Dołączyła do ekipy lubianego serialu. Jej bohaterka ma swoje tajemnice
W nadchodzącym sezonie dołącza pani do stałej obsady “Komisarza Aleksa” jako nowa postać. Kim będzie grana przez panią bohaterka?
Katarzyna Zawadzka: – Nazywa się Sylwia Lipska i jest policyjną profilerką. Do nowo powstałego zespołu trafia za sprawą Gutka (Piotr Bondyra), który znał ją z wcześniejszych lat i wiedział, jak pracuje. A że teraz potrzebna była pomoc w rozwiązywaniu pewnej trudnej sprawy zaproponował, by to właśnie Sylwia wsparła ich śledztwo. Spisała się na tyle dobrze, że przyjęto ją do ekipy na stałe.
Czym się zajmuje profilerka?
- Tworzeniem portretu psychologicznego potencjalnego przestępcy czy osoby oskarżonej. Łączy kropki – trochę jako psycholog, trochę policjant – bada, rozszyfrowuje. Profilerów znamy głównie z amerykańskich filmów, w Polsce nie jest to jeszcze tak popularny zawód, ale powoli zyskuje uznanie i coraz więcej służb w realu korzysta z pomocy takich wykwalifikowanych specjalistów.
Przygotowywał panią do roli jakiś prawdziwy policyjny profiler?
- Bazowałam przede wszystkim na scenariuszu, trochę poczytałam w internecie, trochę sobie to wyobraziłam. Oczywiście, na planie tworzymy pewną serialową fikcję, wiadomo, że jest to podkręcone i pewnie w rzeczywistości taka praca wygląda nieco inaczej, mniej widowiskowo, a bardziej profesjonalnie.
Długo pani bohaterka zagości w serialu?
- To się jeszcze okaże. Sylwia jest osobą małomówną, zamkniętą w sobie i ma swoje tajemnice, co będzie miało wpływ na rozwój akcji. Cieszę się, że to postać tak wielowymiarowa, dla aktora to zawsze ciekawe wyzwanie takie rzeczy grać.
Jaka atmosfera panuje na planie?
- Bardzo miła, konstruktywna. Od tego sezonu realizacja serialu została przeniesiona z Łodzi do Warszawy, jest częściowo nowa obsada, jednych aktorów czy twórców wcześniej znałam, innych nie. Najbliżej trzymam się z Polą Błasik (gra tu podkomisarz Zosię Dobosz), pracowałyśmy wcześniej razem przy serialu “Drogi wolności” i dobrze się dogadujemy.
-
Fajnie też, że jest z nami pies. Granie z nim rozszerza aktorsko – człowiek nie skupia się wyłącznie na sobie i na swoich zadaniach, bo nagle trzeba skupić się na psie. Mam z nim sporo scen, jak każdy, kto jest w naszym zespole.
Gdzie pani gra poza “Komisarzem Aleksem”?
- Zagrałam niedawno u Wojciecha Smarzowskiego w “Domu dobrym”, który wejdzie na ekrany kin bodajże w przyszłym roku. Nie była to duża rola – wcieliłam się w adwokatkę (swoją drogą jakoś mi po drodze ostatnio z prawnymi tematami), ale to super doświadczenie spotkać się z Wojtkiem na planie jego filmu. Gram też w warszawskim Teatrze Dramatycznym w “Mistrzu i Małgorzacie”. Gościnnie, a więc rzadko, raz, dwa razy w miesiącu.
Ma pani dużo czasu?
- Czasem mam więcej, czasem mniej, np. teraz, kiedy codziennie są zdjęcia do “Komisarza Aleksa”. Ale jak zdarza się więcej wolnego, natychmiast ruszam w świat. Uwielbiam podróżować, zwiedzać odległe, egzotyczne zakątki, w dodatku najczęściej jeżdżę sama. Jestem typem samotnika i takie wypady bez towarzystwa są mi potrzebne, by się zresetować, odciąć od codzienności, penetrować nieznane krainy w swoim tempie, w swoim stylu i czerpać z tego jak najwięcej doświadczeń.
Gdzie pani najdalej była sama?
- W Nepalu i Tybecie, w Peru, w Seulu – a to przy okazji festiwalu filmowego. Podróżując po świecie, spełniam swoje marzenie z dzieciństwa, poznaję inne kultury, podziwiam zabytki, smakuję regionalnych kuchni, spotykam ciekawych ludzi. No i napawam się widokami, od których zapiera dech. Trudno wymienić, ile widziałam pięknych miast, rzek, gór, jezior, mórz.
Pani sama pochodzi znad morza…
- To prawda, miałam szczęście urodzić się i wychować w Kołobrzegu. Potem wyjechałam na studia do Krakowa, teraz mieszkam w Warszawie. Ale moja dusza pozostała nad morzem, nad rodzimym Bałtykiem – mogę wpatrywać się w niego godzinami, ma w sobie taką melancholię, magię, mądrość, a jednocześnie siłę i majestat. Dla mnie to żywa istota to nasze morze. Do tego piasek, jakiego nie ma nigdzie indziej na świecie – on bosko pachnie, wydaje dźwięk. Bardzo tęsknię za morzem, kto wie, może się jeszcze tak ułoży, że wrócę kiedyś na stałe na Wybrzeże?
Ma pani dużo planów na przyszłość – prywatnie, zawodowo?
- Na pewno, jak każdemu chodzi mi po głowie wiele różnych pomysłów, zamierzeń, celów, do których dążę w życiu prywatnym. A zawodowo – cieszę się z tego, co mam, wyleczyłam się już z myślenia, co chciałabym mieć i jakie role grać. Aktorstwo to specyficzny obszar, w którym wydarza się wszystko nieoczekiwanie. Dlatego wolę podążać za falą, która przypływa i dać się jej nieść.