Była gwiazda przeszła przez piekło. Teraz o wszystkim opowiedziała! Wystarczyło jedno słowo
Była gwiazda przeszła przez piekło. Teraz o wszystkim opowiedziała! Wystarczyło jedno słowo
Była mistrzyni Wimbledonu Marion Bartoli w rozmowie z “La Parisien” opowiedziała o piekle, w jakim znalazła się kilka lat temu. Wtedy twierdziła, że drastyczny spadek wagi był pokłosiem wirusa, którego nabawiła się w Indiach. Prawda okazała się jednak znacznie bardziej brutalna. Otrzeźwienie przyszło dopiero, gdy zadzwonił do niej przyjaciel i powiedział, że nie chce widzieć jej na kortach Wimbledonu. — Wtedy postanowiłam, że muszę przestać się zabijać — wyznała.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Marion Bartoli w 2013 r. została mistrzynią Wimbledonu, a kilka tygodni później była już na sportowej emeryturze, tłumacząc tę decyzję względami zdrowotnymi. Już jako emerytowana sportsmenka drastycznie schudła. Gdy spekulowano o anoreksji, natychmiast zaprzeczała.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Często mówiła za to o wirusie, którym rzekomo zaraziła się w Indiach i podkreślała, że to on zasiał w jej organizmie spustoszenie. Prawdę wyznała dopiero po latach.
— Ciągle zaprzeczałam, ale na tym też polega ta choroba. Tworzysz mechanizm obronny i tłumaczysz sobie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Wtedy martwiłam się tylko o to, jak wytrzymam cały dzień, mając w żołądku kilka liści sałaty — opowiadała w rozmowie z “La Parisien”.
Jak sama wspomina, drakońską dietę rozpoczęła w 2015 r. Nie mogła dłużej znieść uwag swojego partnera, więc robiła wszystko, by zmieścić się w rozmiar 36. — Ograniczyłam swoją dietę do 400 kcal. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, w jakie problemy się pakuję — wyznała.
Przez cały czas było jej zimno, przesypiała całe dnie, a dyskomfort powodowała u niej nawet woda lecąca z prysznicowej słuchawki.
“Postanowiłam, że muszę przestać się zabijać”
Przełom nastąpił rok później, gdy okazało się, że z uwagi na swój stan nie może wystąpić w turnieju legend podczas Wimbledonu. — Mój przyjaciel Philip Brook, szef Wimbledonu, zadzwonił do mnie i powiedział: “Nie chcę, żebyś grała. Możesz dostać na korcie zawału!”. To był szok. Pomyślałam wtedy, że mogą mi zabrać wszystko, ale nie tenis! Postanowiłam, że muszę przestać się zabijać — opowiadała
Właśnie wtedy zdecydowała, że poprosi o pomoc. Finalnie spędziła w szpitalu trzy miesiące. — Kiedy już udało mi się zrozumieć, co mnie spotkało i przestałam się tego wstydzić, zwierzyłam się z tego w mojej książce. To była bardzo długa psychologiczna podróż. Po przyjęciu do szpitala uczyłam się, jak odzyskać smak życia i przestać się ranić — podkreśliła.