W środku nocy nadeszła przykra wiadomość ws. Huberta Hurkacza. Jest potwierdzenie

Tegoroczny US Open miał stanowić przełom w karierze Huberta Hurkacza. Ostatecznie nic takiego nie miało jednak miejsca, bowiem Polak po raz piąty z rzędu, a szósty ogółem pożegnał się z nowojorską rywalizacją już na etapie drugiej rundy. Wrocławianin świetnie rozpoczął spotkanie przeciwko Jordanowi Thompsonowi, od prowadzenia 5:2, ale później było tylko gorzej. Nasz reprezentant przegrał w trzech setach i kolejny raz przeżył ogromne rozczarowanie w amerykańskim Szlemie. Kilkadziesiąt godzin po porażce okazało się, że 27-latek rozstał się ze swoim dotychczasowym trenerem – Craigiem Boyntonem. Ich pięcioletnia współpraca dobiegła końca.

Mimo niepowodzenia podczas US Open siódmy tenisista rankingu ATP mógł utrzymać swoją lokatę w męskim notowaniu. Z turnieju odpadali kolejni rywale, którzy potencjalnie mieli szansę na wyprzedzenie Hurkacza. Ostatnie zagrożenie dla Huberta stanowił Taylor Fritz. Amerykanin rywalizował w środku nocy czasu polskiego o finał zmagań przeciwko swojemu rodakowi – Francesowi Tiafoe. W przypadku zwycięstwa zrównałby się w rankingu ATP LIVE z naszym zawodnikiem, z dorobkiem 4060 “oczek”. Tenisista z San Diego znalazłby się jednak wyżej ze względu na większy dorobek punktowy w turniejach najwyższej rangi. Scenariusz ten doczekał się realizacji.

Taylor Fritz w finale US Open. Hubert Hurkacz spadnie w rankingu ATP

Fritz świetnie rozpoczął amerykańską batalię o finał, od prowadzenia 3:0. Wydawało się, że znacznie lepiej poradził sobie ze stawką pojedynku, ale w kolejnych minutach oddał inicjatywę przeciwnikowi. Przegrał pięć gemów z rzędu i nagle zrobiło się 5:3 dla Tiafoe. Nakręcony Frances nie pozwolił już na odrobienie straty i domknął seta rezultatem 6:4.

W drugiej odsłonie pojedynku przez długi czas nie obserwowaliśmy żadnych przełamań. Pierwszy break point pojawił się dopiero w dziesiątym gemie, ale triumfator premierowej partii obronił setbola. Kilka minut później Taylor doczekał się jednak kolejnych trzech okazji i tym razem nie było już odwrotu. 7:5 dla zawodnika z San Diego i wyrównanie w setach.

Trzecia partia potoczyła się jeszcze inaczej. Jedyne przełamanie pojawiło się w gemie otwarcia i stało się ono udziałem Tiafoe. Później Frances kontrolował wydarzenia na korcie i spokojnie zamknął seta wynikiem 6:4. Wydawało się, że ma też optyczną przewagę w czwartej odsłonie pojedynku, ale w dziesiątym gemie nagle się zaciął. Prowadząc 40-15 popełnił dwa podwójne błędy serwisowe z rzędu, a później pogubił się w wymianach i w konsekwencji Fritz wygrał tę część spotkania 6:4.

Taylor wyraźnie się odrodził i zdominował ostatni fragment batalii. Przeważał na korcie przede wszystkim pod względem fizycznym, a z błyskotliwego Tiafoe zupełnie uszło powietrze. Już na starcie decydującego seta zrobiło się 4:0 dla Fritza. Po chwili Frances jeszcze złapał na moment wiatr w żagle, odebrał jednego breaka. Później jednak nie miał już nic do powiedzenia.

Ostatecznie zawodnik urodzony w San Diego wygrał 4:6, 7:5, 4:6, 6:4, 6:1. Stał się pierwszym Amerykaninem od 2009 roku, który zagra w wielkoszlemowym finale w singlu mężczyzn. Zagwarantował sobie awans na 7. miejsce w rankingu ATP, wyprzedzając Huberta Hurkacza. Ten fakt potwierdziło zestawienie LIVE dostępne na stronie męskich rozgrywek. Jeśli Taylor Fritz pokona w finale Jannika Sinnera, wówczas zamelduje się nawet na 6. pozycji, mijając Andrieja Rublowa.

Hubert Hurkacz, od lat uważany za jednego z najlepszych polskich tenisistów, miał nadzieję na przełomowy występ podczas tegorocznego US Open. Turniej na kortach Flushing Meadows w Nowym Jorku miał być momentem, w którym Wrocławianin pokaże pełnię swoich możliwości i zademonstruje światu, że jest gotów rywalizować na najwyższym poziomie. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna, a Polak po raz kolejny rozczarował, odpadając z turnieju już na etapie drugiej rundy.

Hubert rozpoczął swój mecz z Jordanem Thompsonem w imponującym stylu. Już na początku meczu wydawało się, że Hurkacz jest w świetnej formie – prowadził 5:2 i miał wszystko pod kontrolą. Jego serwis działał znakomicie, a precyzyjne uderzenia sprawiały, że Australijczyk miał problemy z odpowiedzią. Wszystko wskazywało na to, że Polak bez większych trudności awansuje do kolejnej rundy.

Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy Hurkacz nagle stracił koncentrację. Zamiast pewnie zakończyć pierwszego seta na swoją korzyść, zaczął popełniać błędy. Jego gra stała się chaotyczna, a Thompson zdołał wyrównać stan meczu i w końcu wygrać seta. W miarę trwania spotkania, Polak zdawał się coraz bardziej zagubiony, co wykorzystał jego przeciwnik. W kolejnych setach Hurkacz nie był w stanie odzyskać inicjatywy, a jego serwis, który zwykle jest jego największym atutem, przestał działać na korzyść. Thompson wykorzystał słabości rywala, wygrywając ostatecznie cały mecz w trzech setach.

Dla Hurkacza była to już piąta z rzędu, a ogólnie szósta porażka w drugiej rundzie US Open. Ten wynik z pewnością był ogromnym rozczarowaniem dla niego samego, jak i dla jego kibiców. Od lat oczekiwano, że Polak wreszcie przełamie swoje fatum i zdoła osiągnąć coś znaczącego na nowojorskich kortach. Niestety, z każdym kolejnym rokiem, presja na jego barkach tylko rosła, co może być jedną z przyczyn, dla których Hurkacz nie jest w stanie przełamać tej bariery.

Kilkadziesiąt godzin po zakończeniu meczu z Thompsonem, świat tenisa obiegła informacja, że Hubert Hurkacz postanowił zakończyć współpracę ze swoim długoletnim trenerem, Craigiem Boyntonem. To właśnie pod jego skrzydłami Polak osiągnął wiele sukcesów, w tym zwycięstwo w turnieju Masters 1000 w Miami oraz awans do półfinału Wimbledonu. Ich współpraca trwała pięć lat, ale wydaje się, że przyszedł czas na zmiany. Decyzja o rozstaniu z Boyntonem była z pewnością trudna, ale może okazać się niezbędna, jeśli Hurkacz chce zrobić krok naprzód w swojej karierze.

Mimo niepowodzenia na US Open, Polak miał jeszcze nadzieję na utrzymanie swojej pozycji w rankingu ATP. W momencie zakończenia swojego udziału w turnieju, zajmował siódme miejsce w światowym rankingu, co jest jego najwyższą pozycją w karierze. Jednak jego dalszy los zależał od wyników innych zawodników, którzy wciąż walczyli na kortach Flushing Meadows.

Ostatecznym zagrożeniem dla pozycji Hurkacza był Amerykanin, Taylor Fritz. W momencie, gdy Hubert żegnał się z turniejem, Fritz miał szansę na awans do finału US Open, co mogłoby oznaczać jego awans w rankingu kosztem Polaka. Mecz Fritza z rodakiem, Francesem Tiafoe, miał kluczowe znaczenie dla obu zawodników – jeden walczył o miejsce w wielkoszlemowym finale, drugi o poprawienie swojej pozycji w rankingu.

Mecz rozpoczął się od prowadzenia Fritza, który szybko objął przewagę 3:0. Wydawało się, że Amerykanin lepiej radzi sobie z presją i jest na dobrej drodze do awansu. Jednak Tiafoe, znany ze swojej waleczności, nie zamierzał się poddać. W kolejnych minutach meczu Frances przejął inicjatywę, wygrywając pięć gemów z rzędu i zamykając seta wynikiem 6:4.

Druga partia była bardzo wyrównana, a pierwszy break point pojawił się dopiero w dziesiątym gemie. Fritz obronił jednak setbola, a chwilę później sam wykorzystał swoją okazję, wygrywając seta 7:5 i wyrównując stan meczu.

Trzecia partia rozpoczęła się od przełamania serwisu Fritza przez Tiafoe, który kontrolował wydarzenia na korcie i pewnie wygrał seta 6:4. Wydawało się, że Frances ma przewagę również w czwartej odsłonie meczu, ale nagle jego gra się załamała. Prowadząc 40-15, popełnił dwa podwójne błędy serwisowe, co pozwoliło Fritzowi na odrobienie strat i wygranie seta 6:4.

Decydująca partia była już jednostronnym widowiskiem. Fritz zdominował swojego rywala zarówno fizycznie, jak i mentalnie, wygrywając seta 6:1. Tym samym stał się pierwszym Amerykaninem od 2009 roku, który zagra w wielkoszlemowym finale w singlu mężczyzn.

Dzięki zwycięstwu nad Tiafoe, Taylor Fritz zapewnił sobie awans na siódme miejsce w rankingu ATP, wyprzedzając tym samym Huberta Hurkacza. Jeśli Fritz wygra finał z Jannikiem Sinnerem, awansuje nawet na szóstą pozycję, co będzie jego najlepszym wynikiem w karierze.

Dla Hurkacza oznacza to spadek w rankingu, co z pewnością jest dodatkowym rozczarowaniem po nieudanym występie na US Open. Przed Polakiem teraz trudny okres, w którym będzie musiał przemyśleć swoje dalsze kroki, zarówno pod względem trenerskim, jak i sportowym. Choć jego kariera wciąż ma ogromny potencjał, to niepowodzenia na najważniejszych turniejach z pewnością wymagają analizy i zmian, aby Hurkacz mógł w pełni wykorzystać swój talent i osiągnąć sukcesy, na jakie czeka zarówno on, jak i jego kibice.

Similar Posts

Leave a Reply