Spokojnie, to tylko awaria ,’– powiedziała Sabalenka
Kilkadziesiąt godzin przed turniejem była według bukmacherów główną kandydatką do tytułu. W poniedziałek, gdy Wimbledon ledwie zaczął się rozgrzewać, niemal natychmiast zniknęła z drabinki. Mowa oczywiście o Arynie Sabalence, która z powodu kontuzji barku zrezygnowała z londyńskiego szlema jeszcze przed odbiciem swojej pierwszej piłki. W sumie uczciwie, dając szansę szczęśliwej przegranej z eliminacji, by spróbowała coś zdziałać zamiast niej. Trzecia aktualnie rakieta globu czuła prawdopodobnie, że nawet gdyby jakimś cudem przetrwała inauguracyjny mecz, na dłuższą metę nie da rady i tylko zrobi sobie krzywdę. Ale generalnie na tym przykładzie skomentujemy sobie coś, co widać gołym okiem. Prostą prawdę, iż my wszyscy – kibice, dziennikarze, nawet teoretycznie świetnie poinformowane „buki” – gucio o tym biznesie wiemy. Albo inaczej, może nie ogólnie o nim jako całości, a o poszczególnych nazwiskach czy elementach. No i zwyczajnie za łatwo ferujemy wyroki na polach, gdzie łatwo nadepnąć na minę.