Problemy! Aryna Sabalenka zaskoczona przez 187. rakietę świata
Aryna Sabalenka wygrała 6:4, 6:1 z Mananchayą Sawangkaew w drugiej rundzie turnieju WTA w Pekinie, ale z pewnością nie spodziewała się, że kwalifikantka zajmująca 187. w rankingu sprawi jej aż tyle kłopotów. Zwłaszcza w pierwszym secie Białorusinka w niczym nie przypominała dominatorki z US Open, a spisująca się zaskakująco dobrze Tajka niejednokrotnie doprowadzała ją do złości. W tym starciu ostatecznie do sensacji nie doszło, ale w sobotni poranek z turniejem niespodziewanie pożegnała się finalista sprzed roku.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Po zwycięstwie w US Open Aryna Sabalenka zapowiedziała, że trwający sezon chce zakończyć na szczycie światowego rankingu. Doskonale zdaje sobie sprawę, że szanse na spełnienie tego celu wzrosły po tym, jak z występu w Pekinie zrezygnowała Iga Świątek.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Na początek rywalizacji w Pekinie Białorusinka trafiła na kwalifikantkę Mananchayę Sawangkaew. Z pewnością liczyła na szybki mecz, ale szybko przekonała się, że wcale nie będzie łatwo.
Tajka prezentowała się zaskakująco dobrze, nie miała żadnych kompleksów w starciu z wyżej notowaną rywalką. Dopiero w szóstym gemie dała się przełamać, ale… szybko odpowiedziała przełamaniem powrotnym, czego z pewnością nie spodziewała się wiceliderka rankingu.
Sawangkaew niejednokrotnie sprawiała Sabalence niemiłe niespodzianki. Jak choćby ta w dziewiątym gemie. Białorusinka posłała mocną piłkę po crossie i właściwie była już pewna, że to koniec wymiany. Wtedy Tajka popisała się znakomitym zagraniem, czym zdecydowanie ją zaskoczyła. W kluczowym momencie partii Białorusinka przełamała jednak przeciwniczkę i wykorzystała drugą piłkę setową.
W drugiej partii Sabalenka szybciej, bo już w czwartym gemie zdołała przełamać rywalkę, doprowadzając do stanu 3:1. Potem sama wpadła w kłopoty, ale finalnie obroniła dwa breakpointy i zwiększyła przewagę.
Kolejne przełamanie na pewno pozwoliło jej nieco się uspokoić i utwierdzić w przekonaniu, że sięgnie po zwycięstwo. Wkrótce wykorzystała drugą piłkę meczową i mogła świętować awans do kolejnej rundy.
Ludmiła Samsonowa pożegnała się z turniej WTA w Pekinie
Sabalenka zdołała wyjść z opresji i uniknąć sensacji, ale zaskoczyła za to inna z zawodniczek z czołówki. Z turniejem pożegnała się już zeszłoroczna finalistka Ludmiła Samsonowa. Po trzysetowym pojedynku przegrała ze sklasyfikowaną na 75. miejscu Cristiną Bucsą 1:6, 6:4, 4:6.
Aryna Sabalenka zdołała awansować do kolejnej rundy turnieju WTA w Pekinie po zwycięstwie nad kwalifikantką z Tajlandii, Mananchayą Sawangkaew, lecz jej triumf nie przyszedł tak łatwo, jak wielu mogło się spodziewać. Mecz zakończył się wynikiem 6:4, 6:1, ale zwłaszcza w pierwszym secie Białorusinka napotkała na poważne trudności. Mimo że Tajka zajmuje odległe 187. miejsce w rankingu WTA, niejednokrotnie zaskoczyła Sabalenkę swoją walecznością i pewnością siebie na korcie.
Problemy Sabalenki w pierwszym secie
Od samego początku meczu było jasne, że Sabalenka nie będzie miała łatwego zadania. Po triumfie w US Open, Białorusinka była postrzegana jako jedna z głównych faworytek do zwycięstwa w Pekinie. Jednak już w pierwszym secie Tajka pokazała, że nie boi się rywalizować z zawodniczkami z czołówki światowego tenisa. Mananchaya Sawangkaew, mimo młodego wieku i niewielkiego doświadczenia na najwyższym poziomie, stawiała twardy opór. Jej pewność siebie oraz umiejętności sprawiły, że Sabalenka wielokrotnie musiała ratować się z trudnych sytuacji.
Białorusinka przełamała Tajkę dopiero w szóstym gemie, jednak niespodziewanie Sawangkaew natychmiast odpowiedziała przełamaniem powrotnym. To wyraźnie zdenerwowało Sabalenkę, która nie mogła znaleźć sposobu na ułożenie swojej gry. Kilkukrotnie widzowie mogli zaobserwować, jak Białorusinka wyraża swoją frustrację, co tylko potwierdzało, jak wielkie problemy sprawiała jej Tajka.
Sabalenka zmienia bieg wydarzeń
Kluczowy moment pierwszego seta nastąpił w dziewiątym gemie. Sabalenka, po zagraniu mocnej piłki po crossie, była przekonana, że zakończyła wymianę, jednak Tajka popisała się znakomitym kontratakiem, który zupełnie zaskoczył Białorusinkę. Wydawało się, że Mananchaya może doprowadzić do sensacji, ale ostatecznie Sabalenka zdołała przełamać przeciwniczkę w kluczowym momencie i wykorzystać drugą piłkę setową, wygrywając partię 6:4.
Drugi set pod kontrolą
W drugim secie Sabalenka przejęła inicjatywę dużo szybciej. W czwartym gemie przełamała Tajkę, co pozwoliło jej na objęcie prowadzenia 3:1. Choć Sawangkaew wciąż starała się walczyć i miała szansę na odrobienie strat, Sabalenka zdołała obronić dwa breakpointy, co pozwoliło jej na umocnienie przewagi. Od tego momentu Białorusinka kontrolowała przebieg gry i stopniowo zmierzała do zwycięstwa.
Kolejne przełamanie rywalki pozwoliło jej na uspokojenie gry, co z pewnością wpłynęło na jej pewność siebie. Sabalenka ostatecznie wykorzystała drugą piłkę meczową i mogła świętować awans do trzeciej rundy turnieju w Pekinie. Mimo trudnego początku, zakończyła mecz w stylu godnym faworytki.
Samsonowa żegna się z turniejem
Chociaż Aryna Sabalenka uniknęła niespodzianki, inna zawodniczka z czołówki światowego rankingu nie miała tyle szczęścia. Ludmiła Samsonowa, ubiegłoroczna finalistka turnieju WTA w Pekinie, niespodziewanie odpadła z turnieju już w drugiej rundzie. Rosjanka przegrała w trzysetowym pojedynku z Cristiną Bucsą, zawodniczką sklasyfikowaną na 75. miejscu w rankingu WTA, wynikiem 1:6, 6:4, 4:6.
Białorusinka walczy o pozycję numer 1
Zwycięstwo w Pekinie było dla Sabalenki szczególnie ważne z jeszcze jednego powodu. Po triumfie w US Open Białorusinka otwarcie zapowiedziała, że jej celem na koniec sezonu jest objęcie prowadzenia w światowym rankingu WTA. Obecnie zajmuje drugie miejsce, jednak jej szanse na osiągnięcie tego celu wzrosły po tym, jak Iga Świątek zrezygnowała z udziału w turnieju w Pekinie. Sabalenka doskonale zdaje sobie sprawę, że ten turniej może być kluczowy w jej walce o najwyższe laury na koniec roku.
Jednak jeśli w dalszej fazie rozgrywek w Pekinie Białorusinka chce odnosić sukcesy, musi zagrać na wyższym poziomie niż w spotkaniu z Tajką. Sawangkaew pokazała, że nawet zawodniczki z niższych miejsc w rankingu potrafią sprawić niespodzianki, jeśli grają bez presji i z pełnym zaangażowaniem.
Co dalej dla Sabalenki?
Sabalenka w kolejnych rundach turnieju WTA w Pekinie będzie musiała stawić czoła coraz trudniejszym rywalkom. Zawodniczka zdaje sobie sprawę, że aby zrealizować swoje marzenie o zakończeniu sezonu na pierwszym miejscu w światowym rankingu, musi prezentować się na swoim najwyższym poziomie. Mecz z Sawangkaew mógł być dla niej ostrzeżeniem, że na tym etapie kariery nie ma już miejsca na chwilę dekoncentracji.
Kwalifikantki mogą być groźne
Mecz z Sawangkaew pokazał również, że kwalifikantki mogą być bardzo niebezpieczne dla wyżej notowanych zawodniczek. Zawodniczki takie jak Tajka często nie mają nic do stracenia, a jedynie mogą zyskać, co sprawia, że grają odważnie i bez presji. Sawangkaew była tego doskonałym przykładem, a jej waleczność i determinacja mogły imponować nawet największym krytykom.
Sabalenka na drodze do historycznego sukcesu
Jeśli Sabalenka zdoła zakończyć sezon na pierwszym miejscu w rankingu, będzie to historyczny sukces zarówno dla niej, jak i dla całego białoruskiego tenisa. Choć Białorusinka ma na swoim koncie już wiele prestiżowych tytułów, objęcie prowadzenia w światowym rankingu byłoby zwieńczeniem jej ciężkiej pracy i determinacji, którą wykazywała na przestrzeni ostatnich lat.
Aryna Sabalenka zdołała awansować do kolejnej rundy turnieju WTA w Pekinie, ale jej mecz z kwalifikantką Mananchayą Sawangkaew był trudniejszy, niż mogłoby się wydawać. Mimo że Białorusinka ostatecznie wygrała 6:4, 6:1, to Tajka pokazała, że potrafi walczyć z najlepszymi zawodniczkami na świecie.