Demolka w meczu rewelacyjnej 18-latki. 6:1, 6:0, a to i tak na nic
Maya Joint już w poprzednim sezonie pokazała, że dysponuje olbrzymim potencjałem. Najpierw po raz pierwszy w karierze zagrała w finale turnieju WTA – w meczu o trofeum imprezy rangi WTA 125 w Warszawie przegrała z Alycią Parks. Późnej przebrnęła przez kwalifikacje US Open, w pierwszej rundzie ograła wyżej notowaną Laurę Siegemund i z nowojorskimi kortami pożegnała się dopiero po porażce z turniejową “14”, czyli Madison Keys w drugiej rundzie.
Australijka, która 16 kwietnia skończy 19 lat, błysnęła także w bieżącym sezonie. W Hobart dotarła do półfinału, ogrywając po drodze wyżej notowane: Olgę Danilovic, Magdę Linette oraz Sofię Kenin. Zwycięski marsz rewelacyjnej nastolatki zatrzymała dopiero Elise Mertens. Ta później szybko pożegnała się z Australian Open po porażce z Jessiką Pegulą, ale już w Cancun (turniej WTA 125) ponownie zameldowała się w półfinale.
Następnie Joint oglądaliśmy w ćwierćfinale imprezy WTA 500 w Meridzie, gdzie dotarła pokonując po drodze m.in. Donnę Vekic. Australijka nieco słabiej radziła sobie w marcu, bo szybko żegnała się z turniejami w Indian Wells i Miami, w mniej prestiżowym Puerto Vallarta Open w ćwierćfinale przegrała z Lindą Fruhvirtovą.
Maya Joint wystąpiła w Billie Jean King Cup. Efektowny triumf na koniec
Australijka, która w tym roku po raz pierwszy w karierze zameldowała się w czołowej setce rankingu WTA (obecnie jest 78.), razem z koleżankami z drużyny wystąpiła przed własną publicznością w turnieju kwalifikacyjnym do finałów Billie Jean King Cup.
W pierwszym meczu gospodynie imprezy rozgrywanej w Brisbane zmierzyły się z Kazaszkami. Joint została rozbita przez Julię Putincewą (2:6, 1:6), Jelena Rybakina ograła Kimberly Birrell (6:3, 7:6(4)) i stało się jasne, że to reprezentantki Kazachstanu są na prostej drodze do wywalczenia awansu. Następnego dnia ograły zresztą Kolumbijki i zapewniły sobie udział w finałach. Australijkom z kolei nie pozostało nic innego, jak godnie pożegnać się z turniejem i powalczyć o drugie miejsce w grupie D.
Jako pierwsza na korcie ponownie zaprezentowała się Joint, która zagrała z Yulianą Monroy. Niespełna 19-letnia tenisistka wręcz zdeklasowała Kolumbijkę – w pierwszym secie oddała jej zaledwie gema, w drugim żadnego i w 48 minut wygrała 6:1, 6:0. Wprawdzie kilkukrotnie musiała mocno się natrudzić, bo sama broniła break pointy w pierwszym secie, ale finalnie i tak była o klasę lepsza od rywalki.
Jednak zarówno zwycięstwo Joint, jak i późniejszy triumf Birrell nad Yulianą Lizarazo oraz zwycięstwo Storm Hunter i Ellen Perez w deblu na niewiele się zdały – Australijek nie zobaczymy we wrześniowych finałach Billie Jean King Cup, pozostanie im rywalizacja w barażach.
Elina Switolina: Chciałabym podziękować za wszystko, co Polacy robią dla Ukrainy.