6:0! Kompletny nokaut w meczu Igi Świątek. Rywalka kręciła głową
Na taki występ Igi Świątek czekaliśmy! Pierwszy mecz US Open z Kamilą Rachimową przyniósł niepokój, ale drugie spotkanie liderki rankingu to już pełna dominacja. Ena Shibahara szeroko uśmiechała się, gdy udało jej się wygrać pojedynczego gema. Tylko na tyle było ją stać w obliczu rewelacyjnie dysponowanej faworytki. Świątek zwyciężyła 6:0, 6:1 i jest już w trzeciej rundzie!Na szczęście i w drugiej rundzie ponownie przyszło jej mierzyć się z niżej notowaną rywalką. Ena Shibahara to inna z kwalifikantek, która doskonale wykorzystała swoją szansę w pierwszej rundzie. Po trzech setach ograła Darię Saville, popisując się największą liczbą winnerów spośród wszystkich uczestniczek turnieju. Na te zagrania Świątek musiała uważać.Cóż jednak z tego, skoro na początku kibicom mogło wydawać się, że znów oglądają mecz Świątek z Kamilą Rachimową. Wówczas Rosjanka na samym początku nie była w stanie w żaden sposób odpowiedzieć na fantastyczną, ofensywną grę liderki rankingu. Wtedy wydawało się, że lucky loserka może dostać dotkliwą lekcję. Na początku spotkania przegrywała już 0:4.
A pierwsze gemy spotkania z Eną Shibaharą… były w wykonaniu Igi Świątek niemal identyczne. Znów popisywała się fantastycznymi zagraniami, wywołując ogromną presję po stronie przeciwniczki. Japonka czuła wielkie nerwy, które nie pozwalały jej na rozwinięcie skrzydeł. I to było niestety widać na korcie, przez co początek nie był wyrównanym widowiskiem.Historia powtórzyła się. Polka znów prowadziła 4:0 w gemach, co mogło nas jednocześnie cieszyć i… lekko niepokoić, bo przecież dokładnie od takiego wyniku zaczęły się kłopoty pierwszej rakiety świata w pierwszej rundzie. Teraz kluczowe było, aby pójść za ciosem i nie dać rywalce choćby najmniejszej nadziei.
I tak też się stało! Po 23 minutach Świątek była na prowadzeniu 6:0. Ten wynik doskonale oddawał to, co działo się na korcie imienia Arthura Ashe’a. Ena Shibahara, zawodniczka zajmująca 167. miejsce w rankingu na żywo, nie miała absolutnie żadnych argumentów, by zagrozić swojej przeciwniczce. Świetnie dysponowana Świątek grała tak, jakby za wszelką cenę nie chciała doprowadzić do powtórki z poprzedniego spotkania. Taka dyspozycja Polki mogła być sporym pocieszeniem po tym, co działo się w spotkaniu z Kamilą Rachimową.
Historia powtórzyła się. Polka znów prowadziła 4:0 w gemach, co mogło nas jednocześnie cieszyć i… lekko niepokoić, bo przecież dokładnie od takiego wyniku zaczęły się kłopoty pierwszej rakiety świata w pierwszej rundzie. Teraz kluczowe było, aby pójść za ciosem i nie dać rywalce choćby najmniejszej nadziei.
I tak też się stało! Po 23 minutach Świątek była na prowadzeniu 6:0. Ten wynik doskonale oddawał to, co działo się na korcie imienia Arthura Ashe’a. Ena Shibahara, zawodniczka zajmująca 167. miejsce w rankingu na żywo, nie miała absolutnie żadnych argumentów, by zagrozić swojej przeciwniczce. Świetnie dysponowana Świątek grała tak, jakby za wszelką cenę nie chciała doprowadzić do powtórki z poprzedniego spotkania. Taka dyspozycja Polki mogła być sporym pocieszeniem po tym, co działo się w spotkaniu z Kamilą Rachimową.
Tego się nie spodziewaliśmy
Nawet pomimo “bajgla” w pierwszym secie, o którym pisał zresztą oficjalny profil US Open, druga partia to już zupełnie nowa historia, a Polka musiała znów od początku budować swoją przewagę. Błyskawicznie utrzymała serwis, a potem… Shibahara w końcu przyniosła nam nieco emocji przy swoim serwisie. Po niesamowicie trudnych, ofensywnych wymianach w końcu udało jej się utrzymać podanie. To był pierwszy krok, którego tak bardzo potrzebowała.
Osiągnęła to dopiero po kilku minutach, które trwały dłużej niż kilka gemów pierwszego seta. Japonka cieszyła się z pojedynczych zdobytych punktów, zapewniając sobie to, że nie odjedzie z kortu “na rowerze” po wyniku 0:6, 0:6. Po wygranym gemie szeroko się uśmiechnęła, a teraz mogła powalczyć o to, by rzucić zdecydowanej faworytce nieco większe wyzwanie. W końcu najtrudniejszy bywa pierwszy krok.Łatwo jednak nie było, bo Świątek odpowiedziała błyskawicznie wygranym gemem serwisowym, a potem znów doprowadziła do równowagi przy serwisie Shibahary. Potem popisała się fenomenalną akcją przy siatce i pojawił się break point. Ten zmienił się w przełamanie bez wymiany, po podwójnym błędzie serwisowym Japonki. A to oznaczało, że Polka jest na doskonałej drodze do wygrania meczu.
I nie wypuściła z rąk tej szansy. Iga Świątek rozegrała niemal idealny mecz, absolutnie deklasując Enę Shibaharę. Wygrała 6:0, 6:1 i jest już w trzeciej rundzie US Open!