Dariusz Michalczewski jest multimilionerem. “Nie chcę się przechwalać, ale…”
SPORTOWE LOVE
W SIECI SPORTU
ALE TO JUŻ BYŁA
WAG’S
MEMY
PRZEGLĄD SPORTOWY ONETOFSAJDDARIUSZ MICHALCZEWSKI JEST MULTIMILIONEREM. “NIE CHCĘ SIĘ PRZECHWALAĆ, ALE…”
Dariusz Michalczewski jest multimilionerem. “Nie chcę się przechwalać, ale…”
15 września 2024, 08:40
0
Dariusz MichalczewskiDariusz Michalczewski (Foto: Instagram/dariuszmichalczewski_official, Jarosław Antoniak / MW Media)
“Na dole była salka, na parterze knajpa, a na piętrze – dom publiczny. Że ja stamtąd wyleciałem jako ten wielki Tiger, to jest wielki sukces” — tak w najnowszym wywiadzie dla TVP Sport Dariusz Michalczewski wspomina czasy, gdy zaczynał boksować zawodowo. “Tygrys” nigdy nie ukrywał, że do Niemiec wyjechał, bo chciał zostać mistrzem świata i zarobić miliony. “Zawsze waliłem prosto z mostu” — podkreśla w rozmowie z Januszem Pinderą na Kanale Sportowym. Na ringu Michalczewski rzeczywiście dorobił się gigantycznej fortuny i, w odróżnieniu od wielu innych pięściarzy, nie roztrwonił majątku. Na wakacje 56-latek potrafi wydać ćwierć miliona złotych, ale jak sam przekonuje, “w porównaniu doDariusz Michalczewski w 1988 r. opuścił Polskę i osiedlił się w RFN. Trzy lata później przeszedł na zawodowstwo. Niemiecki promotor zaproponował mu wówczas ogromną kwotę. “Tiger” podpisał kontrakt… bez czytania. — Udawałem, że dzwonię do mojego adwokata. […] Byłem taki szczęśliwy. To było dla mnie takie: “Sezamie, otwórz się”. […] Spełniło się moje marzenie” — wspominał ostatnio na Kanale Sportowym
30 lat temu Michalczewski sięgnął w Hamburgu po pas mistrz świata WBO wagi półciężkiej. Świętowanie było naprawę huczne. “Było bardzo grubo. Do sali, gdzie był bankiet, ośmiu chłopa nosiło mnie w lektyce. Później impreza przeniosła się na St. Pauli [dzielnica czerwonych latarni w Hamburgu — red.]. Oj, działo się” — opowiadał w wywiadzie dla TVP Sport
Michalczewski w ringu zarobił ok. 50 mln euro. Jeszcze w trakcie kariery zaczął inwestować w nieruchomości. Ogromne pieniądze spływają na jego konto również dzięki marce Tiger
Zamiast wydawać fortunę na drogie gadżety, były pięściarz woli fundować sobie i bliskim np. bajeczne wakacje. Na urlop potrafi przeznaczyć nawet ponad 250 tys. zł. “Prawdę mówiąc, nawet gdybym co dwa, trzy miesiące zabierał rodzinę na takie wakacje, to specjalnie bym tego nie odczuł na koncie” — podkreślał na łamach PlejadyW 1988 r. Dariusz Michalczewski wyjechał z drużyną bokserską do Republiki Federalnej Niemiec. Do Polski z wyjazdu nie wrócił, za co otrzymał dożywotnią dyskwalifikację od PZB. Jeszcze w tym samym roku “Tiger” dostał niemieckie obywatelstwo.
“Zawsze waliłem prosto z mostu. Po co jakieś dyskusje”
Ostatnio Michalczewski udzielił wywiadu, który ukazał się na Kanale Sportowym. W trakcie rozmowy Janusz Pindera wspomniał jedną z konferencji prasowych “Tigera” w Niemczech. — Pamiętam jakiegoś dziennikarza, który chciał ci zadać jakieś mądre pytanie dotyczące ucieczki, a ty powiedziałeś mu: “Słuchaj, ja nie jestem żadnym patriotą […]. Ja chcę zostać mistrzem świata i zarobić parę mln dol.” Krótka odpowiedź — podsumował Pindera. — No tak, ja zawsze waliłem prosto z mostu. Po co jakieś dyskusje. Dla mnie to było zbędne — stwierdził były pięściarz.
Dariusz Michalczewski w 1988 r. opuścił Polskę i osiedlił się w RFN. Trzy lata później przeszedł na zawodowstwo. Niemiecki promotor zaproponował mu wówczas ogromną kwotę. “Tiger” podpisał kontrakt… bez czytania. — Udawałem, że dzwonię do mojego adwokata. […] Byłem taki szczęśliwy. To było dla mnie takie: “Sezamie, otwórz się”. […] Spełniło się moje marzenie” — wspominał ostatnio na Kanale Sportowym
30 lat temu Michalczewski sięgnął w Hamburgu po pas mistrz świata WBO wagi półciężkiej. Świętowanie było naprawę huczne. “Było bardzo grubo. Do sali, gdzie był bankiet, ośmiu chłopa nosiło mnie w lektyce. Później impreza przeniosła się na St. Pauli [dzielnica czerwonych latarni w Hamburgu — red.]. Oj, działo się” — opowiadał w wywiadzie dla TVP Sport
Michalczewski w ringu zarobił ok. 50 mln euro. Jeszcze w trakcie kariery zaczął inwestować w nieruchomości. Ogromne pieniądze spływają na jego konto również dzięki marce Tiger
Zamiast wydawać fortunę na drogie gadżety, były pięściarz woli fundować sobie i bliskim np. bajeczne wakacje. Na urlop potrafi przeznaczyć nawet ponad 250 tys. zł. “Prawdę mówiąc, nawet gdybym co dwa, trzy miesiące zabierał rodzinę na takie wakacje, to specjalnie bym tego nie odczuł na koncie” — podkreślał na łamach PlejadyW 1988 r. Dariusz Michalczewski wyjechał z drużyną bokserską do Republiki Federalnej Niemiec. Do Polski z wyjazdu nie wrócił, za co otrzymał dożywotnią dyskwalifikację od PZB. Jeszcze w tym samym roku “Tiger” dostał niemieckie obywatelstwo.
“Zawsze waliłem prosto z mostu. Po co jakieś dyskusje”
Ostatnio Michalczewski udzielił wywiadu, który ukazał się na Kanale Sportowym. W trakcie rozmowy Janusz Pindera wspomniał jedną z konferencji prasowych “Tigera” w Niemczech. — Pamiętam jakiegoś dziennikarza, który chciał ci zadać jakieś mądre pytanie dotyczące ucieczki, a ty powiedziałeś mu: “Słuchaj, ja nie jestem żadnym patriotą […]. Ja chcę zostać mistrzem świata i zarobić parę mln dol.” Krótka odpowiedź — podsumował Pindera. — No tak, ja zawsze waliłem prosto z mostu. Po co jakieś dyskusje. Dla mnie to było zbędne — stwierdził były pięściarz.Niektórzy Polacy mieli żal do Michalczewskiego, że ten wyjechał z kraju i walczył pod niemiecką flagą. “Gdybym nie wyjechał, dalej bym boksował w pierwszej albo drugiej lidze, aż by klub zamknęli. Potem poszedłbym do pracy w stoczni albo kraść samochody. O czym my rozmawiamy!? Trudno powiedzieć, co miałem robić. Byłem po szkole zawodowej, jako stolarz — tapicer nie miałem pojęcia o zawodzie, bo z warsztatów w szkole byłem zwalniany na treningi. Nie mamy o czym mówić! Tylko dzięki temu, że wyjechałem, z moich sukcesów mogło się cieszyć tak wielu ludzi” — mówił w 2010 r. na łamach Interii.Michalczewski usłyszał gigantyczną kwotę, kontraktu nawet nie przeczytał. “Udawałem, że dzwonię do mojego adwokata”
W 1991 r. Dariusz Michalczewski przeszedł na zawodowstwo, a jego promotorem został Klaus-Peter Kohl. Niemiec za samo podpisanie kontraktu zaproponował “Tigerowi” 150 tys. marek, co było dla niego wówczas ogromną kwotą. Michalczewski nieraz opowiadał w wywiadach, że dokumentu nawet nie przeczytał.
Ożenił się z nią dwa razy. Zabrała mu miliony
— Udawałem, że przeczytałem [kontrakt — red.]. Udawałem, że dzwonię do mojego adwokata. […] Ale ta kasa… Ja dostałem wtedy 150 tys. w gotówce i 10 albo 15 tys. miesięcznie […]. Byłem taki szczęśliwy. To było dla mnie takie: “Sezamie, otwórz się”. Nie muszę chodzić do roboty, mogę trenować. W końcu byłem w tym miejscu, dla którego uciekałem. Spełniło się moje marzenie” — przyznał Michalczewski na Kanale Sportowym.Tiger” w ringu dorobił się wielu milionów. Kiedyś wyznał, że w zawodowym boksie zarobił łącznie ok. 50 mln euro. W świecie sportu nie brak przykładów zawodników, którzy roztrwonili tak gigantyczne pieniądze i zostali z niczym. Michalczewski jednak do tego grona nie należy. Jeszcze w trakcie kariery zaczął inwestować pieniądze m.in. w nieruchomości. Duże pieniądze zarobił też na marce Tiger
To nie było tak, że strzeliło [w tym momencie pstryknął palcami — red.] i jest. To była moja ciężka praca i zaangażowanie. Potrafiłem słuchać. Przez to, że boksowałem i byłem mistrzem świata, miałem możliwość spotykania się ze wspaniałymi ludźmi z różnych dziedzin […]. Jak spotykaliśmy się parę razy w roku, to oni dużo mądrych rzeczy mówili, a ja to ssałem jak sucha gąbka […]. Mówili mi, że życie po sporcie dopiero się zaczyna, wtedy trzeba znaleźć sobie pomysł na życie itd. […] To się bardzo opłaciło — opowiadał Pinderze
wywiadzie dla Kanału Sportowego Michalczewski wspomniał o swoim niemieckim promotorze. Nie ukrywał, że Klaus-Peter Kohl chciał, aby “Tiger” był w pełni skupiony na boksie. — Kohl mnie nie nauczył biznesu, bo on nie chciał, żebym jakieś biznesy robił. […] Nie chciał, żeby ktoś mi zawracał du*ę biznesami. Chciał, żebym boksował i był skoncentrowany. Niestety mu się to nie udało, ale za to mi się udało — podsumował 56-latek.
września 1994 r. Michalczewski po raz pierwszy w karierze został mistrzem świata WBO wagi półciężkiej. Pokonał wówczas w Hamburgu Amerykanina Leeonzera Barbera. Po walce w hali zapanowało istne szaleństwo, a później nie obyło się bez hucznej imprezy. “Było bardzo grubo. Do sali Universum Box Promotion, gdzie był bankiet, ośmiu chłopa nosiło mnie w lektyce. Później impreza przeniosła się na St. Pauli [dzielnica czerwonych latarni w Hamburgu — red.]. Oj, działo się. Następnego dnia rano poszedłem do kościoła i jak wracałem, to widziałem znajomych z Gdańska, którzy dopiero padali. Balowali do samego rana!” — wspominał w ostatnim wywiadzie dla TVP Sport.Tiger” w ringu dorobił się wielu milionów. Kiedyś wyznał, że w zawodowym boksie zarobił łącznie ok. 50 mln euro. W świecie sportu nie brak przykładów zawodników, którzy roztrwonili tak gigantyczne pieniądze i zostali z niczym. Michalczewski jednak do tego grona nie należy. Jeszcze w trakcie kariery zaczął inwestować pieniądze m.in. w nieruchomości. Duże pieniądze zarobił też na marce TigerTo nie było tak, że strzeliło [w tym momencie pstryknął palcami — red.] i jest. To była moja ciężka praca i zaangażowanie. Potrafiłem słuchać. Przez to, że boksowałem i byłem mistrzem świata, miałem możliwość spotykania się ze wspaniałymi ludźmi z różnych dziedzin […]. Jak spotykaliśmy się parę razy w roku, to oni dużo mądrych rzeczy mówili, a ja to ssałem jak sucha gąbka […]. Mówili mi, że życie po sporcie dopiero się zaczyna, wtedy trzeba znaleźć sobie pomysł na życie itd. […] To się bardzo opłaciło — opowiadał Pinderzewywiadzie dla Kanału Sportowego Michalczewski wspomniał o swoim niemieckim promotorze. Nie ukrywał, że Klaus-Peter Kohl chciał, aby “Tiger” był w pełni skupiony na boksie. — Kohl mnie nie nauczył biznesu, bo on nie chciał, żebym jakieś biznesy robił. […] Nie chciał, żeby ktoś mi zawracał du*ę biznesami. Chciał, żebym boksował i był skoncentrowany. Niestety mu się to nie udało, ale za to mi się udało — podsumował 56-latek.Michalczewski i Pindera zgodnie stwierdzili, że “Tiger” trafił na uczciwego promotora. — Ogólnie zabronione jest, że menadżer jest promotorem, ale ja sobie z Kohlem dawałem radę. […] Ja byłem takim mocnym koniem pociągowym, że Kohl musiał się ze mną układać. Zawsze miałem dwie walki, jedną z Kohlem o kasę, a drugą w ringu. […] To świetny człowiek, świetny menadżer, również dzięki niemu odniosłem wielki sukces — opowiadał były pięściarzwrześnia 1994 r. Michalczewski po raz pierwszy w karierze został mistrzem świata WBO wagi półciężkiej. Pokonał wówczas w Hamburgu Amerykanina Leeonzera Barbera. Po walce w hali zapanowało istne szaleństwo, a później nie obyło się bez hucznej imprezy. “Było bardzo grubo. Do sali Universum Box Promotion, gdzie był bankiet, ośmiu chłopa nosiło mnie w lektyce. Później impreza przeniosła się na St. Pauli [dzielnica czerwonych latarni w Hamburgu — red.]. Oj, działo się. Następnego dnia rano poszedłem do kościoła i jak wracałem, to widziałem znajomych z Gdańska, którzy dopiero padali. Balowali do samego rana!” — wspominał w ostatnim wywiadzie dla TVP Sport.