Oto klucz do sukcesu Igi Świątek. Bez tego wszystko się sypie
Niedzielne zwycięstwo Igi Świątek nie było tylko kolejnym efektownym meczem Polki w Nowym Jorku. Dwa sety rozegrane z Anastasiją Pawluczenkową mogą mieć znacznie większą wartość, niż można by było pomyśleć. Dwa zdania muszę też poświęcić samej Rosjance, której zachowanie z początku drugiego seta uważam za skandaliczne i zupełnie nieprzystające do tej wciąż eleganckiej dyscypliny sportu.
Nie wiem, jak wy, drodzy czytelnicy, ale ja przed niedzielnym meczem miałem w pamięci m.in. zeszłoroczną porażkę z Jeleną Ostapenko w US Open, bezradną Igę w ostatnim meczu z Aryną Sabalenką i jej alarmujące słowa sprzed kilkunastu dni. To wszystko sprawiło, że do meczu z mocno uderzającą Anastasiją Pawluczenkową podchodziłem jednocześnie z silnym przekonaniem, że Polka to wygra i lekką obawą o to, jak się ten mecz ułoży.
Od wygranej w Roland Garros widywaliśmy Igę nieregularną w swojej grze, miewającą trudne do wyjaśnienia przestoje lub wręcz zapaści jak w spotkaniu z Julią Putincewą w Londynie czy Qinwen Zheng podczas igrzysk olimpijskich.
Niedzielna wygrana, choć przekonująca, wciąż nie sprawia, że czuję taką pewność w trakcie meczów Igi, jaką czułem w pierwszej połowie tego sezonu lub wiosną 2022 r.
Polecamy: Pokaz siły Jessiki Peguli! Jest czwarta runda US Open
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Oto klucz do sukcesu Igi Świątek. Bez tego ani rusz
Bez cienia wątpliwości mogę jednak stwierdzić, że każdy mecz w Nowym Jorku jest w wykonaniu Igi lepszy. O ile pierwszy z Kamillą Rachimową dał kolejne znaki zapytania, a wysoko wygrany z 217. w rankingu WTA Japonką na niewiele pytań odpowiedział, tak po konfrontacji z Pawluczenkową można wyciągnąć już jakieś pierwsze wnioski.
W niedzielę widziałem w postawie Igi połączenie wysokiej koncentracji z domieszką luzu, które Polka osiąga wtedy, kiedy czuje się pewnie na korcie. To w niedzielę zaowocowało przede wszystkim efektywnym serwisem:
65 proc. pierwszego podania
77 proc. punktów po pierwszym serwisie
71 proc. punktów po drugim serwisie
0 asów
Dla porównania liczby rywalki:
54 proc. pierwszego podania
58 proc. punktów po pierwszym podaniu
50 proc. punktów po drugim podaniu
3 asy
Zabrakło asów, które z nie najlepiej reagującą Rosjanką mogłyby się pojawić, ale przewaga Igi w innych aspektach była tak duża, że w tym wypadku nie były konieczne.
Skandaliczne zachowanie Rosjanki. Za Świątek “przemówiła” rakieta
Potężnie uderzająca Rosjanka postawiła na metodę najbliższą jej sercu, czyli atakowaniu od początku do końca meczu. W pewnym momencie biegania od jednego do drugiego narożnika kortu sprawiała wrażenie, jakby coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że w konfrontacji z Polką toczy walkę o pojedyncze gemy, a nie o sety.
W jednej z akcji niestety sfrustrowana Rosjanka z bliskiej odległości huknęła prosto “na ciało” naszej tenisistki. I to w żadnym wypadku by mnie nie zdziwiło, bo zarówno w tej dyscyplinie sportu, jak i wielu innych próba nabicia piłką przeciwnika jest w zupełności normalna. Widzę jednak zasadniczą różnicę pomiędzy powyższym a celowym uderzeniem na wysokość twarzy i obróceniem się jak gdyby nigdy nic i udawaniem, że nic się nie stało.
Frustracja aż wylewała się z przeciwniczki Igi, bo okazało się, że potężna siła nic jej nie dała. Wręcz przeciwnie, Polka świetnie sobie z neutralizacją tych uderzeń radziła. Każdy, kto grał w tenisa, z pewnością wie, że mało jest tak frustrujących sytuacji, jak te, kiedy po potężnym ataku piłka po chwili nie do obrony wraca na naszą połówkę kortu. Rosjance w podobny sposób piłki wracały niemal przez cały mecz.
Tuż po tym zdarzeniu odniosłem wrażenie, że Polka zapamiętała nieeleganckie zachowanie i jeszcze bardziej pobudziła się do jak najwyższego zwycięstwa.
Ten mecz może Świątek sporo dać
Dla Igi Świątek takie przetarcie z fizycznie grającą tenisistką może być bezcenne przed kolejnymi etapami US Open, w co mocno wierzę.
Dlaczego? Odpowiedź znajdziemy w drabince.
Czwarta runda to mecz z mocno uderzającą Rosjanką — Ludmiłą Samsonową.
A dalej? Ćwierćfinał Jessica Pegula lub Diana Sznajder. Obie grające fizyczny tenis.
W dalszej perspektywie zyskiwanie doświadczenia z fizycznie grającymi tenisistkami może też przynieść korzyści przed ewentualnym finałem z Aryną Sabalenką, która na ten moment jest w Nowym Jorku zdecydowaną faworytką do tytułu.
Do tego jeszcze bardzo daleka droga, ale niedzielna rywalizacja z Pawluczenkową może być takim meczem założycielskim dla Igi na tym turnieju. W Nowym Jorku poziom trudności będzie dla niej już tylko rósł. Liderkę rankingu chce pokonać każda tenisistka. Kolejne “sprawdzam” przed Igą już w nocy z poniedziałku na wtorek.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.