Iga Świątek wyszła przed szereg. Teraz widać, jak poważna jest sytuacja
Czasami naprawdę czuję się jak chomik w kółku, który ciągle biega — powiedziała w Cincinnati Iga Świątek. Wypchany do granic możliwości kalendarz tenisowy od dawna jest palącym problemem, który coraz mocniej podnoszą tenisiści i to ci z samej czołówki. Do grona narzekających dołączył właśnie Carlos Alcaraz. Hiszpan już na drugiej rundzie zakończył swój udział w US Open. — Przyjechałem tutaj bez takiej energii, z jaką myślałem, że przyjadę — stwierdził. A Świątek przecież ostrzegała, że będzie coraz gorzej. Jej słowa właśnie się sprawdzają.
Iga Świątek jako pierwsza z wielkich tenisowych postaci głośno skrytykowała kalendarz turniejów WTA, który, jak wiadomo nie od dziś, jest przeładowany. — Nasz terminarz jest szalony i każdy to wie — powiedziała w Cincinnati
— Potrzebuję więcej dni przerwy przed dużymi i ważnymi turniejami — zaznaczył podczas US Open Carlos Alcaraz, który także uważa, że terminarz turniejów jest zbyt napięty
Problem jednak w tym, że ten temat znany jest od dawna, lecz nic się nie zmieniło, a takie osoby jak Świątek mają swoich przeciwników w tenisowym świecie
Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Carlos Alcaraz już w II rundzie US Open sensacyjnie przegrał z Boticiem Van De Zandschulpem (6:1, 7:5, 6:4). Hiszpan po porażce z Holendrem wrócił do dyskusji na palący środowisko temat, o którym zaczyna mówić coraz liczniejsza grupa tenisistów.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Przeczytaj również: Iga Świątek wciąż musi gonić. Pozostał jeden krok. A potem wielka szansa
Nie od dziś wiadomo, że gigantycznym problemem w świecie tenisa jest napięty kalendarz. Alcaraz przyznał, że w ostatnim czasie grał sporo i do tegorocznego US Open przystąpił ze zdecydowanie mniejszą energią, co mogło mieć wpływ na jego dyspozycję w Nowym Jorku.
— Harmonogram tenisowy jest bardzo napięty. Ostatnio grałem bardzo dużo meczów. Roland Garros, Wimbledon, igrzyska olimpijskie… Zrobiłem sobie małą przerwę i myślałem, że to wystarczy. To było bardzo pomocne, lecz przyjechałem tutaj bez takiej energii, z jaką myślałem, że przyjadę. Nie chcę jednak używać tego jako wymówki. Ale jest tak ciasno. Jestem zawodnikiem, który potrzebuje więcej dni przerwy przed dużymi i ważnymi turniejami. Muszę się nad tym zastanowić i wyciągnąć wnioski. Zobaczymy — przyznał.
Mimo że US Open to ostatni Wielki Szlem w tym roku, to nie oznacza, że w tym sezonie nie odbędzie się już żaden ważny turniej. Tenisistek i tenisistów czeka jeszcze m.in. rywalizacja w Azji i mecze reprezentacyjne. Sam Alcaraz oprócz udziału w Pucharze Davisa i Lavera wystąpi jeszcze w Pekinie, Szanghaju, Arabii Saudyjskiej i Paryżu. Wielce prawdopodobne jest też, że Hiszpan zagra w kończących sezon ATP Finals.
Dyskusję rozpoczęła Iga Świątek
Największymi ofiarami wypchanego kalendarza są ci najlepsi, bo to właśnie oni w ciągu sezonu rozgrywają najwięcej spotkań. Z tego też względu mają mało czasu na odpoczynek. Pierwszą osobą z czołówki, która głośno zaczęła o tym mówić, była Iga Świątek, a za nią poszli kolejni tenisiści.
Liderka rankingu WTA w tym sezonie rzadko odpadała na początku rywalizacji. Polka tylko trzykrotnie kończyła rywalizację wcześniej niż ćwierćfinał. W Australian Open i Wimbledonie odpadła w trzeciej rundzie. Natomiast na czwartej rundzie kończyła turniej w Miami.
Zobacz także: Thriller w meczu Polki w US Open! Siedem meczboli i koniec fatalnej passy
Świątek po igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie grała do samego końca, bo wywalczyła brąz, zrobiła sobie krótką przerwę od turniejów. Wróciła do gry w Cincinnati w połowie sierpnia. Właśnie tam odważyła się skrytykować WTA i turniejowy kalendarz. Tuż po tym, jak pokonała w trzeciej rundzie Martę Kostiuk.
— W tym sezonie doświadczyłam już wszystkiego i to doświadczenie jest ze mną. Mogę grać i krótkie i długie mecze — powiedziała. — Mam oczywiście dni wolne, kiedy nie idę na kort, ale nie da się w ich trakcie w pełni odpocząć. Do tego potrzebne jest więcej czasu. To jest trudne dla wszystkich, ponieważ nasz terminarz jest szalony i każdy to wie. Teraz się staje jeszcze bardziej szalony, więc życzę nam powodzenia. Czasami naprawdę czuję się jak chomik w kółku, który ciągle biega. Wciąż mamy kolejne turnieje i po prostu muszę iść naprzód. Takie jest życie tenisistki — zaznaczyła Świątek w rozmowie z Tennis Channel.
To nie był jednak koniec tej sprawy. Polka wróciła do tematu jeszcze w Cincinnati. Po wygranym spotkaniu z Mirrą Andriejewą w ćwierćfinale turnieju w rozmowie ze Sky Sports była szczera do bólu.
— To nie skończy się dobrze! — zaczęła Świątek. — Co ja mogę powiedzieć… mówiłam, że każą nam grać coraz częściej. To nie nasza decyzja, ale moim zdaniem mamy za dużo turniejów w ciągu roku. To się nie skończy dobrze! To sprawia, że tenis jest mniej przyjemny. Kocham grać w tych wszystkich miejscach, ale to jest bardzo męczące, zwłaszcza gdy grasz na najwyższym poziomie. Nie powinno tak być, zasługujemy na więcej odpoczynku. Mogą mnie za to znienawidzić — przyznała.
Iga Świątek ma swoich przeciwników
W świecie tenisa są też tacy, którzy nie rozumieją narzekać tenisistów na kalendarz. Mocno po słowach Świątek po meczu z Andriejewą zaatakował na platformie X były lider rankingu ATP Jewgienij Kafelnikow.
“Czy ktoś każe ci grać? Jedyne, co robisz, to tylko bez przerwy narzekasz! Powiem ci, na co zasługujesz. Zasługujesz, by zarabiać znacznie mniej, niż obecnie. Co o tym myślisz?” — napisał.
Polecamy: Hubert Hurkacz na "liście wstydu". Obok niego sensacyjne nazwiska
Jednak w większości przypadków odwaga Świątek sprawiła, że inni tenisiści również zaczęli głośno mówić o napiętym grafiku. Jeszcze przed Alcarazem do sprawy odniósł się Stefanos Tsitsipas. Grek przegrał w pierwszej rundzie US Open z Australijczykiem Thanasim Kokkinakisem.
— Jestem nikim w porównaniu do gracza, którym byłem wcześniej. Pamiętam siebie grającego, gdy byłem młodszy. Miałem tę adrenalinę i czułem, że moje życie zależy od tego jednego meczu. Czuję, że to zanikło i powiedzmy, że mój poziom, jeśli chodzi o konsekwencję, nie jest już tak duży. Wtedy byłem na szczycie i to jest coś, co czuję, że trochę spadło. To zabrzmi dziwnie, ale potrzebuję tego, by znów być głodnym. Nie jestem osobą, która czuje się dobrze albo zadowala się normalnymi rzeczami — powiedział.
Trudno jednak stwierdzić, czy apele największych gwiazd tenisa przyniosą jakiś efekt. Problem z przeładowanym kalendarzem jest od jakiegoś czasu, lecz od początku dyskusji na ten temat wiele się nie zmieniło.