643 uderzenia. Wymiana trwała pół godziny! “Myślałam, że zwariuję”
To było absolutnie szalone spotkanie, które przeszło do historii tenisa jako najdłuższy kobiecy mecz w historii. Wystarczy powiedzieć, że jedna wymiana w tym starciu trwała prawie pół godziny, a w jej trakcie doszło do aż 643 uderzeń. Po zakończeniu meczu Vicki Nelson (po ślubie Nelson-Dunbar) aż przepraszała sędziów, że musieli tak długo czuwać nad przebiegiem spotkania z Jean Hepner, które łącznie trwało 6 godz. i 31 min.
Wydaje się absolutnie nieprawdopodobne, by kibice już kiedykolwiek mogli obejrzeć mecz podobny do tego, który rozegrały Vicki Nelson i Jean Hepner 24 września 1984 r. w pierwszej rundzie turnieju rozgrywanego w Raintree Swim and Racquet Club w Richmond w stanie Wirginia. Nawet zawodniczki pokroju Igi Świątek, Aryny Sabalenki, czy innych najlepszych rakiet kobiecego tenisa prawdopodobnie nigdy nie będą miały szansy rozegrać takiego spotkania.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
“Myślałam, że zwariuję”
Wydaje się jednak, że to lepiej dla tych tenisistek. Nelson i Hepner rozegrały bowiem najdłuższy mecz w historii kobiecego tenisa, po którym były absolutnie wykończone. Ich pojedynek trwał 6 godz. i 31 min. Dodatkowo najdłuższa wymiana w tym meczu trwała prawie pół godziny i rozegrano w jej trakcie 643 uderzenia. Ostatecznie zwycięsko z tego niesamowitego maratonu wyszła Vicki Nelson (6-4, 7-6), która po spotkaniu była absolutnie wykończona i wyznała, że wymiana, do której doszło w tie-breaku w drugim secie, była absolutnie szalona.
“Myślałam, że zwariuję. Bez względu na to, co robiłam z piłką, ona ciągle ją odbijała” — przyznała Nelson, cytowana przez “New York Times”.
Polka wygrywała razem z Igą Świątek i słuch o niej zaginął. Teraz wraca
Dodatkowo przepraszała ona sędziów.
“Jest mi ich bardzo żal. Siedzieli tam tak długo i musieli pewnie przysypiać” — powiedziała.
“Najgorszy dzień w życiu”
Ówczesny chłopak, a później mąż Nelson, Keith Dunbar opowiedział, że po meczu Vicki zadzwoniła do niego.
“Powiedziała mi, że to był najgorszy dzień w jej życiu. Zapytałem ją, czy przegrała, a ona powiedziała, że nie. Wygrała, ale właśnie zeszła z kortu. Powiedziałem jej, żeby wyobraziła sobie, co czuje Jean” — wspominał cytowany przez “New York Times”.
Po latach również Jean Hepner mówi o tym meczu jako o jednym z najgorszych doświadczeń w życiu.
Polski miliarder wydaje ogromne pieniądze. Co za rozmach
“Nawet teraz gdy o tym myślę, zaczyna mnie boleć brzuch. W tamtym czasie dużo się działo w moim życiu osobistym i próbowałam odwrócić swoją karierę, ale było to coraz trudniejsze. Ale nie zostałam tam przez sześć godzin, żeby zwrócić na siebie uwagę. Po prostu bardzo chciałam wygrać ten mecz” — opowiedziała Jean Hepner.
Vicki Nelson jeszcze tego samego dnia musiała rozegrać kolejne spotkanie. Nie dała rady jednak pokonać Michaeli Washington, z którą przegrała 1:2 (5:7, 7:5, 6:0). Jaka sam później przyznała, tego dnia “ledwo mogła się ruszać”.
24 września 1984 roku w Richmond, w stanie Wirginia, odbyło się wydarzenie, które na stałe zapisało się w historii tenisa jako jedno z najbardziej nieprawdopodobnych starć, jakie kiedykolwiek miały miejsce na korcie. Było to spotkanie pomiędzy Vicki Nelson (znaną później jako Vicki Nelson-Dunbar) a Jean Hepner, które przeszło do historii ze względu na swoją niezwykłą długość i intensywność. Trwało ono aż 6 godzin i 31 minut, co czyni je najdłuższym meczem w historii kobiecego tenisa. Do dziś kibice oraz eksperci nie mogą uwierzyć, że taki maraton na korcie w ogóle się odbył, a zawodniczki były w stanie rywalizować na takim poziomie przez tak długi czas.
Przedmeczowe oczekiwania
Choć ani Vicki Nelson, ani Jean Hepner nie należały do ścisłej światowej czołówki, ich spotkanie zyskało nieoczekiwaną sławę. Nelson, rozstawiona w turnieju, była bardziej doświadczoną zawodniczką, choć nigdy nie osiągnęła większych sukcesów w turniejach Wielkiego Szlema. Hepner, z kolei, była bardziej nieznaną postacią na tenisowych kortach. Mecz, który początkowo wydawał się być jedną z wielu rywalizacji na niższym szczeblu turniejowym, szybko przerodził się w coś znacznie większego.
Początek meczu
Pierwszy set tego niesamowitego starcia zakończył się wynikiem 6:4 na korzyść Nelson. Choć sam wynik może nie sugerować wielkich emocji, to właśnie wtedy mecz zaczął przybierać swój wyjątkowy charakter. Hepner nie była skłonna odpuścić i robiła wszystko, aby wyrównać stan rywalizacji. Drugi set to prawdziwa batalia, która zakończyła się tie-breakiem. W tym momencie mecz osiągnął swój kulminacyjny punkt, a zawodniczki były już blisko granicy wytrzymałości.
Niezwykła wymiana
Największą sensację wywołała jednak nie długość samego meczu, ale pojedyncza wymiana, która miała miejsce w tie-breaku drugiego seta. Ta wymiana, trwająca niemal pół godziny, przeszła do historii tenisa. W jej trakcie zawodniczki wykonały aż 643 uderzenia. Każda z nich starała się unikać błędów, grając bardziej zachowawczo niż ofensywnie. Kibice na trybunach, a także sędziowie, byli w szoku, obserwując to, co działo się na korcie. W tamtych czasach, gdy tenis był bardziej techniczny i mniej siłowy, długie wymiany były czymś powszechniejszym, ale to, co wydarzyło się w tym meczu, przeszło najśmielsze oczekiwania.
Vicki Nelson, która ostatecznie wygrała ten mecz, po zakończeniu rywalizacji przepraszała sędziów za to, że musieli tak długo czuwać nad przebiegiem spotkania. W wywiadach po meczu przyznała, że podczas tej wymiany miała momenty, w których czuła się na granicy wytrzymałości psychicznej. “Myślałam, że zwariuję. Bez względu na to, co robiłam z piłką, ona ciągle ją odbijała” — powiedziała Nelson, odnosząc się do nieustępliwości swojej rywalki. Jej słowa pokazują, jak wyczerpująca była to rywalizacja nie tylko fizycznie, ale także psychicznie.
Koniec meczu i reakcje
Ostatecznie Nelson wygrała drugi set w tie-breaku, co zakończyło mecz wynikiem 6:4, 7:6. Była to jednak wygrana okupiona ogromnym wysiłkiem. Po meczu Nelson była wyczerpana do tego stopnia, że nie mogła się ruszać. Co ciekawe, tego samego dnia musiała rozegrać jeszcze jedno spotkanie, tym razem przeciwko Michaeli Washington. Nie była jednak w stanie podjąć pełnej rywalizacji i przegrała 1:2 (5:7, 7:5, 6:0). Jak sama później przyznała, tego dnia “ledwo mogła się ruszać”, co nie dziwi biorąc pod uwagę, jak wyczerpujący był jej wcześniejszy mecz.
Nelson po zakończeniu meczu zadzwoniła do swojego ówczesnego chłopaka, a późniejszego męża, Keitha Dunbara, i powiedziała mu, że to był najgorszy dzień w jej życiu. Dunbar, cytowany przez “New York Times”, wspominał, że początkowo myślał, iż Nelson przegrała, ale ona wyjaśniła mu, że wygrała, choć nie czuła się zwyciężczynią. Dunbar żartobliwie powiedział jej, aby wyobraziła sobie, co czuje jej rywalka, Jean Hepner, która spędziła tyle samo czasu na korcie, lecz ostatecznie przegrała.
Jean Hepner o meczu
Dla Jean Hepner, ten mecz również stał się jednym z najbardziej traumatycznych doświadczeń. Po latach wspominała, że gdy myśli o tamtym spotkaniu, zaczyna ją boleć brzuch. Hepner była wówczas w trudnym momencie swojego życia i kariery. Jak przyznała, próbowała odbudować swoją pozycję w tenisowym świecie, co stawało się coraz trudniejsze. Niemniej jednak, jak sama mówiła, nie grała tak długo po to, aby zwrócić na siebie uwagę. “Po prostu bardzo chciałam wygrać ten mecz” — opowiadała Hepner.
Mecz pomiędzy Vicki Nelson a Jean Hepner jest jednym z tych wydarzeń, które na zawsze pozostaną w pamięci kibiców i tenisowych ekspertów. Choć nie toczył się na największych kortach świata i nie dotyczył prestiżowych tytułów, zyskał legendarny status ze względu na swoją intensywność i długość. W dzisiejszych czasach trudno wyobrazić sobie, aby podobny mecz miał się wydarzyć. Współczesny tenis, zarówno męski, jak i kobiecy, jest znacznie bardziej dynamiczny, a zawodniczki grają znacznie agresywniej, co sprawia, że długie wymiany są rzadsze.
Nie zmienia to jednak faktu, że historia Vicki Nelson i Jean Hepner jest doskonałym przykładem wytrwałości i determinacji, które są nieodłącznymi cechami sportu. Dla wielu kibiców to spotkanie pozostaje jednym z najbardziej niezwykłych wydarzeń w historii kobiecego tenisa, a dla zawodniczek, które w nim brały udział, stało się ono częścią ich osobistej legendy.