Iga Świątek przyznała się do tego po meczu. Dziennikarzy zamurowało
wywalczyła brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich 2024 w Paryżu. Choć liczyła na złoto, jest to historyczny sukces – pierwszy medal dla Polski w tej dyscyplinie. Świątek musiała radzić sobie nie tylko z presją i wysokimi oczekiwaniami, ale także z niespodziewanym konfliktem z Danielle Collins, która zaatakowała ją po przegranej. W kolejnym dniu Polka uległa Qinwen Zheng w półfinale.
W czwartek przepłakałam chyba z sześć godzin. Gdybym nie grała meczu nazajutrz, pewnie płakałabym tydzień. Ostatni raz taki wybuch miałam w Australian Open na początku roku, kilka miesięcy po tym, jak wygrałam French Open. Wtedy płakałam też kilka dni – mówiła Świątek na konferencji prasowej po zdobyciu brązu na IO.
Tenisistka wyznała ostatnio również, jaką cenę płaci za bycie popularną.
Iga Świątek o kontakcie z fanami
W rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty Świątek szczegółowo opisała swoją relację z fanami. Zauważyła, że w Polsce nie ma szans na bycie w miejscach publicznych i zachowanie anonimowości. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jest to cena, jaką płaci za swoją popularność.
Życie nie jest zero-jedynkowe, więc zdarzają się momenty, gdy wolę odciąć się od wszystkiego i mieć trochę więcej prywatności czy swobody. Od początku kariery tenisowej byłam jednak świadoma, że jeśli tylko będę dobrze grała w tenisa, to siłą rzeczy przyjdzie za tym duża popularność. Staram się tak prowadzić swoje życie, by być na to gotową – mówi Iga.
Teraz Iga zdołała się na szczere wyznanie
Iga Świątek wyznała to po meczu
W środę Iga Świątek rozegrała pierwszy mecz po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Paryżu. Polka bierze udział w turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdzie zmierzyła się z Warwarą Graczewą. Świątek dominowała przez większość meczu, prowadząc 6:0, 5:2 i miała nawet piłki meczowe.
Jednak nie zdołała ich wykorzystać, a Francuzka odwróciła losy drugiego seta na swoją korzyść.
Wiedziałam, że mój poziom gry pozwalał na wygraną, bo miałam pięć piłek meczowych. To moja wina, że tego nie zamknęłam. Nie chciałam żałować niczego. Starałam się patrzeć do przodu i wyciągnąć lekcję z tego, co się zdarzyło. Zmieniłam swoją grę na taką, jaką prezentowałam na początku meczu – powiedziała Świątek.
Iga w tym spotkaniu miała aż pięć piłek meczowych. Po tej wypowiedzi dziennikarze byli lekko zszokowani słowami polskiej tenisistki. Chyba nie sądzili, że będzie się obwiniać po wygranym spotkaniu.
Iga Świątek wyznała to po meczu
W środę Iga Świątek rozegrała pierwszy mecz po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Paryżu. Polka bierze udział w turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdzie zmierzyła się z Warwarą Graczewą. Świątek dominowała przez większość meczu, prowadząc 6:0, 5:2 i miała nawet piłki meczowe.
Jednak nie zdołała ich wykorzystać, a Francuzka odwróciła losy drugiego seta na swoją korzyść.
Wiedziałam, że mój poziom gry pozwalał na wygraną, bo miałam pięć piłek meczowych. To moja wina, że tego nie zamknęłam. Nie chciałam żałować niczego. Starałam się patrzeć do przodu i wyciągnąć lekcję z tego, co się zdarzyło. Zmieniłam swoją grę na taką, jaką prezentowałam na początku meczu – powiedziała Świątek.
Iga w tym spotkaniu miała aż pięć piłek meczowych. Po tej wypowiedzi dziennikarze byli lekko zszokowani słowami polskiej tenisistki. Chyba nie sądzili, że będzie się obwiniać po wygranym spotkaniu. wywalczyła brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich 2024 w Paryżu. Choć liczyła na złoto, jest to historyczny sukces – pierwszy medal dla Polski w tej dyscyplinie. Świątek musiała radzić sobie nie tylko z presją i wysokimi oczekiwaniami, ale także z niespodziewanym konfliktem z Danielle Collins, która zaatakowała ją po przegranej. W kolejnym dniu Polka uległa Qinwen Zheng w półfinale.
W czwartek przepłakałam chyba z sześć godzin. Gdybym nie grała meczu nazajutrz, pewnie płakałabym tydzień. Ostatni raz taki wybuch miałam w Australian Open na początku roku, kilka miesięcy po tym, jak wygrałam French Open. Wtedy płakałam też kilka dni – mówiła Świątek na konferencji prasowej po zdobyciu brązu na IO.
Tenisistka wyznała ostatnio również, jaką cenę płaci za bycie popularną.
Iga Świątek o kontakcie z fanami
W rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty Świątek szczegółowo opisała swoją relację z fanami. Zauważyła, że w Polsce nie ma szans na bycie w miejscach publicznych i zachowanie anonimowości. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jest to cena, jaką płaci za swoją popularność.
Życie nie jest zero-jedynkowe, więc zdarzają się momenty, gdy wolę odciąć się od wszystkiego i mieć trochę więcej prywatności czy swobody. Od początku kariery tenisowej byłam jednak świadoma, że jeśli tylko będę dobrze grała w tenisa, to siłą rzeczy przyjdzie za tym duża popularność. Staram się tak prowadzić swoje życie, by być na to gotową – mówi Iga.
Teraz Iga zdołała się na szczere wyznanie
Iga Świątek wyznała to po meczu
W środę Iga Świątek rozegrała pierwszy mecz po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Paryżu. Polka bierze udział w turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdzie zmierzyła się z Warwarą Graczewą. Świątek dominowała przez większość meczu, prowadząc 6:0, 5:2 i miała nawet piłki meczowe.
Jednak nie zdołała ich wykorzystać, a Francuzka odwróciła losy drugiego seta na swoją korzyść.
Wiedziałam, że mój poziom gry pozwalał na wygraną, bo miałam pięć piłek meczowych. To moja wina, że tego nie zamknęłam. Nie chciałam żałować niczego. Starałam się patrzeć do przodu i wyciągnąć lekcję z tego, co się zdarzyło. Zmieniłam swoją grę na taką, jaką prezentowałam na początku meczu – powiedziała Świątek.
Iga w tym spotkaniu miała aż pięć piłek meczowych. Po tej wypowiedzi dziennikarze byli lekko zszokowani słowami polskiej tenisistki. Chyba nie sądzili, że będzie się obwiniać po wygranym spotkaniu.
Iga Świątek wyznała to po meczu
W środę Iga Świątek rozegrała pierwszy mecz po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Paryżu. Polka bierze udział w turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdzie zmierzyła się z Warwarą Graczewą. Świątek dominowała przez większość meczu, prowadząc 6:0, 5:2 i miała nawet piłki meczowe.
Jednak nie zdołała ich wykorzystać, a Francuzka odwróciła losy drugiego seta na swoją korzyść.
Wiedziałam, że mój poziom gry pozwalał na wygraną, bo miałam pięć piłek meczowych. To moja wina, że tego nie zamknęłam. Nie chciałam żałować niczego. Starałam się patrzeć do przodu i wyciągnąć lekcję z tego, co się zdarzyło. Zmieniłam swoją grę na taką, jaką prezentowałam na początku meczu – powiedziała Świątek.
Iga w tym spotkaniu miała aż pięć piłek meczowych. Po tej wypowiedzi dziennikarze byli lekko zszokowani słowami polskiej tenisistki. Chyba nie sądzili, że będzie się obwiniać po wygranym spotkaniu.