Robert Lewandowski przechodzi samego siebie. A i tak kończył mecz niezadowolony

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że zanosiło się na to, że Lewandowski nie tylko do końca tego meczu nie dotrwa, ale i zejdzie z nosem całkiem spuszczonym na kwintę. Tymczasem znów potwierdziło się, że oceniając jego występ, trzeba poczekać do — co za zaskoczenie! — jego zejścia z boiska. Jeśli ktoś pokusił się o takowe podsumowanie w ciągu pierwszej godziny meczu, wnioski optymistyczne być nie mogły.

Ósma minuta, kontra Barcelony, Lamine Yamal zagrywa do Lewandowskiego, ten może i przyjmuje piłkę trochę za bardzo pod siebie, ale zaraz oddaje mocny strzał lewą nogą. Tak szanujący się bramkarz jak Paulo Gazzaniga nie mógł w tej sytuacji skapitulować.

Później Polak oddał jeszcze jedno zablokowane uderzenie, w innej sytuacji nie zdążył do podania Julesa Kounde i to by było na tyle. Aż do momentu swojego gola Barcelona nie miała z niego większego pożytku. Tak w kwestii konstruowania akcji, jak i ich wykańczania.

FC Barcelona — Girona FC 4:1. Skrót meczu:

Jak po grudzie w kwestii finalizacji akcji szło też partnerom Polaka. Yamal, Fermin Lopez czy nawet Pedri mogli lepiej zachować się pod bramką Girony.

Lewandowskiemu zabrakło też po prostu szczęścia. Gdy w 22. minucie Ronald Araujo uderzył głową po rzucie rożnym, argentyński bramkarz tak musnął piłkę, że ta minęła Polaka w sposób, w jaki nie był w stanie jej dosięgnąć.

W 61. minucie też się wydawało, że to zbyt trudna pozycja dla 36-latka. Po dośrodkowaniu Gaviego i zgraniu głową przez Fermina Lewandowski w sobie tylko znany sposób sięgnął po tę piłkę. Wystarczyło, że lekką ją dotknął, by ta między nogami bramkarza wpadła do siatki.

Ekwilibrystyczna poza i umiejętny pad na podłoże — pani Anna i śp. pan Krzysztof mogą być z siebie dumni.

Robert Lewandowski strzela Gironie po raz pierwszy:
Wojciech Szczęsny znów bez pracy

Do tego momentu można było dostrzec zbierające się nad Estadi Montjuic czarne chmury. Barcelona totalnie zdominowała gości, ale czyż nie tak samo było jesienią przeciwko Las Palmas, Leganes czy Atletico Madryt? Wtedy gospodarze także byli stroną przeważającą, a skończyło się na porażkach, które przystopowały marsz Dumy Katalonii po mistrzostwo Hiszpanii.

Zanosiło się też na kolejny bezrobotny dzień Wojciecha Szczęsnego. Polski bramkarz po prostu nie miał okazji do wykazania się, a w 53. minucie nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Wystarczyło, że Daley Blind zagrał jedno dokładne prostopadłe podanie, by Ronald Araujo nie pierwszy już raz w tym sezonie przysnął przy zastawianiu pułapki ofsajdowej, a Arnaut Danjuma wykorzystał sytuację sam na sam z golkiperem Barcelony.
Wojciech Szczęsny w barwach FC BarcelonaSiu Wu / PAP (zdjęcia) – PS.Onet.pl

Wojciech Szczęsny w barwach FC Barcelona

Szczęsnego musiało aż rozsadzać od środka. Znów porządnie przewiało go na wzgórzu Montjuic, a gdy rywale w końcu postanowili dać mu się wykazać, to tak, że nie było czego zbierać. Później rywale zatrudnili go jeszcze raz. Choć to i tak stwierdzenie na wyrost. Ladislav Krejci uderzył po rzucie rożnym tyleż lekko, co wprost w Polaka.

Zawiedziony był także Lewandowski i nawet tego nie ukrywał. Niedługo po swoim pierwszym golu dopadł do bezpańskiej piłki i uderzył z 20. metra, ale Gazzaniga znów był górą.

W doliczonym czasie gry już całkiem sunęły kolejne akcje Barcelony. Najpierw jednak Balde nie wyłożył piłki Lewandowskiemu, a jego strzał gorszą, prawą nogą obronił bramkarz Girony. Następnie po rzucie rożnym Polak uderzał głową nad bramką. Aż w końcu Yamal wpadł w pole karne, przełożył piłkę na lewą nogę i przymierzył w… Roberta.

W krótkim okresie Lewandowski rozłożył ze zrezygnowania ręce po raz trzeci.

Robert Lewandowski trafia po raz drugi:

Na szczęście te sytuacje poprzedziła akcja z 77. minuty. Frenkie de Jong świetnie oswobodził się spod opieki rywala, przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i zagrał w tempo do Polaka, który swoim ruchem powiększył przed sobą przestrzeń. I nawet jeśli Lewandowski wyłożył sobie piłkę w czytelny sposób, to i tak był już nie do zatrzymania.

Brawa należą się nie tylko napastnikowi, ale i pomocnikowi. To już kolejny błysk de Jonga w ostatnim czasie. Holender jest jednym z wielu piłkarzy, którzy pod wodzą Flicka prezentują najlepszą wersję siebie.

Pomału będzie można dywagować, czy życiowej formy strzeleckiej nie prezentuje Robert Lewandowski. Polak ma już 38 bramek w 42 meczach. Tak dobrego sezonu pod względem strzeleckim nie miał ani w Barcelonie, ani w Borussii Dortmund, ani w pierwszym roku w Bayernie Monachium. Jeszcze tylko sześć goli i przebije dorobek uzyskany w czterech z siedmiu pozostałych sezonów w Bayernie Monachium.

A gdyby w ostatnich meczach obecnej kampanii zakręcił się wokół średniej jednego gola na mecz, mógłby pomyśleć nawet o najlepszym roku w życiu. W sezonie 2019/20 skompletował 55 trafień, zostając najlepszym strzelcem Ligi Mistrzów, Bundesligi i Pucharu Niemiec.

W obecnych rozgrywkach Barcelona rozegra jeszcze od 12 do 16 spotkań, więc rekordowy sezon Lewandowskiego nadal jest możliwy. Przecież w ostatnich występach na krajowym podwórku tę pożądaną średnią gola na mecz przekroczył. W pięciu występach skompletował sześć trafień.

Takiego scenariusza przed sezonem nie zakładał dosłownie nikt. Taki rozwój sytuacji naprawdę jest jeszcze możliwy. Niezależnie od tego, czy przez większość kolejnych meczów Barcelona z Lewandowskiego pożytek ma, czy nie.

Similar Posts

Leave a Reply