Co się stało z Igą Świątek?! Było już 3:1. Natychmiast uciekła do szatni
Na początku Iga Świątek rozbawiła komentatorów efektownym zagraniem, ale tuż po zakończeniu przegranego 3:6, 3:6 ćwierćfinału w Dubaju z Mirrą Andriejewą chciała jak najszybciej uciec do szatni. Gesty polskiej tenisistki z tego meczu nie zostawiały żadnych wątpliwości, a o jej późniejszych słowach było głośno. Teraz będzie chciała się zrewanżować 17-letniej Rosjance w półfinale Indian Wells.
W pewnym momencie Mirra Andriejewa podniosła rękę w kierunku Igi Świątek w przepraszającym geście, a komentujący ćwierćfinał w Dubaju w Canal+ Dawid Celt skwitował: “To może podciąć człowiekowi skrzydła”. Ale w tym spotkaniu Polka w ogóle skrzydeł nie rozwinęła. Był to występ, o którym ona i jej kibice jak najszybciej chcieliby zapomnieć, a który był smutnym podsumowaniem dwóch startów na Bliskim Wschodzie. Startów trudnych, a głównego winnego tej sytuacji Świątek wskazała właśnie po meczu z będącą złotym dzieckiem światowego tenisa Rosjanką. Teraz, w półfinale Indian Wells, będzie chciała zastąpić przykre wspomnienie sprzed trzech tygodni nowym, zdecydowanie lepszym.
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. “Świątek będzie musiała się tłumaczyć”
Przykry opis gry Świątek. Wymowne 31:13. Wesołość szybko się skończyła
“Zniechęcona”, “bezradna”, “na zaciągniętym hamulcu” – takimi słowami co jakiś czas komentatorzy Canal+ opisywali postawę Świątek w meczu z 20 lutego. W meczu, w którym 23-letnia tenisistka popełniła aż 31 niewymuszonych błędów. Młodsza o sześć lat Andriejewa miała ich 13. Tak samo odmienna była gra obu tenisistek w tym spotkaniu.
Pierwsze minuty tego pojedynku jeszcze nie zapowiadały późniejszego czarnego scenariusza dla Polki i jej fanów. Mało tego, wiceliderka rankingu WTA popisała się wtedy zagraniem, które rozbawiło komentatorów. Wykorzystała przy tym wielki atut sklasyfikowanej na 11. miejscu światowej listy rywalki – potężny serwis. Przy returnie przystawiła bowiem rakietę i piłka błyskawicznie poleciała na drugą stronę kortu wzdłuż linii. Rosjanka nie miała szans. Celt i partnerująca mu za mikrofonem Klaudia Jans-Ignacik aż się roześmiali.
- Serwis 186 km/h i myślę, że return niewiele wolniejszy. Iga była delikatnie spóźniona, ale wyszło genialnie – podsumował kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Billie Jean King.
Ale potem już tak wesoło nie było. Wszechstronna Andriejewa bowiem się rozkręcała, a znacznie bardziej doświadczona i utytułowana Polka po pierwszych gemach oddała jej pole. Albo odprowadzała tylko wzrokiem piłkę zagraną przez przeciwniczkę, albo frustrowała się własną niemocą. Żaden z tych widoków nie był dobrym sygnałem.
Przepraszający gest Rosjanki, Świątek szybko poszła do szatni. Polska wskazuje winnego
Wydawało się, że w drugiej partii Polka się przebudzi – prowadziła 3:1, a przecież nieraz w przeszłości odrabiała bez większych problemów stratę seta. Tyle że gdy Rosjanka znów zaczęła mocniej stawiać opór, to maszyna z Raszyna ponownie się zacięła i trzy gemy z rzędu powędrowały na konto nastolatki trenowanej przez słynną Conchitę Martinez.
Andriejewej raz sprzyjało też szczęście – na początku ósmego gema wydawało się, że piłka po jej mocnym uderzeniu musi wyjść na aut. Ale zamiast tego przeszła po taśmie i spadła na połowę kortu Polki. To wtedy Celt wspomniał o podcięciu skrzydeł. A Świątek znów była nerwowa, łapała się za głowę i wyraźnie nie miała pomysłu na to, jak przerwać niemoc.
Tuż po przegranym spotkaniu zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych szybko opuściła kort. Była tak rozczarowana, że błyskawicznie przeszła obok czekających na nią członków swojego sztabu szkoleniowego. Wim Fissette wyciągał wtedy do niej rękę, chcąc tradycyjnie podziękować jej za występ i zapewne pocieszyć, ale zdenerwowana zawodniczka nie zareagowała. Była to typowa reakcja rozczarowanego sportowca, choć po meczu pojawiały się w niektórych mediach i na portalach społecznościowych sugestie, że to dowód na kłopoty w relacji na linii tenisistka – trener. Potem jednak ucichły.
Głośno zaś było o słowach Świątek z konferencji prasowej, bo Polka wskazała przyczynę swojego słabszego występu nie tylko w Dubaju, ale i wcześniej w Dosze. I dotyczyło to nie tylko jej, ale także innych czołowych zawodniczek. Zdaniem 23-latki winny był temu intensywny kalendarz obowiązkowych startów, o którym w przeszłości już nieraz wspominała. Do takich w przypadku tenisistek z czołówki należą oba następujące tuż po sobie turnieje w Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
- Zwykle nie jestem aż tak bezpośrednia, ale winą w przypadku tego występu obarczyłabym brak treningu wcześniej. A to było spowodowane brakiem czasu. Wcześniej przegrałam w Australii wcześnie, więc miałam czas na zrobienie różnych rzeczy. Tym razem go nie miałam – oceniła w rozmowie z dziennikarzami Polka.
W środowisku tenisowym głosów nie brakowało wtedy głosów, że w tym sezonie Świątek była dotychczas mocno niepewna i zestresowana. Jej kibicom pozostaje nadzieja, że po zaplanowanym na noc z piątku na sobotę czasu polskiego półfinale w Indian Wells 23-latka będzie świętować drugie w karierze zwycięstwo nad Andriejewą (ma z nią teraz bilans 1-1). I zrobi znaczący krok w kierunku historycznego trzeciego triumfu w kalifornijskim turnieju.