Świątek po raz szósty ograła Qinwen Zheng. 86 minut i już miała półfinał

Dla Igi Świątek czwartkowe starcie z Qinwen Zheng może być, choć nie musi, pierwszą trudniejszą przeprawą w Indian Wells. 23-letnia wiceliderka światowego rankingu trzy dotychczasowe przeszkody pokonała w ekspresowym stylu: Caroline Garcii, Dajanie Jastremskiej i Karolinie Muchovej sprawiedliwie oddała po dwa gemy. W całym meczu. Każde z tych spotkań zabrało jej około godziny – w sumie spędziła na korcie trzy godziny i cztery minuty. Najmniej spośród wszystkich uczestniczek ćwierćfinałów. Zarobiła za to już ponad 200 tys. dolarów.

Zheng też w Kalifornii nie przegrała jeszcze seta, przy czym w jej przypadku to pewna niespodzianka. Ten sezon zaczęła bowiem fatalnie – opóźniła go, zrezygnowała z United Cup, w Australian Open już w drugiej rundzie przegrała z Laurą Siegemund, solidną… deblistką. A później były szybkie przegrane w Dosze i Dubaju.

Dopiero w Indian Wells się przełamała, pokonała Wiktorię Azarenkę, Lulu Sun i Martę Kostiuk. Potrzebowała na to cztery godziny i 35 minut.

Iga Świątek – Qinwen Zheng 6:1 w ich bezpośrednich potyczkach. Polka zgarnęła później trzy tytuły

Mecz w Kalifornii będzie ósmym bezpośrednim starciem Polki i Chinki, a Qinwen była do zeszłego lata dla Igi rywalką wymarzoną. Nie dlatego, że Polka wygrywała gładko, bo problemy w niektórych spotkaniach też miewała, ale generalnie mecze te kończyły się zawsze tak samo: sentencją “Game, set, match Swiatek”, wypowiadaną przez sędziów.

Po raz pierwszy zmierzyły się w Roland Garros w 2022 roku, Qinwen wygrała nawet pierwszą partię w tie-breaku. A później Polka ją “złamała”, dwie kolejne zapisała na swoje konto (6:1, 6:2), awansowała do ćwierćfinału. Także trzysetowe pojedynki Iga rozstrzygała na swoją korzyść w San Diego (październik 2022) i Cincinnati (sierpień 2023), a w dwóch setach triumfowała jeszcze w Stuttgarcie (kwiecień 2023), United Cup w Perth (styczeń 2024) i Dubaju (luty 2024).

Qinwen Zheng/TIZIANA FABI/AFP

A później 1 sierpnia zeszłego roku Zheng odbiła sobie te wszystkie niepowodzenia i zabrała Idze marzenia o złotym medalu olimpijskim, triumfowała na obiekcie Phillippe’a Chatriera 6:2, 7:5. Mimo że Polka w drugim secie prowadziła już 4:0. Przegrała jednak z wielką presją i oczekiwaniami, z własnymi nerwami.

Tyle że mecz w Indian Wells raczej nie będzie przypominać tego z Paryża. Bardziej prawdopodobne jest, że może być zbliżony do tego sprzed niespełna 13 miesięcy z Dubaju.

Ćwierćfinał turnieju WTA 1000 w Dubaju, na korcie Świątek i Zheng. Polka ani razu nie dała się przełamać

Wtedy też obie spotkały się na kortach twardych, też w ćwierćfinale i też w turnieju rangi WTA 1000. Iga była świeżo po zdobytym tytule w Dosze, zajmowała pierwsze miejsce w rankingu WTA, a Zheng była w nim siódma. Teraz wszystko wygląda niemal tak samo, inne jest jedynie miejsce rozgrywania tego meczu oraz nieznacznie różnią się pozycję: druga i dziewiąta.

Chinka wygrała wtedy losowanie, wybrała return i… mocno się na tym przejechała. Świątek rozgrzała się przy własnym gemie serwisowym, za moment przełamała rywalkę, a później odskoczyła na 3:0. I to był kluczowy moment w tej pierwszej partii, bo więcej breaków już nie zanotowano.

Qinwen dość dobrze wykorzystywała swój największy atut, czyli serwis. A miała już w poprzednim sezonie mecze, choćby w Berlinie, gdy potrafiła zaliczać po kilkanaście, nawet i 20 asów. W starciu z Igą tak wiele ich nie miała, za to jej pierwsze podanie było skuteczne niemal w czterech przypadkach na pięć. Iga musiała więc być cierpliwa i czekać na swoje okazje.

Iga Świątek/CLAUDIO CRUZ / AFP/AFP

Doczekała się ich w drugiej partii, najpierw w piątym, a później w siódmym gemie. I w obu przypadkach wykorzystywała je za drugim razem. Sama zaś nie została przełamana ani razu, choć w całym spotkaiu Qinwen wywalczyła trzy break pointy. Całość zakończyła się po 86 minutach, wygraną Igi 6:3, 6:2.

Gdy w przeszłości Iga ogrywała Zheng, zdobywała później tytuły w Paryżu, San Diego i Stuttgarcie. W Dubaju tak się nie stało, choć Iga była zdecydowaną faworytką półfinałowego starcia z Anną Kalinską. Przegrała je 4:6, 4:6, a dopiero kilka miesięcy później na jaw wyszły okoliczności. Polka zachorowała na covid, test okazał się pozytywny. Tyle że dowiedziała się o tym już po meczu, a jej trener przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk mówił nawet o “dziwnym meczu”. Koniec końców Polka odpoczęła, pojawiła się w kolejnym turnieju w Indian Wells i… go wygrała.

Aby tak stało się i w tym roku, a może zostać pierwszą zawodniczką w historii z trzema tytułami WTA 1000 w Kalifornii, musi wygrać trzy spotkania. Pierwsze z nich – z Qinwen Zheng.

Similar Posts

Leave a Reply