Koszmar Szczęsnego. Hiszpanie na pewno mu to wypomną
Bohaterem wtorkowego wieczoru w Dortmundzie miał być Robert Lewandowski, który w ważnym dla niego miejscu mógł strzelić 100. gola dla Barcelony. 36-latek bramki nie zdobył, po spotkaniu głośno będzie jednak przede wszystkim o Wojciechu Szczęsnym, który znów popełnił błąd w Lidze Mistrzów. Katalończycy awansowali do półfinału, ale w Dortmundzie przegrali zasłużenie 1:3. Dla Szczęsnego to pierwsza porażka w Barcelonie.
Wojciech Szczęsny podczas meczu BVB – Barcelona
- Robert Lewandowski? O nim powiedziano i napisano już wszystko. Znam wielu doskonałych i pracowitych zawodników, ale on jest prawdziwym profesjonalistą. On żyje, je, pije i śpi, by jego ciało było w najwyższej formie. Jest nie tylko skuteczny i silny, ale też niezwykle ambitny. To wzór dla każdego młodego piłkarza – mówił w poniedziałek Niko Kovac.
Zobacz wideo Szczęsny czy ter Stegen? Kibice Barcelony podzieleni? “Zdecydowanie to on powinien być numerem 1”
Trener Borussii Dortmund odpowiadał na pytania dotyczące Lewandowskiego, bo kapitan reprezentacji Polski był głównym tematem przed rewanżem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Po zwycięstwie Barcelony w pierwszym meczu 4:0 rywalizacja wydawała się zamknięta. A Lewandowski dostarczał tematów.
Po pierwsze, wrócił na stadion, na którym zaczął wspinaczkę na szczyt, a który opuścił 11 lat temu. Po drugie, Lewandowski stał przed kolejną szansą strzelenia setnego gola dla Barcelony. To miał być wieczór, podczas którego 36-latek miał napisać niezwykłą historię. Miał, ale jeśli po meczu hiszpańskie media będą zajmować się Polakami, to zdecydowanie więcej miejsca poświęcą Wojciechowi Szczęsnemu. Niestety.
Bramkarz Barcelony nie popisał się przy pierwszym golu Borussii, dając jej rzut karny i nadzieję na powrót do rywalizacji. To nie była najlepsza interwencja. Kolejna, bo aż przypomniał się mecz z Benficą. Szczęsny we wtorek nawet nie protestował – faul był ewidentny. Swoje pewnie zaraz naczyta się w hiszpańskich mediach, bo o jego błędzie znowu będzie głośno. Zwłaszcza że powoli do dyspozycji wraca jego konkurent do gry w bramce Marc-Andre ter Stegen.
Hiszpanie na pewno to wypomną Szczęsnemu
- Takiego grania nie powstydziłby się Liverpool Juergena Kloppa w najwyższej formie – mówił komentator Canal+Sport, gdy Borussia prowadziła 1:0 i zdominowała Barcelonę na początku meczu. I rzeczywiście, to, co robili piłkarze Kovaca, było imponujące.
Borussia grała tak, jakby chciała udowodnić, że zeszłotygodniowa porażka była wypadkiem przy pracy. Gospodarze od pierwszej minuty rzucili się na Barcelonę i nie wypuszczali jej z połowy. Tempo, intensywność, agresywny pressing – z tym drużyna Hansiego Flicka zupełnie nie mogła sobie poradzić.
Można powiedzieć w pierwszych 10. minutach Borussia zrobiła w ofensywie więcej niż przed tygodniem. To już wtedy strzały na bramkę Szczęsnego oddali Maximilian Beier, Serhou Guirassy i Daniel Svensson. O ile Polak radził sobie z nimi bez problemu, o tyle w 9. minucie popełnił koszmarny błąd.
Szczęsny sfaulował Pascala Grossa, a chwilę później gola dla Borussii strzelił Guirassy. Szczęsny dał Borussii nie tylko szansę na gola, ale też nadzieję na spektakularny powrót do rywalizacji. Nam zaś przypomniał się styczniowy mecz Barcelony z Benficą (5:4), kiedy Portugalczycy też dominowali, a Szczęsny faulował w polu karnym Kerema Akturkoglu.
I w Lizbonie, i w Dortmundzie Szczęsny jednak się nie załamał i ostatecznie stanął na wysokości zadania. W styczniu obronił kilka strzałów, które pomogły Barcelonie w efektownej wygranej. We wtorek Polak odbił kilka uderzeń, które nie pogorszyły i tak napiętej sytuacji.
Jeszcze przed przerwą Szczęsny obronił mocny strzał Karima Adeyemiego. Na początku drugiej połowy Polak popisał się podwójną interwencją po uderzeniach Adeyemiego i Grossa. Hiszpanie nie będą mieli pretensji do bramkarza o drugiego i trzeciego gola Guirassy’ego, ale błąd przy pierwszym i tak na pewno mu wypomną.
Po wpadce z Benficą dziennikarze zastanawiali się, czy Szczęsny nie popełnia zbyt wielu błędów i czy Flick nie powinien wrócić do stawiania na Inakiego Penę. Tym razem tak nie będzie, ale to nie znaczy, że tematu rywalizacji w bramce Barcelony nie będzie. Wręcz przeciwnie, bo przecież do dyspozycji po kontuzji wraca kapitan drużyny Marc-Andre ter Stegen, przez którego Szczęsny w ogóle do Barcelony trafił. I nawet jeśli Flick na błąd Polaka tylko wzruszy ramionami, to hiszpańscy dziennikarze znów będą mieli pożywkę.
Lewandowski bez strzału
A na pewno będą pisać o tym więcej niż o występie Lewandowskiego w Dortmundzie. Kapitan reprezentacji Polski miał być bohaterem wtorkowego wieczoru, a o tym meczu pewnie szybko zapomni. Nie tylko dlatego, że Barcelona przegrała.
Lewandowski miał szansę na strzelenie 100. gola dla Barcelony na stadionie, gdzie najpierw oswajał się z europejskim poziomem, a potem rozwinął się tak bardzo, że odchodził do Bayernu Monachium jako gwiazda Bundesligi. Bramka przeciwko Borussii, która stała się jego ulubionym rywalem, odkąd ją opuścił, byłaby dla Lewandowskiego kolejną piękną kartą w jego historii.
Ale tym razem pięknie nie było i Lewandowski w Dortmundzie nie oddał nawet strzału. Polak próbował, starał się, ale zawsze czegoś mu brakowało. W 26. minucie podjął złą decyzję i po odbiorze podał niedokładnie do Fermina Lopeza, zamiast zagrać do niepilnowanego Lamine’a Yamala. Chwilę później doskonale zagrał z pierwszej piłki do Raphinhi w polu karnym Borussii, ale Brazylijczyk źle przyjął piłkę, kradnąc Lewandowskiemu asystę.
Polak nie miał też szczęścia. Tuż przed przerwą sędzia uznał, że Lewandowski faulował Ramy’ego Bensebainiego, chociaż jeśli ktoś w tej sytuacji przewinił to Algierczyk. To też Bensebaini zabrał Lewandowskiemu bramkę, uprzedzając go i strzelając samobója na 1:2.
Kiedy w 86. minucie Lewandowski schodził z boiska, tylko spojrzał na zegar, by sprawdzić, ile minut pozostało do końca meczu. I taki to był mecz dla Barcelony. Mecz na przetrwanie. A Lewandowski musi dalej czekać. Kolejna szansa na 100. gola dla Barcelony już w sobotę o 16:15 w meczu z Celtą Vigo.