rozwinęła się tak, by na dobre zagościć w pierwszej pięćdziesiątce. Najwyżej w karierze była na 65. miejscu. W decydującym meczu kwalifikacji przegrała z Priscillą Hon, lecz udało jej się dostać do turnieju jako szczęśliwa przegrana.
Nie było wątpliwości, która z tenisistek jest faworytką. Świątek mogła skorzystać z tego, że na start przyszło jej mierzyć się ze znacznie niżej notowaną przeciwniczką. W takim spotkaniu mogła postarać się o zyskanie pewności siebie, jakże istotnej w turnieju wielkoszlemowym.Spotkanie nie mogło rozpocząć się lepiej dla Igi Świątek. W ciągu zaledwie kilku minut zdołała przełamać Kamilę Rachimową. Rywalka wydawała się jakby onieśmielona rangą meczu na korcie centralnym, który jest jednocześnie największym stadionem tenisowym na świecie. Z kolei Polka z wielką łatwością zdobywała kolejne punkty, nie napotykając niemal żadnego oporu.
Pierwszej rakiecie świata wychodziło dosłownie wszystko. Popisywała się asami, fantastycznymi winnerami, a przy tym w zasadzie nie popełniała błędów. Dzięki temu w ciągu zaledwie kilkunastu minut wyszła na bardzo pewne prowadzenie 4:0, które nadeszło zaskakująco łatwo. Już wydawało się, że za moment może dojść do “bajgla”, czyli seta wygranego do zera.Totalna dominacja. I nagle zwrot
I nagle… Polka zaczęła się mylić. Rachimowa bez straty punktu wygrała w końcu gema serwisowego, a potem, nie bez pewnej dozy szczęścia, odrobiła jedno z przełamań. Wynik z perspektywy Świątek był już niemal wymarzony, ale w pewnym momencie to właśnie liderka rankingu zaczęła popełniać proste błędy, “wpuszczając” rywalkę do gry. Przez to straciła połowę swojej przewagi, ale teoretycznie to wciąż pierwsza rakieta świata była w lepszej sytuacji.
I nie zmarnowała swojej szansy, pewnie utrzymując podanie do końca meczu. Zwłaszcza sama końcówka mogła imponować, bo po bezbłędnym gemie serwisowym (dwa asy!) Świątek wyszła na prowadzenie 6:4. Teraz trzeba było wrócić do dyspozycji z początku meczu, by zapewnić sobie wygraną i awans do drugiej rundy US OpenTym razem Rachimowa nie pozwoliła Polce na błyskawiczne wypracowanie sobie przewagi na początku seta, utrzymując podanie. Ale niewiele wystarczyło, by Świątek znów odebrała serwis rywalce. Po stronie faworytki oglądaliśmy kolosalną liczbę niewymuszonych błędów, które mimo wszystko nie przynosiły jej poważniejszych tarapatów.
Niespodziewane nerwy w końcówce
I gdy już wydawało się, że Iga Świątek utrzyma przewagę przełamania w drugim secie, Polka zanotowała koszmarnego gema serwisowego, pozwalając Rachimowej na wyrównanie wyniku. Znów zrobiło się bardzo nerwowo, a zmotywowana rywalka była coraz bliżej wyrównania strat w meczu. Nie tego spodziewaliśmy się w pierwszej rundzie przeciwko lucky loserce z kwalifikacji…
Ostatecznie decydować musiał tie-break, co mogło niepokoić polskich kibiców. W końcu Kamila Rachimowa w końcówce drugiej partii wyglądała na korcie naprawdę świetnie, sprawiając liderce rankingu całą masę problemów. A w nim… wydarzyło się niespodziewane. Rosjanka miała aż trzy piłki setowe, w tym jedną przy własnym serwisie, ale świetna defensywa Świątek pozwoliła jej obronić każdą z nich!
ARówieśniczka liderki rankingu była uznawana za wielki talent, ale nie rozwinęła się tak, by na dobre zagościć w pierwszej pięćdziesiątce. Najwyżej w karierze była na 65. miejscu. W decydującym meczu kwalifikacji przegrała z Priscillą Hon, lecz udało jej się dostać do turnieju jako szczęśliwa przegrana.
Nie było wątpliwości, która z tenisistek jest faworytką. Świątek mogła skorzystać z tego, że na start przyszło jej mierzyć się ze znacznie niżej notowaną przeciwniczką. W takim spotkaniu mogła postarać się o zyskanie pewności siebie, jakże istotnej w turnieju wielkoszlemowym.Spotkanie nie mogło rozpocząć się lepiej dla Igi Świątek. W ciągu zaledwie kilku minut zdołała przełamać Kamilę Rachimową. Rywalka wydawała się jakby onieśmielona rangą meczu na korcie centralnym, który jest jednocześnie największym stadionem tenisowym na świecie. Z kolei Polka z wielką łatwością zdobywała kolejne punkty, nie napotykając niemal żadnego oporu.
Pierwszej rakiecie świata wychodziło dosłownie wszystko. Popisywała się asami, fantastycznymi winnerami, a przy tym w zasadzie nie popełniała błędów. Dzięki temu w ciągu zaledwie kilkunastu minut wyszła na bardzo pewne prowadzenie 4:0, które nadeszło zaskakująco łatwo. Już wydawało się, że za moment może dojść do “bajgla”, czyli seta wygranego do zera.Spotkanie nie mogło rozpocząć się lepiej dla Igi Świątek. W ciągu zaledwie kilku minut zdołała przełamać Kamilę Rachimową. Rywalka wydawała się jakby onieśmielona rangą meczu na korcie centralnym, który jest jednocześnie największym stadionem tenisowym na świecie. Z kolei Polka z wielką łatwością zdobywała kolejne punkty, nie napotykając niemal żadnego oporu.
Pierwszej rakiecie świata wychodziło dosłownie wszystko. Popisywała się asami, fantastycznymi winnerami, a przy tym w zasadzie nie popełniała błędów. Dzięki temu w ciągu zaledwie kilkunastu minut wyszła na bardzo pewne prowadzenie 4:0, które nadeszło zaskakująco łatwo. Już wydawało się, że za moment może dojść do “bajgla”, czyli seta wygranego do zera.Totalna dominacja. I nagle zwrot
I nagle… Polka zaczęła się mylić. Rachimowa bez straty punktu wygrała w końcu gema serwisowego, a potem, nie bez pewnej dozy szczęścia, odrobiła jedno z przełamań. Wynik z perspektywy Świątek był już niemal wymarzony, ale w pewnym momencie to właśnie liderka rankingu zaczęła popełniać proste błędy, “wpuszczając” rywalkę do gry. Przez to straciła połowę swojej przewagi, ale teoretycznie to wciąż pierwsza rakieta świata była w lepszej sytuacji.
I nie zmarnowała swojej szansy, pewnie utrzymując podanie do końca meczu. Zwłaszcza sama końcówka mogła imponować, bo po bezbłędnym gemie serwisowym (dwa asy!) Świątek wyszła na prowadzenie 6:4. Teraz trzeba było wrócić do dyspozycji z początku meczu, by zapewnić sobie wygraną i awans do drugiej rundy US Open potem Rachimowa pomyliła się jeszcze raz! Teraz to Świątek miała piłkę meczową przy swoim serwisie i nie zmarnowała swojej szansy. Pomimo słabego występu liderka rankingu zameldowała się w drugiej rundzie US Open. Cieszyć może wynik, ale na pewno nie gra pierwszej rakiety świata. Ta pozostawiała mnóstwo do życzenia