Dwie twarze Igi Świątek. Nastąpiła najważniejsza zmiana
Im bliżej było do startu igrzysk, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że Świątek wcale nie musi przywieźć do Polski “złota”. Mimo gigantycznego doświadczenia na paryskiej mączce trzeba pamiętać, że igrzyska to zupełnie inny turniej. Widzieliśmy to w półfinale i w piątkowym meczu, kiedy zaprezentowała dwie kompletnie różne “twarze”. Nie chodzi jednak tylko o presję rodaków. Idze ten “brąz” paradoksalnie może wyjść na dobre.
W przypadku Świątek plan maksimum na igrzyska olimpijskie był jednocześnie najbardziej prawdopodobną wersją wydarzeń w rywalizacji singlistek. Która z tenisistek miała być faworytką igrzysk, jeśli nie czterokrotna triumfatorka Roland Garros? Tu odpowiedź od dawna była oczywista. Chociaż muszę przyznać, że mój entuzjazm nieco osłabł pomiędzy majowym a lipcowym turniejem Paryżu.
Pamiętajmy, że gra na igrzyskach to nie tylko zdecydowanie większa presja, do której Iga nie jest tak przyzwyczajona, jak do tej znanej sobie z turniejów wielkoszlemowych.Dodajmy do tego, że mączka i warunki atmosferyczne są nieco inne w maju i czerwcu od tych, których doświadczyła na przełomie lipca i sierpnia. To nie mogło zdjąć z Igi miana faworytki, ale powinno się brać to pod uwagę, gdy w ciemno przypisywano jej złoty medal. A balonik pompowany był od dawna.
Złoto w Paryżu? “Macie to”
Kto przywiezie medal z Paryża? Uczestnicząc w takich dyskusjach w ostatnich miesiącach, niemal za każdym razem moi współrozmówcy rozpoczynali listę od Igi:
“W innych dyscyplinach może być różnie, ale Iga w Paryżu po prostu musi zdobyć medal. Najpewniej złoty” — mniej więcej takie argumenty słyszałem. O tym, że w Paryżu możemy w ciemno przypisywać sobie złoty medal Igi mówił mi nawet Mats Wilander.Lub w wersji rozszerzonej: “w tenisie będzie złoto Igi i może z Hurkaczem jeszcze jakiś dorzucą”.
Polecamy: Hubert Hurkacz pokazał kolano. Tak wyglądało tuż po kontuzji
Ostatecznie Hurkacz w Paryżu nie zagrał w ogóle, a Świątek zamiast złota wywalczyła brąz. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że liczy się medal. Zdaję sobie sprawę, że jednych to zadowala a innych nie. W tym przypadku moim zdaniem i jedni i drudzy mają rację. Cieszyć się trzeba, bo medalu w tenisie na igrzyskach jeszcze nigdy nie wywalczyliśmy, a z drugiej strony przemawiają do mnie argumenty, że:Nagroda pocieszenia i determinacja na kolejne lata
Nie ma co ukrywać, że grę Igi w półfinale turnieju po prostu zjadła presja. Chociaż z biegiem lat u Polki widywaliśmy takich meczów coraz mniej, to w meczu o awans do finału nerwy wzięły górę. I trudno się dziwić.