Udany rewanż w starciu Coco Gauff. Amerykanie długo nie będą mogli uwierzyć
Z czterech ubiegłorocznych półfinalistek zmagań w Indian Wells, teraz na poziomie ćwierćfinałów pozostała już tylko jedna: nasza Iga Świątek. Brak Marii Sakkari czy Marty Kostiuk wielką niespodzianką nie jest, ale kolejna wpadka Coco Gauff – już tak. Byłą przedostatnią Amerykanką w stawce, a przecież dopiero kończą się zmagania w czwartej rundzie, została jeszcze tylko Madison Keys. W zeszły poniedziałek w pierwszej rundzie było ich aż 24.
Coco Gauff ten swój start w Indian Wells traktuje bardzo poważnie. Była w świetnej formie na początku roku, a później, po Australian Open, wszystko gdzieś uleciało. Na Bliskim Wschodzie spisała się fatalnie, przegrała pierwsze swoje mecze w Dosze i Dubaju. W Indian Wells ograła już Japonkę Moyukę Uchijimę i Greczynkę Marię Sakkari, ale powiedzieć, że nie zachwyciła, to jak nic nie powiedzieć. 30 podwójnych błędów w tych dwóch spotkaniach, w tym aż 21 przeciwko Uchijimie, ale i sześć w ostatnim gemie pojednyku z Sakkari – to bilans koszmarny.
Dla niej było jednak ważniejsze to, że awansowała do czwartej rundy, przełamała złą serię. A w środę już po godz. 8 zjawiła się na siłowni, by lepiej przygotować się do spotkania z rewelacją sezonu.
A tą rewelacją, a przynajmniej jedną z rewelacji, jest właśnie Bencic. Mimo że to mistrzyni olimpijska z Tokio i dawniej czwarta rakieta świata. Niecały rok temu urodziła córkę, dopiero pod późną jesienią wróciła do gry, i to w mniejszych turniejach. A w tym roku wygrała już 16 z 20 spotkań, pod względem ilości zwycięstw jest w ścisłej czołówce. I już zapewniła sobie powrót do TOP 50 rankingu WTA, co w tak krótkim czasie jest olbrzymim wyczynem.
Obie panie grały ze sobą w Melbourne, wtedy Gauff triumfowała 5:7, 6:2, 6:1, ale to właśnie Bencic jako pierwsza w sezonie wygrała z nią seta. A teraz Szwajcarka jest w lepszej dyspozycji, ma już w dorobku pierwszy tytuł po powrocie (w Abu Zabi).
WTA 1000 w Indian Wells. Coco Gauff i Belinda Bencic walczyły o ćwierćfinał w Kalifornii. To rewanż za Australian Open
Amerykańska 20-latka od razu pokazała, że w tym meczu może mieć dwa różne oblicza. Gdy Gauff trafiała pierwszym podaniem, Bencic była bezradna – Coco wygrała tak 13 z 15 akcji w trzech swoich pierwszych gemach serwisowych. A gdy nie trafiała i zostawało jej do dyspozycji drugie podanie, wszystko się zmieniało. Dziewięć takich akcji w tych gemach, cztery jej podwójne błędy i pięć pozostałych akcji – to koszmarna statystyka. I tak jak Amerykanka dobrze zaczęła, wygrała dwa gemy, tak później dwa przegrała.
Bencic dostawała całkiem sporo szans od swojej rywalki, ale dość szybko można było odnieść wrażenie, że jakość jej gry spadła. Prawdopodobnie nie czuła się najlepiej, już po siódmym gemie zasygnalizowała, że będzie potrzebowała pomocy medycznej. A kłopoty zdrowotne już w Indian Wells miała, podczas spotkania z Dianą Sznajder.
Szwajcarka została przełamana raz jeszcze, to okazało się kluczowe. Obie grały bardzo przeciętnie, niemniej to Gauff mimo wszystko miała więcej atutów. Po 51 minutach cieszyła się z wygranej 6:3, gdy Bencic wyrzuciła nieznacznie forhend w aut. A przy Szwajcarce od razu pojawiła się fizjoterapeutka, musiała poprawić jej opatrunek na palcu u stopy.
Pomoc medyczna dla Belindy Bencic po pierwszym secie jej starcia z Coco Gauff/EPA/JOHN G. MABANGLO/PAP/EPA
Nagły zwrot w starciu Belindy Bencic i Coco Gauff. Kibice w Indian Wells zaskoczeni, potrzebny był trzeci set
Obie w przeszłości grały w półfinałach tego turnieju – Bencic sześć lat temu przegrała na tym etapie z Angelique Kerber, Gauff rok temu uległa niespodziewanie w grze o finał Marii Sakkari. Teraz bliżej najlepszej ósemki, a w niej pojedynku z Madison Keys lub Donną Vekić – znalazła się Amerykanka. Pytanie brzmiało, czy Szwajcarka zdoła jeszcze odnaleźć rytm z początku tego spotkania?
Wątpliwości rozwiała sama 28-latka, opanowała emocje, popełniała mniej błędów. Wygrała na starcie seta swojego gema serwisowego, a za chwilę wykorzystała niemoc Gauff, świetnie do ego grając pierwszym returnem. A gdy odskoczyła na 3:0, publiczność jakby trochę ucichła. Ich faworytka znalazła się w opałach. Także i Coco podniosła swój poziom, ale Bencic pilnowała już niewielkiej przewagi. Inna sprawa, że Gauff serwowała na najwyższym poziomie, ale gdy przechodziła do returnu, wszystko chciała rozstrzygać szybko. Za szybko. I popełniała niewielkie błędy. To także jej błąd returnowy sprawił, że Bencic cieszyła się z wygrania drugiego seta 6:3.
Ćwierćfinalistkę miała więc wyłonić trzecia partia, zaczęła się mała wojna nerwów. Gauff, jak w pierwszym secie, znów serwowała pierwsza, miała więc mały handicap. Obejmowała prowadzenie, stawiała Szwajcarkę pod presją. Spotkanie było dużo lepsze niż w jego początkowej fazie, obie miały wiele udanych zagrań, popełniały mniej błędów. A Bencic regularnie obijała forhend rywalki, tam szukała swojej szansy w tym meczu. I coraz częściej wygrywała długie akcje, składające się nawet z kilkunastu wymian.
Przy stanie 4:4 to Amerykanka serwowała. Prowadziła 40:0, gdy Belinda postawiła wszystko na jedną kartę. Zaczęła uderzać na granicy ryzyka, wyrównała, za chwilę miała break pointa. Pierwszego w secie, a Amerykance zostało drugie podanie. I wtedy w wymianie Coco trafiła w linię, wyrównała. A za moment uzyskała drugą przewagę – i tym razem ją wykorzystała!
Bencic serwowała więc po awans. I rewanż za czwartą rundę w Melbourne. I ten awans uzyskała!
Kostyuk pokonuje Gauff i dociera do 1/16 finału Qatar Open.