Iga Świątek ściągnęła na siebie uwagę. Nadchodzi wielka zmiana przepisów

A

Iga Świątek wraca z przerwy toaletowej, a sędzia oznajmia jej, że przekroczyła dozwolony czas i w konsekwencji najbliższego gema zacznie od stanu 0:30. Fikcja? Nie, to jeden ze scenariuszy zmian, o których coraz częściej rozmawia się za kulisami światowego tenisa. Mogą wejść w życie już od następnego sezonu. Wszystko po to, by ukrócić stosowane przez wielu tenisistów “toaletowe gierki”. Polska tenisistka wcale nie jest tu niechlubnym wyjątkiem. Ba, wszystko zaczęło się od starannie wyreżyserowanego kłamstwa.

Iga Świątek była pod ścianą. Pierwszego seta z Aryną Sabalenką przegrała 3:6 i to Białorusinka zdawała się mieć wszelkie argumenty, by awansować do finału US Open 2022. Wtedy Polka poprosiła o przerwę toaletową i na kilka minut opuściła kort. Gdy wróciła, wszystko wyglądało inaczej. Wygrała kolejne dwa sety 6:1, 6:4 i powiedziała całą prawdę.

– Staram się wykorzystać ten czas [w trakcie przerwy toaletowej – przyp. red.], żeby pomyśleć, co zmienić i naprawdę zrobić to w dobry sposób. Pamiętam, że kiedy byłam młodsza, to jedyne, co robiłam w toalecie pomiędzy setami, to płakałam. Teraz umiem naprawdę pomyśleć o tym, jak rozwiązać moje problemy. Więc cieszę się, że to zrobiłam, bo miałam dzięki temu nowy pomysł – oznajmiła szczęśliwa w pomeczowym wywiadzie.

A potem wygrała całe US Open. I od tego czasu już na dobre wpisała przerwy w swoją meczową strategię, zabierając do toalety nawet… zeszyty z zapiskami. – Nie ma wątpliwości, że Idze te przerwy służą też po to, by opanować emocje, ułożyć sobie w głowie grę na nowo. Zwróćmy jednak uwagę, że jako jedna z nielicznych korzysta z nich także po wygranych setach. Nie tylko wtedy, gdy przegrywa – oceniał w programie Onetu “Misja Sport” Dawid Celt.

Nie jedna Świątek działa na granicy przepisów. Co więcej, to wszystko zaczęło się od kłamstwa.

Żadnej biegunki nie było. W trakcie meczu niezbędny był kolejny zastrzyk
To też było w trakcie US Open, tyle że w 1983 r. Finał pomiędzy ulubieńcem miejscowej publiczności Jimmy’m Connorsem a Ivanem Lendlem zapowiadał się pasjonująco. Zwłaszcza że już na początku meczu komentatorzy telewizyjni zapowiedzieli, że Connors cierpi na biegunkę i może się tak zdarzyć, że będzie zmuszony opuścić kort. I to nie raz. Było to w czasach, kiedy nie obowiązywały żadne przerwy medyczne, toaletowe. Gra miała być ciągła.

Prawda wyszła na jaw po latach, a opisał ją Donald Dell, amerykański prawnik, współzałożyciel Stowarzyszenia Tenisistów Zawodowych. Connors nie miał żadnej biegunki. Podczas półfinału na stopie zrobił mu się ogromny pęcherz, wypełniony krwią. Poinformował więc władze US Open, że będzie zmuszony zrezygnować z decydującego meczu.

Gorszego scenariusza być nie mogło. Odwołać finał wielkoszlemowego turnieju? Zrezygnować z transmisji i wysokich oglądalności? Dell postanowił, że znajdzie sposób, jak tego uniknąć. I znalazł. Ceniony lekarz klubu New York Jets ocenił, że pęcherz da się osuszyć, a ból zagłuszyć zastrzykiem. Sęk w tym, że środek działał przez godzinę i musiał być ponawiany w trakcie meczu. Tak wymyślili “biegunkę”, wciągając w spisek dyrektora turnieju oraz komentatorów telewizyjnych.

Jimmy Connors wygrał finał US Open 6:3, 6:7, 7:5, 6:0, a widzowie byli przekonani, że ich bohater pokonał nie tylko Lendla, ale i problemy żołądkowe, bo zawodnik schodził do toalety dwukrotnie. “Przykrywka” Connorsa była na tyle wiarygodna, że uznano, iż tenisiści potrzebują przerw toaletowych na takie sytuacje i wprowadziło je do regulaminu.

Przerwy toaletowe w tenisie to temat, który od lat budzi kontrowersje. Choć pierwotnie wprowadzone w celu umożliwienia zawodnikom skorzystania z toalety w nagłych przypadkach, z czasem stały się narzędziem strategicznym, wykorzystywanym przez niektórych tenisistów w kluczowych momentach meczów. Historia pokazuje, że te przerwy nie zawsze były związane z rzeczywistymi potrzebami fizjologicznymi, a raczej służyły jako taktyczne narzędzie manipulacji tempem gry, pomagając zawodnikom uspokoić emocje, zebrać myśli i zmienić dynamikę meczu.

Przypadek Igi Świątek jest jednym z bardziej znanych przykładów takiego podejścia do przerw. Choć polska tenisistka nie jest jedyną, która korzysta z tego typu zabiegów, jej strategia wzbudziła zainteresowanie i stała się tematem dyskusji na temat etyki i zasad w sporcie. Sama Świątek otwarcie mówiła o tym, że przerwy toaletowe pomagają jej przemyśleć grę i znaleźć nowe rozwiązania taktyczne. Jednak jej przypadek wpisuje się w szerszy trend, który ma swoje korzenie w historii tenisa – gdzie przerwy toaletowe i inne formy „pauz” były wykorzystywane jako sposób na radzenie sobie z presją meczu.

Iga Świątek i jej taktyczna przerwa w US Open 2022

Podczas półfinału US Open 2022, w którym Iga Świątek mierzyła się z Aryną Sabalenką, polska tenisistka znalazła się w trudnej sytuacji. Pierwszego seta przegrała 3:6, a Sabalenka zdawała się kontrolować przebieg spotkania. W tej chwili Świątek zdecydowała się na skorzystanie z przerwy toaletowej. Choć dla widzów mogło się to wydawać zwykłym momentem odpoczynku, w rzeczywistości była to starannie przemyślana taktyka. Po powrocie na kort Świątek zdominowała grę, wygrywając kolejne dwa sety 6:1, 6:4 i awansując do finału.

W pomeczowych wywiadach Świątek przyznała, że przerwa była dla niej momentem na zebranie myśli i przemyślenie taktyki. Jak sama powiedziała:

„Starannie wykorzystuję ten czas, żeby pomyśleć, co mogę zmienić i jak naprawdę wprowadzić te zmiany na korcie. Kiedy byłam młodsza, w trakcie przerw jedyne, co robiłam, to płakałam. Teraz potrafię przemyśleć swoje podejście i lepiej poradzić sobie z problemami.”

Dzięki temu mentalnemu resetowi Świątek zdołała odwrócić losy meczu, a ostatecznie wygrała cały turniej. Jej podejście do przerw stało się częścią strategii, która pomogła jej nie tylko w tym meczu, ale również w innych kluczowych momentach kariery.

Przerwy jako element strategii

Świątek nie jest jedyną tenisistką, która wykorzystuje przerwy toaletowe w ten sposób. W rzeczywistości wielu zawodników, zarówno w przeszłości, jak i obecnie, korzysta z takich chwil, aby zmienić rytm gry i dać sobie czas na refleksję. Co ciekawe, Iga Świątek nie ogranicza się do korzystania z przerw tylko w trudnych momentach, jak to ma miejsce w przypadku wielu zawodników. Zwraca na to uwagę Dawid Celt, który w programie „Misja Sport” zauważył, że polska tenisistka potrafi wykorzystać przerwę toaletową także po wygranym secie, aby uporządkować myśli i lepiej przygotować się do kolejnej fazy meczu.

Dla wielu graczy przerwa toaletowa jest formą „psychologicznej przewagi”. Zawodnik opuszczający kort na kilka minut daje sobie czas na mentalną regenerację, jednocześnie wytrącając z rytmu swojego przeciwnika. Niektórzy mogą uważać takie zachowanie za niesportowe, podczas gdy inni uważają to za część gry mentalnej w tenisie, gdzie każdy element, nawet tak prosty jak przerwa, może mieć kluczowe znaczenie dla wyniku.

Geneza przerw toaletowych: historia Connorsa i fikcyjnej biegunki

Przerwy toaletowe w tenisie nie zawsze były integralną częścią regulaminu. Co ciekawe, ich wprowadzenie miało związek z jednym z bardziej niezwykłych wydarzeń w historii tenisa, które rozegrało się podczas finału US Open w 1983 roku. W tym czasie Jimmy Connors, amerykański tenisista uwielbiany przez publiczność, miał zmierzyć się z Ivanem Lendlem w decydującym meczu. Tuż przed finałem Connors miał poważny problem – na stopie pojawił mu się ogromny pęcherz, który groził, że uniemożliwi mu dalszą grę.

W tamtych czasach przerwy medyczne ani toaletowe nie były częścią tenisowego regulaminu. Zawodnicy musieli grać bez przerw, a każde zejście z kortu było traktowane jako porażka. Connors, zmagając się z bólem, poinformował organizatorów, że nie będzie w stanie zagrać w finale, co wywołało ogromny niepokój. Rezygnacja z finału US Open oznaczałaby straty zarówno dla widzów, jak i dla sponsorów oraz organizatorów turnieju.

W tej sytuacji do akcji wkroczył Donald Dell, amerykański prawnik i współzałożyciel Stowarzyszenia Tenisistów Zawodowych. Wspólnie z lekarzem klubu New York Jets opracowali plan. Zdecydowali się na serię zastrzyków przeciwbólowych, które pozwalały Connorsowi grać przez około godzinę, po czym konieczne było ponowne podanie leku. Aby ukryć prawdziwy powód przerw, stworzono fikcyjną historię o biegunce Connorsa, wciągając w ten „spisek” komentatorów telewizyjnych.

Dzięki tej strategii Connors mógł grać, opuszczając kort dwukrotnie, rzekomo z powodu problemów żołądkowych. Widzowie uwierzyli, że Connors pokonał nie tylko swojego rywala, ale także własne dolegliwości. Ostatecznie wygrał finał US Open, a historia o jego „heroicznej” walce z biegunką stała się częścią tenisowego folkloru.

Ta fikcyjna biegunka miała jednak długofalowe konsekwencje. Po latach, pod wpływem takich sytuacji, organizatorzy postanowili wprowadzić do regulaminu możliwość przerw toaletowych, aby umożliwić zawodnikom korzystanie z toalety w trakcie meczów. To, co zaczęło się jako oszustwo, stało się stałym elementem regulaminu, a przerwy toaletowe stały się powszechnie akceptowanym elementem tenisa.

Nowe przepisy na horyzoncie?

Obecnie w świecie tenisa coraz głośniej mówi się o konieczności zmian w zasadach dotyczących przerw toaletowych. W wielu przypadkach stają się one narzędziem manipulacji, a zawodnicy celowo przedłużają czas poza kortem, aby zyskać przewagę. Jedną z możliwych zmian, o której dyskutuje się za kulisami, jest wprowadzenie limitu czasu na przerwę toaletową. Zawodnik, który przekroczy ten czas, mógłby rozpocząć kolejnego gema z karą punktową, np. od stanu 0:30.

Czy takie zmiany wejdą w życie? Czas pokaże. Jednak jedno jest pewne – przerwy toaletowe, choć wprowadzone z myślą o potrzebach fizjologicznych, stały się jednym z kluczowych elementów taktyki w nowoczesnym tenisie.

Similar Posts

Leave a Reply